Zima świata. Ken Follett
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zima świata - Ken Follett страница 32
– No dalej, uporajmy się z tym – ponagliła go Daisy. – Trzeba tak wykombinować, żeby najlepsi gracze dotarli do finału.
Pojawiła się Nora Farquharson, popatrzyła na klęczących ramię w ramię Charliego i Daisy, a potem na diagram.
– Nieźle, mamo, prawda? – zapytał Charlie. Było jasne, że łaknie jej aprobaty.
– Bardzo dobrze. – Kobieta zmierzyła Daisy taksującym spojrzeniem niczym suka, która widzi obcego zbliżającego się do szczeniąt.
– Większość to dzieło Charliego – zaznaczyła Daisy.
– Nie sądzę – odparła bez ogródek pani Farquharson, po czym zerknęła na syna, a następnie znów na Daisy. – Bystra z ciebie dziewczyna. – Zamierzała coś dodać, lecz się zawahała.
– Tak? – spytała Daisy.
– Nic. – Kobieta się odwróciła.
Daisy wstała.
– Wiem, co jej chodzi po głowie – szepnęła do Evy.
– Co takiego?
– Bystra z ciebie dziewczyna, prawie w sam raz dla mojego syna… gdybyś tylko pochodziła z lepszej rodziny.
Eva spojrzała na nią z niedowierzaniem.
– Nie możesz tego wiedzieć.
– Jasne, że mogę. I wyjdę za niego choćby po to, żeby pokazać jego matce, że się myli.
– Och, Daisy, dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, co myślą inni?
– Popatrzmy, jak zawodnicy grają w tenisa.
Daisy usiadła obok Charliego. Może i nie jest przystojny, ale będzie ubóstwiał żonę i zrobi dla niej wszystko. Teściowa to przeszkoda, lecz Daisy była pewna, że da sobie z nią radę.
Wysoka Joanne Rouzrokh serwowała; miała na sobie białą sukienkę ładnie podkreślającą długie nogi. Jej partner deblowy, Woody Dewar, który przewyższał ją wzrostem, podał jej piłeczkę. W jego spojrzeniu Daisy wyczytała, że uważa Joanne za atrakcyjną, może nawet jest w niej zakochany. Jednak on ma piętnaście lat, a ona osiemnaście, więc taki związek nie może mieć przyszłości.
Odwróciła się do Charliego.
– Może mimo wszystko powinnam obejrzeć Namiętność.
Nie wychwycił aluzji.
– Może powinnaś – odparł obojętnie. Właściwa chwila minęła.
Daisy spojrzała na Evę.
– Ciekawe, gdzie można kupić jack russell terriera?
II
Lev Peshkov był najlepszym ojcem, jakiego można zapragnąć, a raczej byłby nim, gdyby spędzał z dziećmi więcej czasu. Bogaty i szczodry, był oprócz tego bardzo inteligentny i doskonale się ubierał. W młodości przypuszczalnie był przystojny i nawet teraz kobiety rzucały mu się na szyję. Syn go uwielbiał i żałował, że tak rzadko go widuje.
– Trzeba było sprzedać tę zasraną odlewnię, kiedy nadarzyła się okazja – powiedział Lev, gdy chodzili po cichej opustoszałej fabryce. – Przynosiła straty nawet przed tym cholernym strajkiem. Powinienem się trzymać kin i barów. – Pokiwał palcem jak nauczyciel. – Ludzie zawsze kupują gorzałę, w dobrych i złych czasach. I chodzą do kina nawet wtedy, gdy ich na to nie stać. Nigdy o tym nie zapominaj.
Greg był pewny, że ojciec nieczęsto popełnia błędy w interesach.
– No to dlaczego ją trzymasz? – spytał.
– Z sentymentu. Kiedy byłem w twoim wieku, pracowałem w takiej fabryce, w Zakładach Putiłowskich w Sankt Petersburgu. – Lev popatrzył na piece, formy, wyciągi, tokarki i stoły. – W gruncie rzeczy tam było o wiele gorzej.
Zakłady Metalowe Buffalo wytwarzały wiatraki wszelkich rozmiarów, w tym ogromne śruby napędowe do statków. Greg z podziwem przyglądał się geometrycznym kształtom zakrzywionych łopatek. Był najlepszy w klasie z matematyki.
– Byłeś inżynierem? – spytał.
Lev uśmiechnął się szeroko.
– Mówię tak ludziom, kiedy chcę im zaimponować – wyjawił. – Prawda jest taka, że doglądałem koni, byłem stajennym. Nigdy nie znałem się na maszynach. Mój brat Grigorij miał do tego smykałkę, wrodziłeś się w niego. Tak czy siak, nigdy nie kupuj odlewni.
– Nie kupię.
Greg miał spędzić lato z ojcem, ucząc się biznesu. Lev dopiero co wrócił z Los Angeles i lekcje Grega właśnie się rozpoczęły. Jednak fabryka go nie ciekawiła. Był dobry z matematyki, lecz interesowała go władza. Marzył, by ojciec zabrał go na jedną ze swoich częstych wycieczek do Waszyngtonu, podczas których lobbował za przemysłem filmowym. Właśnie tam zapadały najważniejsze decyzje.
Z niecierpliwością czekał na lunch, bo on i ojciec mieli się spotkać z senatorem Gusem Dewarem. Greg chciał poprosić senatora o przysługę, ale jeszcze nie uzgodnił tego z ojcem i dręczyła go niepewność.
– Dostajesz wiadomości od brata z Leningradu? – spytał.
Lev pokręcił głową.
– Nie odezwał się od zakończenia wojny. Nie zdziwiłbym się, gdyby nie żył. Wielu starych bolszewików znikło.
– Skoro mówimy o rodzinie, w sobotę spotkałem moją przyrodnią siostrę. Była na pikniku na plaży.
– Dobrze się bawiłeś?
– Jest na ciebie wściekła, wiesz?
– Co znowu przeskrobałem?
– Obiecałeś, że zabierzesz ją do Białego Domu, a pojechałeś tam z Gladys Angelus.
– To prawda, wyleciało mi z pamięci. Chodziło o nagłośnienie Namiętności.
Podszedł do nich rosły mężczyzna w pasiastym garniturze, który raził krzykliwością nawet mimo panującej mody. Dotknął ronda fedory.
– Dobry, szefie.
– Joe Brekhunov odpowiada za bezpieczeństwo w zakładzie – powiedział Lev do syna. – Poznaj mojego syna Grega.
– Siemasz! – rzucił Brekhunov.
Greg podał mu rękę. Jak większość fabryk, również ta miała ochroniarzy, jednak Brekhunov bardziej przypominał zbira niż ochroniarza.
– Wszystko gra? – zapytał Lev.