Magia szacunku do siebie. Osho

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Magia szacunku do siebie - Osho страница 22

Автор:
Серия:
Издательство:
Magia szacunku do siebie - Osho Prawdziwe życie

Скачать книгу

dźiński także jest nagi, ale nie może się ogrzewać ani wcierać popiołu w ciało. Trzęsie się więc z zimna – i to dla niego jedyna metoda, aby wytworzyć choć trochę ciepła. Drżenie jest naturalną ochroną przed zimnem. Trzęsiesz się, całe ciało drży, to zaś powoduje pewien ruch ciała i, tym samym, wytwarza ciepło. Jest to jedyne, co wolno im robić przez całą noc. Latem też przebywają nago na słońcu – są całkowicie spaleni słońcem, poza tym mają niewiele jedzenia i bardzo mało wody pitnej.

      Ścieżka jest więc bardzo trudna, a co można uzyskać w zamian? Podążasz za człowiekiem, który nie jest nawet potomkiem Boga, nie jest krewnym Boga, nie jest choćby jego posłańcem… Kto wie, czy nie jest on przypadkiem szalony? Jest tylko człowiekiem – zupełnie jak ty. Dla porównania – inni posiadają posłańców Boga, mesjaszów Boga, awatary Boga, samego Boga, który schodzi na dół…

      Trudno było pozyskiwać zwolenników, toteż musieli wynieść tirthankarę na ten sam lub nawet wyższy poziom, na którym funkcjonuje awatar, mesjasz. Tirthankara jest więc wszechwiedzący, wszechmogący, wszechobecny – posiada cechy Boga. Mesjasz jest jedynie mesjaszem, posłaniec jest tylko posłańcem, ale tirthankara posiada cechy samego Boga. To tworzy podstawę, lukę, która umożliwia przemianę religii w kult.

      Dlatego ja uparcie twierdzę, że jestem zwykłym człowiekiem. Nie można mnie sprzedać, bo któż chciałby mnie kupić? Czy mając do dyspozycji Jezusa, Mahometa, Krisznę, Mahawirę, Buddę, ktoś zechciałby zainteresować się mną – prostym, zwykłym człowiekiem, który sam potwierdza swoją zwyczajność?

      Zaprzeczam cudom, twierdzę, że nigdy się nie zdarzyły, nigdy się nie zdarzają i nigdy się nie zdarzą. Mahawira i Budda wahają się w tej sprawie, ale przecież oni byli pionierami. Ja mam za sobą dwadzieścia pięć stuleci ich doświadczeń. Stoję na ich ramionach, więc widzę dużo dalej. Żaden z nich nie mógł przewidzieć, że te sprawy przyczynią się do ich słabości. Żaden… Bo nawet Kriszna czynił cuda, nawet Rama… Zresztą nie tylko on, bo i jego wyznawcy czynili cuda.

      Dla przykładu… Między Indiami i Sri Lanką znajduje się ocean. Stanowił on dla Ramy przeszkodę, bo przez niego nie mógł on odebrać swojej żony. Jednak jego uczeń, król małp Hanuman, rzekł:

      – Nie martw się. Wystarczy twoje imię. – I zaczął rzucać w kierunku oceanu kamienie, a imię Ramy sprawiło, że nie tonęły, lecz unosiły się na powierzchni.

      Zgromadziła się tam cała armia małp, osiołków i może nawet kilku Jankesów… Rzucał kamienie, skały, wypowiadając imię Ramy, i wszystkie one unosiły się na powierzchni, aż w końcu utworzyły most. Przeszli po moście, wymawiając imię Ramy, a Hanuman powtórzył:

      – Nie musisz się martwić. Twoje imię wystarczy. Nic nie musisz robić.

      Jak można konkurować z takimi historiami? Uczniowie Buddy musieli wymyślać historie, uczniowie Mahawiry musieli wymyślać historie. Wszyscy wymyślali historie, a główną zasadą było pokazanie, że Mahawira i Budda są lepsi niż Rama, niż Kriszna, niż hinduistyczna trójca: Brahma, Wisznu, Śiwa.

      Kiedy Budda doznał oświecenia, wymyślono historię, która mówi, że Brahma, Wisznu i Śiwa – wszyscy trzej – przyszli dotknąć jego stóp, ponieważ osoba oświecona znajduje się dużo wyżej niż jakikolwiek Bóg. Trzeba zauważyć, że w judaizmie, chrześcijaństwie, islamie Bóg jest zawsze w jednej osobie. W hinduizmie Bóg jest zawsze wieloosobowy – to raczej bogowie, trzydzieści trzy miliony bogów.

