Świat Zofii. Jostein Gaarder
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Świat Zofii - Jostein Gaarder страница 32
Czas więc na pytanie, w jaki sposób powinno być zorganizowane państwo. (Pamiętasz chyba „państwo filozofów” Platona?). Arystoteles wymienia trzy różne formy państwa. Jedną z nich jest monarchia – co znaczy, że jest tylko jeden najwyższy szef państwa. Aby ta forma państwa była dobra, nie może przekształcić się w tyranię, a więc w taki stan, gdzie jedynowładca rządzi państwem, kierując się wyłącznie własnym dobrem. Drugą dobrą formą państwa jest arystokracja. W państwie arystokratycznym rządzi mniejsza lub większa grupa przywódców. Ta forma państwa powinna wystrzegać się, by nie przeobrazić się w oligarchię, dziś nazwalibyśmy to juntą. Trzecią dobrą formę państwa Arystoteles nazwał politeją, co oznacza demokrację. Również ta forma państwa ma złą stronę. Demokracja może szybko przerodzić się w ochlokrację, czyli rządy tłumu (nawet gdyby tyran Hitler nie był szefem państwa w Niemczech, wszyscy drobniejsi naziści mogliby stworzyć straszliwą ochlokrację).
Pogląd na kobiety
Na koniec powiemy sobie trochę o poglądach Arystotelesa na kobiety. Nie były one niestety równie budujące jak Platona. Arystoteles uważał, że kobiecie czegoś brakuje. Jest „zdeformowanym mężczyzną”. Podczas zapłodnienia kobieta pozostaje bierna, przyjmująca, podczas gdy mężczyzna jest stroną aktywną, dającą. Dziecko dziedziczy jedynie cechy mężczyzny. Arystoteles wierzył, że wszelkie cechy dziecka tkwią gotowe w nasieniu mężczyzny. Kobieta jest jak rola uprawna, która tylko przyjmuje w siebie ziarno i nosi je w sobie, aż wyrośnie, podczas gdy mężczyzna jest „siewcą”. Mówiąc to w sposób prawdziwie Arystotelesowy, mężczyzna daje formę, a kobieta materię.
Że człowiek tak rozumny jak Arystoteles mógł się tak mylić, gdy chodziło o stosunek do płci, jest oczywiście zdumiewające, a poza tym godne ubolewania. Wskazuje nam to jednak na dwie rzeczy: po pierwsze, że Arystoteles nie mógł mieć zbyt dużego doświadczenia, jeśli chodzi o życie kobiet i dzieci. Po drugie, jak zły obrót mogą przyjąć sprawy, kiedy mężczyźni mają wyłączność na filozofię i naukę.
Stosunek Arystotelesa do kobiet został niestety utrwalony, gdyż to jego poglądy, a nie Platona, rozpowszechniły się w średniowieczu. W ten sposób Kościół przejął stosunek do kobiet, który właściwie nie znajduje żadnego uzasadnienia w Biblii. Jezus także nie był wrogiem kobiet!
Na razie na tym kończę, ale obiecuję, że jeszcze się do Ciebie odezwę.
Przeczytawszy rozdział o Arystotelesie półtora raza, Zofia włożyła kartki do żółtej koperty i zaczęła rozglądać się po pokoju. Na podłodze przewalały się książki i segregatory. Z szafy wystawały skarpetki i bluzki, rajstopy i dżinsy. Na krześle przy biurku kłębiła się bezładna plątanina brudnych ciuchów.
Zofię ogarnęła nagle nieprzeparta ochota, by wprowadzić ład. Zaczęła od opróżnienia z ubrań wszystkich półek w szafie. Wyrzuciła rzeczy na podłogę. To ważne, by zacząć od samego początku. Teraz zabrała się do mozolnej pracy, polegającej na starannym składaniu każdej części garderoby i wybieraniu dla niej miejsca. W szafie było siedem półek. Zofia przeznaczyła oddzielną półkę na majtki i koszulki, inną na skarpety i rajstopy, a jeszcze inną na długie spodnie. W ten sposób po kolei zapełniła całą szafę. Nie miała wątpliwości, gdzie powinna umieścić jakąś część ubrania. To, co kwalifikowało się do prania, wsadziła do plastykowej torby, znalezionej na najniższej półce.
