NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ - Ken Follett страница 40

NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ - Ken Follett

Скачать книгу

Jest piękny – powiedziała. – Hrabina musiała spędzić nad nim co najmniej rok.

      – Moja matka ma gust.

      – Jaka ona jest?

      – Cudowna. – Guillaume się uśmiechnął. – Chociaż pewnie każdy chłopiec uważa, że jego matka jest cudowna.

      Ragna nie była tego taka pewna, lecz przemilczała to.

      – Uważam, że szlachetnie urodzona kobieta powinna robić z tkaninami, co jej się żywnie podoba – ciągnął Guillaume i Ragna miała wrażenie, że zaraz będzie zmuszona wysłuchać uprzednio przygotowanej tyrady. – Prząść, tkać, barwić, cerować, haftować i rzecz jasna, prać. Kobieta powinna rządzić światem tkanin, tak jak jej mąż rządzi swymi włościami. – Powiedział to tak, jakby szedł na wyjątkowo hojne ustępstwo.

      – Nienawidzę tego – odparła beznamiętnie.

      – Nie haftujesz? – Był wyraźnie zdumiony.

      Powstrzymała się od wymijającej odpowiedzi. Nie chciała, żeby miał o niej błędne wyobrażenie. Jestem, jaka jestem, pomyślała.

      – Dobry Boże, nie!

      – Dlaczego? – spytał skonsternowany.

      – Jak większość ludzi, kocham piękne stroje, ale nie chcę ich robić. Nudzi mnie to.

      – Nudzi? – Wyglądał na rozczarowanego.

      Może powinna zaprezentować mu się z nieco bardziej pozytywnej strony.

      – Nie sądzisz, że szlachetnie urodzone panny mają też inne obowiązki? Co się dzieje, kiedy mąż rusza na wojnę? Ktoś przecież musi ściągać podatki i wymierzać sprawiedliwość.

      – Tak, oczywiście, w wyjątkowych sytuacjach.

      Ragna uznała, że wyraziła się dość jasno. Postanowiła przyznać mu rację, by uspokoić nieco emocje.

      – Właśnie to mam na myśli – odparła, choć wcale tak nie myślała. – W wyjątkowych sytuacjach.

      Guillaume odetchnął z ulgą i natychmiast zmienił temat.

      – Cudowny widok – rzekł.

      Z zamku roztaczał się widok na okolice, tak by zawczasu można było dostrzec nadciągającą wrogą armię i przygotować się do odparcia ataku. Albo do ucieczki. Z tego samego powodu z murów twierdzy było widać morze. Guillaume patrzył jednak na miasto. Rzeka Divette meandrowała wśród krytych strzechą drewnianych chat i wpływała do morza. Na uliczkach roiło się od wozów jadących na przystań lub stamtąd wracających. Ich drewniane koła wzbijały kurz znad wypalonych słońcem dróg. Zgodnie z obietnicą złożoną Wilwulfowi przez hrabiego, wikingowie już tu nie cumowali, lecz przy nabrzeżu i nieco dalej kotwiczyło kilka obcych łodzi. Do portu wpływała właśnie francuska łódź. Sądząc po jej zanurzeniu, przewoziła żelazo albo kamienie. Za nią, z oddali, nadciągał angielski statek.

      – Miasto handlowe – zauważył Guillaume.

      Ragna wyczuła w jego głosie pogardę.

      – A jakim miastem jest Reims?

      – Świętym – odparł bez wahania. – Dawno temu Chlodwig, król Franków, został tam ochrzczony przez biskupa Remigiusza. Podczas ceremonii pojawił się biały gołąb z fiolką zwaną Świętą Ampułką. Zawierała krzyżmo, święty olejek, którego używano do wielu koronacji.

      Dziewczyna była pewna, że w Reims, oprócz cudów i koronacji, na pewno kwitnie handel, lecz kolejny raz ugryzła się w język. Kiedy rozmawiała z Guillaume’em, miała wrażenie, że bez przerwy musi uważać na to, co mówi.

      Zaczynała tracić cierpliwość.

      – Zejdziemy? – spytała, uznawszy, że spełniła już swój obowiązek, po czym dodała nieszczerze: – Nie mogę się doczekać, kiedy pokażę ten piękny szal matce.

      Zeszli po drewnianych schodach do wielkiej sieni. Nie widząc nigdzie Genevieve, przeprosiła wicehrabiego i udała się do komnat rodziców. Hrabina przeglądała zawartość szkatułki, wybierając szpilę do sukni.

      – Witaj, moja droga – powiedziała. – Jak sprawy między tobą a Guillaume’em? Wydaje się uroczy.

      – Jest bardzo zżyty ze swoją matką.

      – To dobrze.

      Ragna pokazała jej szal.

      – Wyhaftowała to dla mnie.

      Genevieve wzięła szal do rąk i przyjrzała mu się z podziwem.

      – To miło z jej strony – stwierdziła.

      – Och, matko, on mi się nie podoba – wyznała Ragna, która nie mogła już dłużej udawać.

      Hrabina mruknęła poirytowana.

      – Po prostu daj mu szansę, dobrze?

      – Próbowałam. Naprawdę.

      – Na litość boską, czego mu brakuje?

      – Chce, żebym zajmowała się tkaninami.

      – To oczywiste, kiedy będziesz hrabiną. Chyba nie sądzisz, że sam powinien szyć sobie ubrania?

      – Jest nadęty.

      – Wcale nie. Wymyślasz! Jest idealnym kandydatem na męża.

      – Wolałabym umrzeć, niż za niego wyjść.

      – Musisz przestać usychać z tęsknoty za tym wielkim Anglikiem. Nie był dla ciebie dobrą partią, a poza tym wyjechał.

      – Tym bardziej żałuję.

      Genevieve odwróciła się, żeby spojrzeć na córkę.

      – Posłuchaj mnie. Nie możesz być dłużej panną. Ludzie zaczną gadać, że nigdy nie znajdziesz męża.

      – Może to prawda.

      – Nawet tak nie mów. Świat to nie miejsce dla samotnej szlachetnie urodzonej kobiety. Żaden z niej pożytek, a wciąż potrzebuje strojów, klejnotów, koni i służby. Ojciec ma dość płacenia za to wszystko i niedostawania niczego w zamian. Co więcej, mężatki nienawidzą takich kobiet, myślą bowiem, że chcą im ukraść mężów.

      – Mogłabym zostać zakonnicą.

      – Wątpię. Nigdy nie byłaś szczególnie pobożna.

      – Zakonnice śpiewają, czytają i opiekują się chorymi.

      – A czasami zakochują się w innych zakonnicach, ale tobie to chyba nie grozi. Pamiętam tę zepsutą dziewczynę z Paryża, Constance.

Скачать книгу