Pokusa ZŁA. M. Robinson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pokusa ZŁA - M. Robinson страница 25
Nigdy nie prosiłem, by za coś zapłaciła. Zarabiałem wystarczająco dużo pieniędzy, żeby utrzymywać nas oboje i moją rodzinę. Chciałem dać jej możliwość zaoszczędzenia jak najwięcej, bo zdawałem sobie sprawę, że nie zostanie u mnie na zawsze, choć bardzo bym tego pragnął. Ysabelle chciała od życia czegoś więcej i wiedziałem to z chwilą, gdy spojrzałem w jej jasnozielone oczy. Nie potrafiłem tego zrozumieć, ale wiedziałem, że nigdy nie była naprawdę szczęśliwa… To, co osiągnęła lub uzyskała, nie miało znaczenia, bo zawsze czegoś brakowało.
Któregoś dnia zamówiła pizzę i uparła się, że za nią zapłaci. Kiedy przyjechał dostawca, brała akurat prysznic, więc chwyciłem jej portfel, by wyjąć gotówkę, i zobaczyłem jej prawo jazdy. Data urodzenia wprawiła mnie w osłupienie. Miała dopiero szesnaście lat. Była jeszcze dzieckiem i wyglądało na to, że przed czymś ucieka.
Nie miałem pojęcia, przed czym, i miało pozostać to dla mnie zagadką przez kolejną dekadę.
W tamtym momencie wiedziałem, że stanie się częścią mojego życia, a ja jej.
I zrobię wszystko, co w mojej mocy, by ją chronić.
Teraz.
I zawsze.
CZTERNAŚCIE
Jaxon Deen.
Człowiek ten zmienił moje życie bardziej, niż kiedykolwiek mogłabym się spodziewać. Byłam VIP-em prawie od roku i wydawało mi się, że wiem już wszystko, widziałam wszystko i doświadczyłam wszystkiego. A jednak się myliłam. Ponieważ to okazało się niczym w porównaniu z tym, co mnie czekało, a wszystko z powodu mężczyzny i moich własnych wyborów.
Chciałabym móc powiedzieć, że cała sytuacja było jego winą, że miał wpływ na moje czyny, lecz po co kłamać.
To ja.
Nikt inny, tylko ja.
Naprawdę nie mam pojęcia, skąd wzięły się te wszystkie emocje, uczucia, oddanie, podziw i miłość. Żyłam i oddychałam dla niego, schwytał mnie niczym pająk w sieć swoich kłamstw i podstępów, a najgorsze jest to, że wierzyłam w każde słowo, w każdą obietnicę. Za każdym razem, gdy mnie dotykał i powtarzał, że jestem tą jedyną.
Naprawdę to czułam.
Szczerość.
Pasję.
Myślałam o nim, kiedy spoczywałam w jego ramionach i kiedy zostawałam sama. To nie miało znaczenia, że spotykałam się z innymi klientami, zarówno z kobietami, jak i mężczyznami, na orgiach, w trójkątach. Nazwa nie miała znaczenia, po prostu to robiłam.
Oni dostawali tylko moje ciało.
Serce należało do Jaxona.
To uderzyło we mnie niczym rozpędzony samochód, nie wiadomo skąd. Nie dostrzegałam tego, dopóki nie było za późno. Stał się dla mnie utrzymującym przy życiu respiratorem, jedynym celem mojej codziennej egzystencji.
Z początku myślałam, że to gra, w której byłam kotkiem, a on myszką, jednak nigdy nie miałam w niej szans. Skończyłam dwadzieścia lat i w swoich oczach stałam się osobą dorosłą, kobietą. Wówczas poznałam Jaxona i okazało się, że jednak wciąż byłam dzieckiem żyjącym we własnej fantastycznej wizji świata.
A wszystko to zaczęło się i skończyło słowami „kocham cię”.
Przez te dwa pieprzone słowa inni mężczyźni przestali mieć znaczenie.
Na milion sposobów próbowałam usprawiedliwić swoje zachowanie, zrzucając winę na ojca, Landona i własną głupotę. Zakochałam się po uszy w kimś, kto nigdy do mnie nie należał. Nie był mój i mogłam jedynie udawać, że jest inaczej.
W jednej kwestii Madam miała rację.
Nigdy nie mów nigdy…
Jaxon był żonaty.
Miał rodzinę.
Wiem, to hipokryzja… Tak… Jestem tego jak najbardziej świadoma.
Spotkałam go na jednej z imprez Madam, wypatrzyłam z drugiego końca pokoju. Brzmi jak z bajki, prawda? Na koniec powinno być: „i żyli długo i szczęśliwie”. A jednak nie, nawet się na to nie zapowiadało.
Natychmiast go rozpoznałam: zajmował się polityką, uważano go za przykład idealnego męża i ojca. Należał także do grona przyjaciół mojego taty. Był o wiele starszy ode mnie, mogłabym uchodzić za jego córkę, ale wciąż był cholernie seksowny: wysoki i przystojny, o czekoladowych oczach, ze szczęką pokrytą popołudniowym zarostem i pachnący koniakiem. A ten sposób, w jaki na mnie patrzył i kiedy nie patrzył… Oddziaływał na mnie, nawet gdy nie było go w pobliżu, natomiast gdy znajdywał się obok, czułam dziwny ucisk.
Wiem, co ci chodzi po głowie, i pewnie masz rację… Może zrobiłam to z zemsty… Lub ze złośliwości… Ale wówczas nie patrzyłam na to w ten sposób.
Kiedy byłam z Jaxonem, często myślałam o swoim ojcu i jego kochance. Po raz pierwszy, odkąd odkryłam jego namiętność do innej kobiety, tej, z którą miał dzieci… porównywałam się z nią i utożsamiałam, choć widziałam tylko raz w życiu. Byłam nią… Kochałam mężczyznę, pragnęłam mieć go za wszelką cenę, wpływać na niego, kształtować, jak tylko mogłam. Nienawidziłam siebie za to. Im głębiej się w nim pogrążałam, tym bardziej zatracałam własne ja.
Już nie rozpoznawałam osoby patrzącej na mnie z lustra, a może nigdy tego nie potrafiłam.
– Śliczna dziewczynko, jesteś taka urocza, taka ciepła i miękka – rozwodził się, przesuwając koniuszkami palców w górę i w dół od mojej szyi do biodra. – Twój zapach uzależnia. Nigdy mi ciebie nie jest dość, czy w małych, czy w dużych dawkach. Gdy jestem z tobą, zawsze odczuwam niedosyt. Wiesz o tym?
– Wiem – wymruczałam, rozkoszując się dotykiem jego dłoni.
– Pewnego dnia ożenię się z tobą. Będziesz matką moich dzieci, a ja będę kochał cię po wsze czasy i nigdy nie wypuszczę. Jesteś moja, Brooke, tylko moja.
Uśmiechnęłam się na tę myśl.
– Chciałbym spróbować dziś czegoś nowego. Ufasz mi?
– Tak… – Westchnęłam, zatracając się w nim. Kołysał mnie swoim głębokim oddechem, ruchami i pieszczotami. Grał na mnie jak na ulubionym instrumencie, nie mogąc przestać. Znał moje ciało lepiej niż ja sama, choć też wiele się nauczyłam: co lubię, co uwielbiam, a czego nigdy nie mam dość.
Moje zachcianki, potrzeby.
Wszystko