Zabójczy kusiciel (t.4). Kristen Ashley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zabójczy kusiciel (t.4) - Kristen Ashley страница 2
Wycelowałam w jego harleya. Uszkodzenie motoru bardzo mnie zaboli, ale zrobię to, jeśli będę musiała.
– Jeśli do niego strzelisz, poniesiesz poważne konsekwencje – ostrzegł mnie takim głosem, że nie miałam wątpliwości – mówił serio.
Szlag. Znów skierowałam broń na niego.
– Nie podchodź – powtórzyłam, gdy nadal szedł w moją stronę.
– Jesteś Law.
Cholera, w dodatku wiedział, kim jestem.
– Zatrzymaj się.
Zrobił to… dwadzieścia centymetrów od lufy mierzącej w jego pierś.
– Pracuję dla Lee Nightingale’a.
– Wiem, kim jesteś i dla kogo pracujesz.
A potem mu się przyjrzałam.
Kurde, ależ on był przystojny. Rdzenny Amerykanin, czarne proste włosy zebrane w kucyk na karku. Z dziesięć centymetrów wyższy ode mnie, miał fantastyczne ciało, ciemne brązowe oczy, gęste rzęsy, niesamowite rysy twarzy, wysokie kości policzkowe i kwadratowy podbródek. Taka seksowność powinna być zakazana.
– Odłóż broń, Law – polecił.
Ta ksywka, Law, to taki żart. W rzeczywistości nazywam się Juliet Lawler i wszyscy mówią na mnie Jules, ale dzieciaki z azylu zaczęły używać słowa „Law”. W ostatnich czterech miesiącach ksywka zaczęła żyć własnym życiem; w tej chwili tego pożałowałam.
– Cofnij się, Crowe. Chcę tylko wsiąść do samochodu i odjechać. Nic do ciebie nie mam.
Bo tak było. Miałam bardzo wiele do wielu ludzi, ale do nikogo z NI. Z tego, co słyszałam (a było tego niemało), nie byli niewiniątkami, ale tylko szaleniec zadzierałby z ludźmi Lee Nightingale’a. Może i byłam głupia, ale na pewno nie szalona.
– Powiem to jeszcze raz – rzekł spokojnie Crowe. – Odłóż broń.
– Cofnij się – zripostowałam.
Jednym szybkim ruchem rozbroił mnie, wykręcił rękę za plecy i przycisnął do swojego twardego ciała.
Próbowałam się wyrwać, co nie było rozsądne, ale pozostała mi wolna ręka i trochę dumy.
Kilka sekund później Crowe wsunął sobie mój pistolet za pasek spodni, wykręcił mi drugą rękę i poprowadził przed sobą. Gdy dotarliśmy do samochodu, przycisnął mnie do karoserii.
Przekręciłam głowę i wrzasnęłam mu w twarz:
– Puść mnie i się odsuń!
– Gdy urządziłaś konfrontację z Cordovą, w księgarni siedziało dwóch gliniarzy. Wszystko widzieli. Masz w ogóle pozwolenie na broń?
– Tak.
I to prawda. Załatwił mi je Zip. Był moim dobroczyńcą, wspierał moją krucjatę i nauczył mnie strzelać, a że był w tym dobry, ja też byłam.
Trochę mnie zmartwiło, że dwóch gliniarzy widziało zajście z Cordovą, ale nie przypuszczałam, żeby Sal poleciał skarżyć się na policję, skoro sam był kryminalistą i totalnym dupkiem w dodatku.
– Zabieram cię do biura, musimy pogadać – zadecydował.
Cholera.
Nie wiem, o czym chciał gadać, i nie miałam zamiaru się dowiadywać. Brat i ojciec Lee Nightingale’a byli gliniarzami, tak samo jak jego najlepszy kumpel. Nie jadę do żadnego biura.
Nadal patrzyłam mu prosto w oczy, co z uwagi na jego urodę nie było łatwe. Zaczynało mi to przeszkadzać, zwłaszcza że przyciskał mnie do samochodu, ale nie odpuszczałam.
– Nic ci nie zrobiłam. Puść mnie – powiedziałam.
Przysunął się jeszcze bliżej. Gdybyście chwilę temu spytali, czy to możliwe, powiedziałabym „nie”. Ale teraz jego twarz od mojej dzielił centymetr, a jego ciało przywierało do mnie mocno.
– Wymierzanie sprawiedliwości to niebezpieczna gra, wiesz o tym, Law?
Wiedziałam, ale nie doczeka się odpowiedzi.
– Ściągnęłaś na siebie uwagę Dariusa i Marcusa, a to niedobrze. Rozumiesz, o czym mówię?
Przeszył mnie dreszcz i nie był to ten rodzaj dreszczu, który mógłby mnie przeszyć z powodu tego, że Crowe przywierał do mnie całym ciałem.
Darius Tucker i Marcus Sloan byli kryminalną górką w Denver. Ucieszyłam się, że wiedzieli teraz, kim jestem. Nie sądzę, żeby się mnie obawiali, chociaż bardzo bym chciała. Może z czasem.
Crowe musiał wyczytać coś z mojej twarzy, bo w jego oczach pojawił groźny błysk.
– Powinienem zabrać cię do biura, zamknąć w schronie i trzymać tam, dopóki nie nabierzesz rozumu.
Powiedział „powinienem”, co mogło być dobrą wróżbą. Nie wiedziałam, co to za „schron”, ale zdecydowanie nie chciałam się tam znaleźć.
Nie odrywałam od niego wzroku ani nie otwierałam ust, licząc, że może jednak mnie puści. On też na mnie patrzył. Staliśmy tak w ciszy, gapiąc się na siebie. Czułam jego ciało na swoim. I miałam nadzieję, że z mojej twarzy nie da się nic wyczytać.
– Jezu, ty serio myślisz, że jesteś jakąś Catwoman – mruknął.
– Nie. Catwoman nosiła trykot, głupie uszy i sztuczne szpony. Bzdura.
Nie wiem, czemu to powiedziałam.
Twarz Crowe’a zmieniła wyraz. Nie wyglądał już na wkurzonego twardziela, próbującego odstraszyć jakąś nieszczęsną laskę, która ośmieliła się wkroczyć na jego teren. Teraz patrzył inaczej. Tak, że stawałam się coraz bardziej świadoma jego ciała na swoim.
– Gdzie się nauczyłaś tak strzelać? – spytał.
Nawet głos mu się zmienił. Nadal był niski i twardy, ale teraz prześlizgiwał się po mojej skórze jak jedwab. Uznałam, że lepiej będzie się nie odzywać.
Spróbował w inny sposób.
– Czemu Cordova cię ściga?
Bez odpowiedzi.
I wtedy coś się w nim zmieniło. Zmieniła się cała atmosfera.
Przedtem gapiłam się na niego, żeby zachować twarz i znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Teraz – bo musiałam. Czułam się jak zahipnotyzowana. Moje ciało się odprężyło; nawet ręce, nadal wykręcone i do tej