Zima świata. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zima świata - Ken Follett страница 29

Zima świata - Ken Follett

Скачать книгу

córkę do Ameryki. Przyjechała rok temu i nie miała nic. Organizacja dobroczynna opłaciła jej naukę w szkole z internatem, do której chodziła Daisy. Były rówieśniczkami, skończyły dziewiętnaście lat. Eva nie miała gdzie się podziać w czasie letnich wakacji, więc Daisy pod wpływem impulsu zaprosiła ją do siebie.

      Matka Daisy, Olga, początkowo oponowała.

      – Cały rok spędzasz w szkole, a ja nie mogę się doczekać lata, kiedy przyjeżdżasz do domu.

      – Ona jest naprawdę fajna, mamo – przekonywała Daisy. – Miła, wyluzowana i lojalna.

      – Pewnie ci jej żal, bo musiała uciekać przed nazistami.

      – Nie obchodzą mnie naziści, po prostu ją lubię.

      – To dobrze, ale czy musi z nami mieszkać?

      – Mamo, ona nie ma dokąd pojechać!

      W końcu Olga jak zwykle ustąpiła córce.

      *

      – Są snobkami? – zdziwiła się Eva. – Ciebie nikt nie potraktuje z góry!

      – Ależ tak.

      – Jesteś taka ładna i pełna życia.

      Daisy nie chciało się zaprzeczać.

      – Nie znoszą mnie za to.

      – I jesteś bogata.

      To prawda: ojciec Daisy był bogaty, a matka odziedziczyła fortunę. Daisy dostanie pieniądze, gdy skończy dwadzieścia jeden lat.

      – To nic nie znaczy. W tym mieście liczy się to, że ktoś ma pieniądze od dawna, a jeżeli pracujesz, jesteś nikim. Śmietanka to ci, którzy żyją z milionów odziedziczonych po pradziadach. – Daisy mówiła tonem wesołej drwiny, pod którą skrywała niechęć.

      – Poza tym twój ojciec jest sławny! – zauważyła Eva.

      – Uważają go za gangstera.

      Dziadek Daisy, Josef Vyalov, był właścicielem barów i hoteli. Jej ojciec, Lev Peshkov, za zyski z tej działalności wykupywał kulejące teatry wodewilowe i urządzał w nich kina. Teraz należało do niego także hollywoodzkie studio filmowe.

      – Jak ludzie mogą tak mówić? – oburzyła się Eva.

      – Myślą, że trudnił się przemytem, i prawdopodobnie mają rację. Bo nie wyobrażam sobie, w jaki inny sposób można było zarabiać na barach w czasie prohibicji. Dlatego mamie nigdy nie zaproponują członkostwa w Stowarzyszeniu Dam Buffalo.

      Zerknęły na Olgę, która siedziała na łóżku Daisy i czytała „Buffalo Sentinela”. Na zdjęciach z młodości Olga wyglądała jak zwiewna piękność, a teraz była tęga i brzydka. Przestała o siebie dbać, mimo to z zapałem chodziła z Daisy na zakupy i szastała pieniędzmi bez opamiętania, żeby córka wyglądała jak marzenie.

      Olga podniosła głowę znad gazety.

      – Nie wiem, czy tym ludziom przeszkadza, że twój ojciec był przemytnikiem, moja droga. Ale jest rosyjskim emigrantem i kiedy już wybierze się na mszę, to do rosyjskiej cerkwi prawosławnej przy Ideal Street. W ich oczach to niewiele lepsze, niż gdyby był katolikiem.

      – To niesprawiedliwe – oburzyła się Eva.

      – Powinnam cię uprzedzić, że Żydów też za bardzo nie lubią – odezwała się Daisy. Eva była w połowie Żydówką. – Wybacz, że nie owijam w bawełnę.

      – Nie przeszkadza mi to. W porównaniu z Niemcami tu jest jak w ziemi obiecanej.

      – Ale nie powinnaś czuć się zbyt pewnie – ostrzegła Olga. – W tej gazecie piszą, że wielu amerykańskich przemysłowców nienawidzi prezydenta Roosevelta, za to podziwia Adolfa Hitlera. Wiem, że to prawda, bo ojciec Daisy jest jednym z nich.

      – Polityka to nudy – prychnęła Daisy. – Czy w „Sentinelu” nie ma niczego ciekawego?

      – Owszem, jest. Muffie Dixon ma być przedstawiona na brytyjskim dworze królewskim.

      – Tej to się poszczęściło – zauważyła gorzko Daisy, która nie zdołała ukryć zazdrości.

      – Panna Muriel Dixon, córka Charlesa „Chucka” Dixona poległego w czasie wojny we Francji, w przyszły wtorek zostanie przedstawiona w pałacu Buckingham przez żonę ambasadora Stanów Zjednoczonych, panią Robertową W. Bingham.

      Daisy już dość się nasłuchała o Muffie Dixon.

      – Byłam w Paryżu, ale w Londynie jeszcze nie – powiedziała do Evy. – A ty?

      – Ani tam, ani tam. Pierwszy raz opuściłam Niemcy, wypływając statkiem do Ameryki.

      – O rety! – wykrzyknęła nagle Olga.

      – Co się stało? – spytała Daisy.

      Matka zgniotła gazetę.

      – Twój ojciec zabrał do Białego Domu Gladys Angelus.

      – Och! – Daisy poczuła się tak, jakby ją spoliczkowano. – A obiecał, że zabierze mnie!

      Prezydent Roosevelt zaprosił na przyjęcie stu biznesmenów, chcąc zdobyć ich poparcie dla polityki Nowego Ładu1. Lev Peshkov uważał Franklina D. Roosevelta nieomal za komunistę, lecz zaproszenie do Białego Domu mu pochlebiło. Jednak Olga odmówiła, gdy poprosił, by mu towarzyszyła. „Nie zamierzam udawać przed prezydentem, że jesteśmy normalnym małżeństwem”.

      Lev oficjalnie mieszkał tutaj, w ekskluzywnej przedwojennej rezydencji w stylu domu na prerii, zbudowanej przez dziadka Vyalova, ale większość nocy spędzał w modnym mieszkaniu w śródmieściu, w którym od wielu lat żyła jego kochanka Marga. Na domiar złego wszyscy uważali, że romansuje z największą gwiazdą swojego studia, Gladys Angelus. Daisy rozumiała, dlaczego matka czuje się wzgardzona. Ona czuła się podobnie, gdy ojciec wyjeżdżał z domu i spędzał wieczory z inną rodziną.

      Ucieszyła się, gdy poprosił, by zamiast matki towarzyszyła mu podczas przyjęcia w Białym Domu. Wszystkim się tym pochwaliła. Żaden z jej znajomych nie spotkał prezydenta, wyjątek stanowili tylko młodzi Dewarowie, których ojciec był senatorem.

      Lev nie podał jej dokładnej daty, ale przypuszczała, że zawiadomi ją w ostatniej chwili; to było w jego stylu. Jednak zmienił zdanie albo zapomniał. Tak czy inaczej, znów odrzucił córkę.

      – Przykro mi, skarbie, ale dla twojego ojca obietnice nigdy nie znaczyły zbyt dużo – rzekła matka.

      Eva patrzyła ze współczuciem. Jej litość ubodła Daisy. Ojciec Evy był tysiące kilometrów stąd, być może już nigdy go nie zobaczy, tymczasem biedaczka współczuje przyjaciółce, jakby jej los był gorszy.

      To natchnęło Daisy do buntu. Nie pozwoli, by zła wiadomość zepsuła

Скачать книгу