Niewidoczni. Jacek Piekiełko

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niewidoczni - Jacek Piekiełko страница 3

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Niewidoczni - Jacek Piekiełko

Скачать книгу

oczy wyrażają niezrozumienie, żal i jednocześnie nienawiść. To spojrzenie wraca w każdym koszmarze. Przez sekundę rozważa, czy nie zwolnić ucisku, nie przekraczać granicy, zza której nie będzie już powrotu. Wtedy uświadamia sobie, że nie może się wycofać, że zrobił jeden krok za daleko. Po tym wszystkim nie podadzą sobie dłoni, nie przeproszą i nie odejdą każdy we własnym kierunku. Są jak wypuszczone z klatek wygłodniałe zwierzęta. Na koniec czuje satysfakcję. Dawno nie łamał karków, a jeśli już, to on wydawał wyroki i nie tykał się brudnej roboty, może tylko czasami.

      Cel jego podróży jest tuż za rogiem. Nigdy wcześniej nie był w tym miejscu. Może raz, wiele lat temu, gdy doszło do bójki podczas wesela brata. Nic z tego jednak nie pamiętał. Alkohol wszystkie wydarzenia wymazał z pamięci.

      Teraz czuje wielkie pragnienie. Trzęsie się cały, jego ciało skręca się z nerwów, które ukoić może tylko solidna dawka czystej wódki. Jak na zawołanie po prawej stronie chodnika lśni neon Żabki, ostatniego bastionu walki z prohibicją.

      Od razu kieruje się do lady, za którą znudzona kasjerka ostentacyjnie żuje gumę.

      – Małpkę czystej – rzuca mężczyzna, rozglądając się wokół. W sklepie grupka osiemnastolatków hałaśliwie zastanawia się nad wyborem piwa.

      – Z lodówki? – pyta ekspedientka, jakby mężczyzna miał wypisane na twarzy, że opróżni zawartość buteleczki jak najszybciej.

      – Obojętnie.

      Dostaje ciepłą wódkę.

      – Jedenaście pięćdziesiąt.

      Mężczyzna drżącą dłonią sięga najpierw po buteleczkę, zdejmuje zakrętkę i przechyla czystą do gardła, wypijając ją jednym haustem. Kobieta kładzie dłoń na ukryty przycisk wzywający ochronę, mając przeczucie, że klient nie ureguluje rachunku. Młodzież milknie, oglądając patostream na żywo.

      – Ty… patrz. Ja pierdolę… – mówi jeden z chłopaków.

      Mężczyzna spogląda na jego irytujący uśmieszek, po czym przenosi wzrok na kasjerkę, zapewniając:

      – Zaraz zapłacę.

      – Ale cię przysrało, żulu. – Ten sam chłopak szczerzy zęby. Ma szeroką bluzę z napisem PROSTO i grafitowe joggery kończące się nad białymi asicsami. – I co się gapisz, pało?

      Mężczyzna wciąga głęboko powietrze, próbuje się uspokoić, ale w środku cały jest ogniem, granatem z wyciągniętą zawleczką. Słyszy koleje śmiechy i wyzwiska, do których dołączają się koledzy chłopaka. Już wie, że może wszystko załatwić tutaj, przy okazji. Zaoszczędzi sobie czasu. Wolnym krokiem kieruje się w stronę grupy.

      Ekspedientka już wie, co się święci.

      – Proszę opuścić sklep. Wynocha – rzuca jeszcze, ale nikt jej nie słyszy.

      Chłopaczek ze szklistymi oczami dodaje:

      – Co, żulku, chcesz fajkę? – Wyciąga paczkę w kierunku mężczyzny. – Dwa się wzięły, co?! – Wybucha śmiechem.

      Mężczyzna wbija się w jego krocze podeszwą buta. Cała grupa, oprócz poszkodowanego, który zwija się z bólu na podłodze, cofa się. Mężczyzna przeciąga ręką po ladzie, rozsypując jej zawartość. Pudełka ciastek lądują na głowie zaatakowanego.

      – Ty, dziadek, powaliło cię? – mówi jeden z chłopaków.

      Mężczyzna rzuca się na leżącego, chwyta go za włosy i zaczyna uderzać jego potylicą o brudne płytki. Wtedy reszta doskakuje do napastnika, starając się go odciągnąć od bezbronnego kolegi.

      Po długo trwającej szarpaninie do środka wpada dwóch policjantów.

      – Ten menel się na nich rzucił – piszczy kasjerka.

      Wszystko dzieje się błyskawicznie. Policjanci odciągają mężczyznę, przewracają go na brzuch, dociskając kolanami plecy. Wykręcają ręce, które skuwają z tyłu.

      – Leż! – krzyczą, gdy mężczyzna mimo obezwładnienia próbuje się szamotać.

      Podnoszą go z podłogi.

      – Co się tutaj wydarzyło? – pyta jeden z funkcjonariuszy.

      Każdy z grupy próbuje coś powiedzieć.

      – Spokój! Po kolei – rozkazuje policjant, odwracając się w stronę kasjerki. – Jak było?

      – Nie zapłacił za alkohol i zaatakował tego chłopaka – zeznaje dziewczyna, wyświadczając przysługę klientom.

      – Panie władzo, ten gość jest jebnięty. Wybił mi zęba. – Chłopak spluwa na podłogę.

      – Dobra, bierz go do radiowozu. Wyciągajcie dowody osobiste.

      – Tak było? – pyta drugi policjant. – Dlaczego go zaatakowałeś?

      Mężczyzna podnosi głowę. Jest wyższy od wszystkich. Uśmiecha się, odsłaniając nierówne zęby.

      – To tylko niewinna sprawa, panie władzo – wyjaśnia. – Nieporozumienie. Lekki wpierdol.

      – Tak? W taki sposób rozwiązujesz problemy?

      – Nie… zwykle załatwiam to w bardziej zdecydowany sposób.

      – Mamy żartownisia… Pogadamy na komendzie.

      – Robiłem gorsze rzeczy.

      Na moment zapada cisza. Wszyscy spoglądają na mężczyznę, wyczuwając, że ma coś ważnego do powiedzenia. Brzmi poważnie, a to, co mówi, sprawia, że zgromadzeni w sklepie zamierają.

      – Możesz mnie aresztować, ale za coś innego.

      – Słucham?

      – Ja… zabiłem człowieka.

      ***

      Ręce drżą mu z przerażenia. Nigdy wcześniej nie znajdował się w sytuacji podbramkowej. Wie, że to chwilowy stan i zaraz odzyska spokój ducha. Wciąż ma przewagę nad śledczymi. Pomimo poważnych komplikacji wyprzedza ich o krok.

      Wypadek pokrzyżował cały jego misterny plan. Nalot na starą hutę również sprawił, że musi przenieść się w inne miejsce. Ma nadzieję, że policjanci skupią się na zatrzymanym, który wymieniał w sieci nielegalne treści pornograficzne. Był blisko, na terenie huty, a on wiedział o jego istnieniu i niecnym procederze. Zastanawiał się, czy z jego powodu nie będzie miał problemów, ale przewidział podobny scenariusz. Teraz czyny tego człowieka są parasolem ochronnym dla jego działalności. Nie spodziewał się jednak, że organy ścigania pójdą tropem „diamentów pamięci”. Uznawał to za bezpieczny proceder i wiele się nauczył z tej idei, którą jednak udoskonalił. Poszedł znacznie dalej. Tyle że za dużo złego nagromadziło się na jednym metrze kwadratowym.

      Ma tylko nadzieję, że tak szybko nie znajdą laboratorium. Do tego czasu uda mu się przygotować cały proces.

Скачать книгу