      Są trzej szefowie tych wszystkich bogów: Brahma, Wisznu i Śiwa. W chwili kiedy Budda stał się oświecony, wszyscy oni przybiegli z raju, aby dotknąć jego stóp. Budda przez siedem dni milczał. Właśnie ci trzej bogowie – Brahma, Wisznu i Śiwa – przekonali go, aby zaczął przemawiać, ponieważ nawet bogowie nie znają najwyższej prawdy. Nawet bogowie byli ciekawi, co osiągnął, jak się to przejawia, jaki to ma wpływ na człowieka. Budda na wiele sposobów próbował odmawiać, ale w końcu go przekonali.

      Jego argumenty były jednak bardzo trafne.

      – Jeśli będę przemawiał – powiedział – to i tak moje doświadczenie nie będzie możliwe do wyrażenia w słowach. Ponadto, jeśli nawet w moich słowach przekażę choćby odrobinę tego aromatu, to gdzie są ludzie, którzy będą w stanie go poczuć? Gdzie są ludzie, którzy są na to gotowi? A w końcu: któż w ogóle chce prawdy? Ludzie chcą jedynie pocieszenia.

      Trzej bogowie powiedzieli mu jednak:

      – Masz rację i dotyczy ona dziewięćdziesięciu dziewięciu i dziewięciu dziesiątych procent ludzi, ale jest ciągle jedna dziesiąta procent ludzi, którzy są otwarci i chcą przejść na drugi brzeg. Czy mógłbyś ich rozczarować?

      Cała ta historia pokazuje, że nawet bogowie nie są oświeceni. A zarówno w buddyzmie, jak i w dźinizmie bogami są ludzie, którzy osiągnęli wielkie zasługi i którzy dzięki tym zasługom zostali nagrodzeni rajem. Jest jednak pewien limit czasowy. Wcześniej lub później nagroda za ich cnoty zakończy się i będą musieli wrócić na Ziemię i ponownie wejść w krąg życia i śmierci.

      Stąd właśnie wzięły się trzydzieści trzy miliony bogów – posiadając tylko jednego, nie można uzasadnić tej koncepcji. W ciągu milionów lat tak wielu ludzi było cnotliwymi i religijnymi, prawdomównymi, uczciwymi; i wszyscy oni muszą być nagrodzeni, a nagrodą jest raj.

      W chrześcijaństwie, islamie, judaizmie nie ma niczego ponad niebem. W dźinizmie i buddyzmie istnieje coś więcej niż niebo. Niebo jest jedynie przyjemnym miejscem, ośrodkiem wypoczynkowym, wytchnieniem od nieustannej nędzy, biedy, ciągłego strachu. Potrzebne są krótkie wakacje czy choćby długi weekend.

      Niebo dla dźinów i buddystów to jedynie długi weekend. Ale nie zapominaj, że on się kiedyś kończy, a ty wpadasz ponownie w tę samą koleinę. Tyle że teraz jest ona jeszcze bardziej nieznośna – żyłeś w tak wielkim przepychu, doznając samych przyjemności, a teraz wracasz do tej nudy zwanej życiem. Staje się ona jak piekło; jest jeszcze gorsza niż kiedyś, bo teraz już masz porównanie.

      Tirthankara nie idzie do nieba, budda nie idzie do nieba – trzeba o tym pamiętać. Człowiek oświecony przenosi się do mokszy, która znajduje się wyżej niż niebo. A stamtąd się już nie wraca. Całkowicie wychodzi się poza koło życia i śmierci. To już nie jest długi weekend, to już nie są wczasy.

      Czy rozumiecie, o co mi chodzi? Dźini i buddyści musieli stworzyć coś powyżej nieba. Swoim tirthankarom musieli dać wartości wyższe i lepsze niż te, które posiada wasz Bóg, ponieważ chodziło o pokonanie konkurencji na rynku. Jednak nie zdawali sobie sprawy, że taki rodzaj konkurencji okaże się ich największą porażką.

      Udało im się przyciągnąć ludzi; niemalże cała inteligencja tego kraju przeszła na ich stronę. Przy wierze w hinduistycznych bogów pozostali jedynie ludzie mało inteligentni, masy. Osoby inteligentne nie chciały kłaniać się królowi małp – jakże idiotycznie to wyglądało. Nie chciały także modlić się do drzewa. Wybierz sobie jakiś kamień, pomaluj go na czerwono, połóż na nim dwa kwiatki i czekaj. Zobaczysz, że wkrótce ktoś inny przyniesie kwiatki, ktoś jeszcze inny przyjdzie i złoży w ofierze orzech kokosowy. W ten sposób rodzi się bóg – stworzyłeś boga. To zdarza się codziennie.

      Korporacje w Indiach, samorządy miejskie w Indiach mają ciągle pewien problem. W wielu miejscach, nieustannie, pojawiają się na środku drogi jacyś bogowie! Nie można ich usunąć, ponieważ obraża to uczucia ludzi religijnych, i tylko patrzeć,

Скачать книгу