Z jedną tylko rzeczą miała problem, nie wiedziała, gdzie ją umieścić. Była to dość zwyczajna biała podkolanówka. I wcale nie o to chodziło, że drugiej do pary brakowało. Ta podkolanówka nigdy nie należała do Zofii.
Dziewczynka przez kilka minut na wszystkie strony oglądała skarpetkę. Nie była oznaczona żadnym imieniem, ale Zofia miała swoje podejrzenia, do kogo mogła należeć. Rzuciła ją na najwyższą półkę razem z torbą pełną klocków Lego, kasetą wideo i czerwoną jedwabną apaszką.
Teraz przyszła kolej na podłogę. Zofia posortowała książki i segregatory, tygodniki i plakaty – dokładnie tak, jak nauczyciel filozofii opisał w rozdziale o Arystotelesie. Kiedy uporała się z podłogą, zaścieliła łóżko, a następnie wzięła się za biurko.
Na koniec zebrała wszystkie kartki wykładu o Arystotelesie w porządny stosik. Znalazła pusty segregator, wyciągnęła dziurkacz, przedziurkowała kartki i włożyła je do segregatora. Segregator wsunęła na górną półkę w szafie, tam gdzie wcześniej wrzuciła białą podkolanówkę. Postanowiła, że później przyniesie z Zaułka puszkę po ciastkach.
Od tej pory będzie panował porządek. Zofia nie myślała tylko o przedmiotach w pokoju. Po przeczytaniu o Arystotelesie zrozumiała, że równie ważne jest utrzymywanie porządku w pojęciach i wyobrażeniach. Na podobne zagadnienia zarezerwowała najwyższą półkę w szafie. Było to jedyne miejsce w pokoju, nad którym nie miała pełnej kontroli.
Matka od kilku godzin nie dawała o sobie znać. Zofia zeszła na dół. Przed obudzeniem matki musiała nakarmić swoje zwierzaki.
W kuchni pochyliła się nad akwarium ze złotymi rybkami. Jedna rybka była czarna, druga pomarańczowa, a trzecia biało-czerwona. Dlatego właśnie nazwała je Czarny Piotruś, Złotowłosa i Czerwony Kapturek. Sypiąc pokarm do wody, powiedziała:
– Należycie do ożywionej części przyrody, a to znaczy, że możecie pobierać pokarm, rosnąć i rozmnażać się. Określając bliżej, należycie do królestwa zwierząt, a więc możecie się poruszać i patrzeć na świat. A mówiąc jeszcze dokładniej, jesteście rybami, a więc oddychacie skrzelami i pływacie sobie tam i z powrotem w wodzie życia.
Zofia zakręciła wieczko naczynka z pokarmem dla rybek. Zadowolona była z umiejscowienia złotych rybek w porządku przyrody, a już szczególną przyjemność sprawiło jej wyrażenie „woda życia”. Teraz przyszła kolej na papużki. Nasypała trochę ziarenek do korytka i powiedziała:
– Kochana Kruszynko i Okruszku! Jesteście ślicznymi małymi papużkami dlatego, że rozwinęłyście się ze ślicznych małych papużkowych jajeczek, a ponieważ w formie tych jajeczek tkwiła możliwość, że rozwiniecie się w papużki, to na szczęście teraz nie jesteście wielkimi, skrzeczącymi papugami.
Zofia przeszła do dużej łazienki. Tu, w sporym pudle leżał leniwy żółw. Zdarzało się, że kiedy matka brała prysznic, głośno wołała, że któregoś dnia go zamorduje. Na razie jednak były to tylko czcze pogróżki. Zofia wyjęła ze słoika liść sałaty i położyła go w pudełku.
– Kochany Gowindo – przemówiła. – Nie należysz do najszybszych zwierząt na świecie, ale w każdym razie jesteś zwierzęciem i możesz przeżywać przynajmniej maleńką część ogromnego świata, w którym żyjemy. Niech cię pocieszy to, że nie ty jeden nie umiesz przeskoczyć samego siebie.
Shere Khan na pewno był gdzieś na dworze, bo taka już jest kocia natura. Zofia skierowała się do sypialni matki. Przeszła przez salon. Na stoliku stał wazon pełen żonkili. Kiedy Zofia je mijała, żółte kwiaty jakby pochyliły się w ukłonie. Dziewczynka przystanęła na moment i palcami delikatnie musnęła gładkie korony.
– I