Zależna od mafii. Ada Tulińska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zależna od mafii - Ada Tulińska страница 15
– Musisz pamiętać, że należysz teraz do mnie. Twoje życie już nigdy nie będzie takie samo. – Zacząłem masować przez materiał jej delikatną skórę.
– Myślałam, że po wykonaniu zadania ja i tata będziemy wolni od waszych brudnych interesów. – Spojrzała na mnie poważnie przez ramię.
– Nie do końca. Nigdy.
Delikatnie przygryzała usta, sprawiając, że mój wzrok co chwilę tam wędrował.
– Zapewnię wam względny spokój, ale pamiętaj, że nie da się odejść z mafii i nie oglądać się za siebie.
– Co robisz? – zapytała cicho. Nasze twarze niemal się zetknęły, a usta dzieliło tylko kilka milimetrów. Nie odpowiedziałem, zacząłem podciągać jej sukienkę. Coś podpowiadało mi, że nie jest ze sobą szczera, kiedy mnie odpycha. Jej ciało pokryła gęsia skórka, jej źrenice się poszerzyły, wilgotny język prześlizgnął się po miękkich wargach. Chwyciłem ją za włosy i odgiąłem jej twarz, tak by upewnić się, że mnie widzi. Następnie włożyłem dwa palce do jej ust. Jej źrenice rozszerzyły się jeszcze bardziej, kiedy zdała sobie sprawę, że zaraz je w nią wsunę.
Zadrżała, kiedy wyjąłem palce z ust i powoli zacząłem opuszczać je niżej.
Nagle rozległ się sygnał domofonu, a po chwili uchyliły się drzwi. Obróciliśmy głowy w kierunku wejścia.
– Szefie, przeczesaliśmy okolicę, ale… – Aleks zatrzymał się w pół słowa i zakłopotany odwrócił głowę. – Widzę, że się znalazła.
Chrząknął zdezorientowany.
– Wynoś się – warknąłem nieprzyjemnie.
– Szefie, ale pański ojciec do nas dzwonił, to coś pilnego – wymamrotał Aleks w stronę obrazu przedstawiającego konia w galopie. Cholera. Muszę oddzwonić. Eduardo nie należy do cierpliwych, a ewentualne problemy załatwia za pomocą pistoletu. Julia, korzystając z okazji, wyswobodziła się z moich objęć, chwyciła teczkę i usiadła na kanapie.
Wyjąłem telefon z kieszeni i kiwnąłem na Aleksa, żeby wyszedł na zewnątrz.
6
Julia
Dokładnie przyjrzałam się przyniesionym przez Filipa dokumentom. Nikolaj Aristow. Nasz cel był przystojny, bogaty i jak się zdążyłam zorientować, otoczony wianuszkiem pięknych kobiet. Nie wiem, dlaczego Filip myślał, że mógłby się mną zainteresować. Nie byłam przecież kusicielką ani nic z tych rzeczy.
Gdy proponowałam mu współpracę, nie zdawałam sobie sprawy, na co się piszę. Teraz opadły mnie wątpliwości. A co, jeżeli zawiodę? Wiedziałam, że muszę wykonywać każde jego polecenie, bo inaczej skrzywdzi tatę.
W dokumentacji wyczytałam, że za tydzień Aristow organizuje aukcję charytatywną, i uznałam, że to może być dobry punkt zaczepienia.
Filip wrócił do salonu i spojrzał na mnie drapieżnie. Od razu przeszył mnie dreszcz, a w głowie pojawiła się scena sprzed kilkunastu minut. Dlaczego tak ze mną pogrywał? Jego gorący wzrok od razu rozbudzał we mnie pożądanie. Nie mogłam nad tym zapanować.
– Mogłabym wystawić na aukcję usługę zaprojektowania ogrodu. – Pomachałam mu teczką przed nosem. – Aristow będzie tam osobiście.
Chciałam odwrócić jego i swoją uwagę od napięcia, które między nami narastało. Wziął dokument i zaczął go analizować. Ciemne oczy powoli przesuwały się po tekście.
– Zdążysz załatwić mi mieszkanie, firmę i jakieś odpowiednie ciuchy? – Tu spojrzałam na jedwabną halkę, którą niektórzy chyba mylili z sukienką.
Filip kiwnął głową i wyjął telefon. Kolejne dni minęły jak z bicza strzelił. Siedziałam w spa, zaliczając kolejne zabiegi upiększające i w miarę możliwości czytając Dostojewskiego, Puszkina i Bułhakowa. Miałam wrażenie, że na mojej skórze nie zostawiono ani grama mojego naskórka. Fryzjerka podcięła mi lekko włosy, cmokając nad moimi rozdwojonymi końcówkami. Filip pozostawił jej dokładną instrukcję: włosy mają zostać długie i ma ściąć jedynie to, co konieczne.
– Nie, nie, nie! – Pokręcił z niesmakiem głową, kiedy wyszłam z przymierzalni.
Obróciłam się, a bordowa sukienka boho zawirowała.
– Musisz wyglądać na kobietę z klasą, a nie na podlotka z plaży.
Skrzywiłam się.
– Przede wszystkim muszę się wyróżniać i zwracać na siebie uwagę.
– Cóż, tak. Ale w pozytywny sposób. Następna. – Wrócił wzrokiem do telefonu. Nie wierzyłam, że ze mną tutaj siedzi. Westchnęłam z frustracją i zniknęłam za zasłoną. Założyłam czarną i niepokojąco krótką sukienkę, która ciasno opinała moje ciało. Poprawiłam biust w obawie, że zaraz wyskoczy mi na zewnątrz. Wyszłam z przymierzalni znowu z niezadowoloną miną.
Filip uniósł wzrok i jego źrenice się rozszerzyły.
– Lepiej – mruknął, zatrzymując się na moim biuście.
– Żartujesz? Wyglądam jak stała bywalczyni dzielnicy Czerwonych Latarni, a nie kobieta z klasą. – Obciągnęłam materiał, tak żeby chociaż zasłaniał mi pupę. – To elegancka gala, a nie klub go-go.
Ściągnął usta i wstał. Zniknął między półkami sklepu, widziałam czubek jego głowy, kiedy rozmawiał z ekspedientką. Niewysoka blondynka z czerwonymi policzkami zaczęła szybko przeglądać wieszaki. W końcu wrócili do mnie z kilkoma propozycjami. Dziewczyna natychmiast skrzywiła się ostentacyjnie.
– Brat wybrał dla pani długie suknie z nowej kolekcji – powiedziała niepewnie i podała mi wieszaki.
– Brat? – Uniosłam brwi i spojrzałam na Filipa.
– Nie jestem jej bratem – sprostował natychmiast, a dziewczyna zrobiła rozczarowaną minę.
Miałam ochotę powiedzieć jej, żeby go sobie wzięła.
– Dziękujemy – odrzekłam z kwaśną miną i znowu zniknęłam za kotarą.
Moje dłonie od razu powędrowały do ciemnogranatowej propozycji. Suknia była okazała. Włożyłam ją przez głowę i obciągnęłam na biust. Materiał na brzuchu był lekko przezroczysty, przetkany kilkoma granatowymi tasiemkami, dekolt w serduszko, cienkie ramiączka oplatały moje szczupłe ramiona, matowy tiul spływał swobodnie i bardzo ładnie się układał. Wyglądałam w niej jak cholerna księżniczka, niegrzeczna, seksowna księżniczka. Idealnie pasowała do mojej jasnej cery, nadając mi charakter królowej śniegu.
Wyszłam