Fear me. Broken love. Tom 1. B.b. Reid
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fear me. Broken love. Tom 1 - B.b. Reid страница 6
• Dziesięć lat temu •
– Nienawidzę cię – wyszeptał.
Ktoś pociągnął mnie na ziemię za ładny kok, który rano pomogła mi zrobić ciocia. Moje włosy rozsypały się na ramionach i krzyknęłam z bólu, a on natychmiast zakrył mi usta ręką.
– A-ale dlaczego? – wydusiłam. Tak bardzo szlochałam i się trzęsłam, że nie mogłam się wysłowić.
– Zamknij się i przestań ryczeć. Jeśli ktoś usłyszy, będę mieć kłopoty… Nie chcesz, żebym coś ci zrobił, prawda?
Pokręciłam głową i spojrzałam na niego ze strachem. Nie był wiele wyższy, ale wydawał mi się gigantyczny. Może dlatego, że przez niego siedziałam teraz na podłodze.
Właśnie wyszłam z klasy językowej. Rozmyślałam o mojej złej ocenie, którą dostałam za wypracowanie na temat tego, co mnie uszczęśliwia. Pani Peterson chyba nie spodobało się to, że w ogóle nie byłam szczęśliwa… już nie. Nie czułam się szczęśliwa od czasu zniknięcia moich rodziców. Każdego dnia miałam nadzieję, że wrócą i mnie uratują.
Może się zgubili, pomyślałam. Kiedy mamusia wychodziła, powiedziała, że niedługo się zobaczymy, więc musiała wrócić. Mamusie zawsze dotrzymują obietnic. Zawsze.
Krótko po zniknięciu moich rodziców, gdy wciąż nie wracali, ciocia Carissa postanowiła zapisać mnie do szkoły w mieście. Dzisiaj był mój pierwszy dzień i od rana do wieczora rozmyślałam o tym podłym chłopcu, który zepchnął mnie z drabinek. Wcześniej widziałam go znowu, na przerwie. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na placu zabaw i wiedziałam, że mnie rozpoznał. Poznałam ten przepełniony nienawiścią wzrok, gdy na mnie patrzył. Ruszył w moją stronę, ale wtedy właśnie rozległ się dzwonek i niemal rzuciłam się biegiem w bezpieczniejsze miejsce. Nie spodziewałam się zobaczyć go tak szybko, ale mnie odnalazł. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to się stanie naszym rytuałem.
– Dlaczego wciąż tu jesteś? – zapytał z pogardą.
– Moi… moi rodzice jeszcze po mnie nie wrócili. – Poczułam napływające łzy, bo znów uzmysłowiłam sobie, jak bardzo za nimi tęsknię.
Zobaczyłam, jak mruży oczy, i zapomniałam o rodzicach.
– Dlaczego? – zapytał.
– Nie wiem. Mo-może… się zgubili? – Nie wiem, dlaczego go pytałam, ale liczyłam na to, że odrobina nadziei polepszy moje samopoczucie.
– Może nie żyją – prychnął.
– Nie mów tak! – wrzasnęłam i zacisnęłam dłonie w pięści. Spojrzał na moje ręce z drwiną w oczach.
– Idę o zakład, że nie żyją – kpił ze mnie dalej.
– Nie – jęknęłam.
– Albo po prostu cię zostawili… – Teraz moja koszulka była mokra od łez, które płynęły niekontrolowanie. – Jezu, jesteś jak ona – rzucił zirytowanym głosem. Zmarszczył brwi i zniesmaczony kopnął moją rękę stopą.
– Jak kto?
Zignorował moje pytanie. Grymas na jego twarzy stał się jeszcze wyraźniejszy i teraz chłopak wyglądał na bardziej podłego.
– Kiedyś to zrobię, wiesz? – stwierdził nienawistnym tonem.
– Co zrobisz? – zapytałam drżącym głosem.
Zacisnął dłonie w pięści i spojrzał na mnie gniewnie. Nagle poczułam, że powinnam stąd uciec, więc zaczęłam się wycofywać. Odsuwałam się od niego, wciąż na podłodze, ale on podążał za mną.
– Zabiję cię. Tak jak zabiłem ją. To jedyny sposób.
Keiran przez wiele lat przypominał mi o tej obietnicy. Groził mi subtelnie, by wzbudzić we mnie strach, i to działało. Niewielkim wysiłkiem mieszał mi w głowie. Willow mówiła, że ryje mi banię. Ja to nazywałam torturami.
Zamyślona wjechałam na podjazd przed moim domem. Mój mózg jeszcze nie ogarniał, co się wydarzyło w aptece.
On mnie dotknął.
Przez ten miniony rok naiwnie myślałam, że mu przejdzie… albo nigdy tu nie wróci. Moje serce biło mocniej na myśl, że miałby nigdy nie wrócić, chociaż wiedziałam, że to było niemożliwe. Musiał skończyć ostatnią klasę liceum, którą według niego mu odebrałam.
Byłam sobą zniesmaczona i mdliło mnie przez to, co czułam do kogoś, kto mnie tak głęboko nienawidził. Wcześniej za bardzo się bałam go zapytać, jak planuje mnie skrzywdzić, ale wcale nie musiałam tego robić. Keiran był wystarczająco niebezpieczny, a sprowokowany…
Potrząsnęłam głową, pozbywając się tej myśli. Przez chwilę się zastanawiałam, czy powinnam powiedzieć cioci o Keiranie. Zaczynało do mnie docierać, że przestaję sobie z nim radzić, ale z drugiej strony nie wiedziałam, jak daleko on się posunie, więc nie chciałam jej w to mieszać.
Czułam się naprawdę osamotniona.
Weszłam do domu i zawołałam ciocię. Odpowiedziała niemrawo, a ja domyśliłam się, co właśnie robi. Zastałam ją w salonie oglądającą powtórki Synów Anarchii. Myślę, że podkochiwała się w Charliem Hunnamie.
Ona i Willow wręcz śliniły się na jego widok, gdy pojawiał się na ekranie. Musiałam przyznać, że jego gburowata zarozumiałość była nawet seksowna. Przypominał mi kogoś ciemnowłosego, bezwzględnego i przystojniejszego.
Padłam na sofę obok niej i spojrzałam na zegarek. Było sobotnie popołudnie, a ja nie miałam w planach niczego ekscytującego. Tydzień temu Willow wyjechała na dwumiesięczny obóz organizowany przez uczelnię. Moja przyjaciółka była ambitna – pomimo swoich dziwactw i tak dalej.
– Lake, wiesz, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim, prawda? – zapytała, nie odrywając wzroku od ekranu.
Wiedziałam, że to mnie czeka.
– Tak, wiem, ciociu Carriso.
Wciąż nie omówiłyśmy tego, co wydarzyło się w szkole. Cieszyłam się, że na mnie nie patrzy, bo gdybym spojrzała jej w oczy, wylałyby się ze mnie cały ból i cierpienie gromadzone od dziesięciu lat.
– Chcesz o nim porozmawiać?
Obróciłam głowę w jej stronę, niezdolna ukryć swojej reakcji.
– O kim? – zapytałam rozdygotana.
– O Keiranie Mastersie. Ta psycholog ze szkoły o nim wspominała – odparła i rzuciła mi spojrzenie, które mówiło, że nie wierzy w moją wymówkę o przegrzaniu, ale ja nie mogłam wyznać jej prawdy. Moja ciocia