Zaginione laleczki. Ker Dukey
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaginione laleczki - Ker Dukey страница 12
– Przeszukałem też Google pod kątem lalek z ludzkimi włosami – kontynuuje. – I wierz lub nie, ale takie, kurwa, istnieją. Okazuje się, że niektórzy traktują swoje hobby śmiertelnie poważnie. Chcą czegoś prawdziwego. Problem w tym, że ci zapaleni kolekcjonerzy są pewni, że włosy pochodzą od osób, które oddały je dobrowolnie. A nie od pieprzonych zwłok. Jezu.
Pączek, który wcisnąłem w siebie wcześniej, by dodać sobie chociaż trochę energii, przewraca mi się w żołądku.
– Czy te lalki są drogie?
Drogie zazwyczaj oznacza ekskluzywne. A to zawęża pole poszukiwań.
– Bardzo. Zwykle ceny takich lalek są trzykrotnie, a czasem nawet pięciokrotnie wyższe niż zwykłych. – Stuka palcem ekran. – Na nasze szczęście są tylko trzy strony internetowe, które oferują takie drogie lalki. Nasi informatycy przeszukują je w poszukiwaniu czegokolwiek, co może się przydać. Znajdą adresy IP, może nawet fizyczne adresy sprzedawców…
– Wydrukuj dla mnie listę tych stron. – Ściskam mocno grzbiet nosa i głośno wypuszczam powietrze. – To już coś. Mamy więcej poszlak niż miała Jade.
Marcus kiwa głową z pocieszającym uśmiechem.
– Robimy wszystko, co w naszej mocy, by ją znaleźć. Każdy z nas odczuwa tę stratę – mówi, po czym wskazuje mi drzwi machnięciem ręki. – A teraz… Nie masz przypadkiem innej sprawy do rozwiązania? Davis i Jacobs są już na miejscu zbrodni. Może powinieneś tam pojechać?
A może nie…
Marcus daje mi wymówkę. Jego oczy świecą i widzę, że gramy w jednej drużynie. Mogę mu zaufać. Będzie mnie informował na bieżąco i zrobi wszystko, by odnaleźć Jade.
– Jasne. Masz mnie o wszystkim informować, nawet o tym, co uznasz za nieważne. Chcę znać każdy pieprzony szczegół, a Stanton nie musi o niczym wiedzieć. Czy to jasne? – mruczę.
Potakuje i rozluźnia krawat.
– Jak słoneczko.
Przy drzwiach Marcus woła mnie raz jeszcze.
– Znajdziemy ją, Dillon – zapewnia.
Odpowiadam mu skinieniem głowy.
– No pewnie, kurwa, że tak.
Wypuszczam powietrze i szybko łapię za wydrukowaną listę, po czym wychodzę z jego gabinetu.
Znajdziemy ją.
Nie biorę pod uwagę żadnej innej opcji.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
~ Północ ~
Jade
– MOGĘ PUŚCIĆ PIOSENKĘ? – PYTA MACY, trzymając w małych rączkach szkatułkę z pozytywką. – Proszę.
Podnoszę wzrok znad podręcznika i marszczę brwi.
– Ostatnim razem przekręciłaś pokrętło za mocno i tatuś musiał to naprawiać.
Jej dolna warga zaczyna drżeć, a mnie natychmiast dopada poczucie winy.
– Uch – wzdycham w końcu, odrzucając książkę na łóżko. – Niech ci będzie. Przekręć trzy razy. Kiedy poczujesz opór, nie kręć na siłę, okej?
Siostra uśmiecha się od ucha do ucha i zaczyna nakręcać starą pozytywkę. Jej oczy błyszczą z podekscytowania, gdy odkłada pudełeczko na nocną szafkę, która stoi pomiędzy naszymi łóżkami.
– Gotowa?
– Gotowa.
Podnosi wieczko i obydwie słyszymy słodkie dźwięki muzyki. Mała baletnica w jasnoróżowym stroju obraca się w rytmie piosenki. Macy nie odrywa od niej wzroku, radosna i uśmiechnięta.
Budzę się nagle. Mam wrażenie, że wciąż słyszę tę melodię. Kiedy tylko przypominam sobie, gdzie jestem, natychmiast pragnę powrócić do krainy snów. Na jawie przeżywam jedynie koszmary.
Widzę, jak coś wpada przez okno mojej celi i cicho upada na podłogę. To koperta. Podchodzę do niej na słabych, rozdygotanych nogach. Jest zaadresowana do Niegrzecznej Laleczki.
Marszczę czoło i rozrywam papier, by przeczytać list napisany różową, świecową kredką.
Niegrzeczna Laleczko,
zapraszam Cię na herbaciane przyjęcie.
Ubierz się ładnie i bądź na czas!
Całuski,
Zniszczona Laleczka.
Ten liścik… Wydaje się, jakby był napisany przez dziecko. Wciąż gapię się na niego z rozdziawionymi ustami, kiedy nagle przez kraty wpada kawał jasnoniebieskiego materiału. Falbaniasta sukienka spada na ziemię.
– Przyjęcie zaczyna się za dziesięć minut – szepcze Macy po drugiej stronie drzwi. – Goście już się schodzą.
Nagle w moim sercu rodzi się nadzieja. Jeśli siostra mnie wypuści, zdołam uratować całą naszą trójkę. Od zeszłej nocy nie widziałam ani nie słyszałam Benny’ego. To może być nasza szansa na ucieczkę.
Szybko wkładam sukienkę przez głowę. Pasuje niemal idealnie. Głęboki dekolt odsłania sporą część mojego biustu. Dół jest falbaniasty i sięga mniej więcej do połowy uda. Rękawy są długie i zakrywają moje ręce aż po nadgarstki. Ktoś spędził sporo czasu, przyszywając do nich koronkowe ozdoby.
– Macy – szepczę najciszej jak potrafię, z obawy, że Benny może jednak być gdzieś w pobliżu. – Macy, jeśli możesz, otwórz drzwi. Zabiorę nas stąd.
– Okej – mruczy.
Gdy drzwi się otwierają, od razu wyglądam na zewnątrz. Zerkam w stronę korytarza, który prowadzi do naszego piekła. A kiedy odwracam głowę, widzę swoją siostrę, stojącą przede mną w pięknej, różowej sukience. Posyła mi promienny uśmiech, po czym wyciąga białą szmatkę w kierunku mojej twarzy. Nagle wszystko przechodzi w czerń.
Budzi mnie ta sama melodia ze starej pozytywki, którą słyszałam wcześniej. Tym razem jest jednak głośniejsza. Próbuję uchylić powieki, choć oczy strasznie mnie pieką. Z ich kącików wypływa jakaś ciecz. Mrugam kilka razy, by pozbyć się łez i dopiero wtedy zauważam, gdzie jestem. Siedzę w różowym pokoju. Są tu różowe ściany, różowe pluszowe zabawki i różowa kołdra na niewielkim łóżku. To pomieszczenie wygląda jak idealny pokój dla małej dziewczynki.
Czuję w nadgarstkach jakiś tępy ból. Gdy próbuję je podnieść, zauważam, że są związane. Nie mogę poruszyć rękami. W ogóle nie mogę się ruszać. Siedzę przywiązana do krzesła przy niedużym stoliku. Na blacie stoją szklane filiżanki i talerze. A na talerzach leżą stosy smakowitych ciastek.
Zauważam