Listy od astrofizyka. Neil deGrasse Tyson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Listy od astrofizyka - Neil deGrasse Tyson страница 3
Ale jest też drugi rodzaj nadziei – to wyzwanie polegające na poznawaniu prawdziwego świata i wykorzystywaniu inteligencji, by zmieniać świat na lepszy. W ten sposób to człowiek ma moc dawania nadziei światu.
Zatem owszem, wszechświat chce nas zabić. My z kolei wszyscy pragniemy żyć. Znajdźmy więc wspólnie sposób na zmienienie kursu asteroid zagrażających Ziemi, opracowanie leku na kolejny śmiercionośny wirus, ograniczenie skutków huraganów, tsunami, wybuchów wulkanów i tak dalej. Możemy to osiągnąć wyłącznie poprzez wspólny wysiłek społeczeństwa zaznajomionego ze zdobyczami nauki i techniki.
W tym kryje się dla Ziemi nadzieja o wiele większa niż ta pokładana w modlitwie czy introspekcji.
Z poważaniem
Neil deGrasse Tyson
Strach
niedziela, 5 lipca 2009 r.
Szanowny Panie Tysonie,
właśnie widziałam Pana w telewizji publicznej. Podziwiam Pana za to, co się Panu udało osiągnąć w życiu. Zawsze starałam się w miarę możliwości pomagać innym. Mam 38 lat, trójkę dzieci i studiuję w trybie dziennym. Urodziłam się i wychowałam w niewielkiej miejscowości liczącej około półtora tysiąca mieszkańców. Kiedy po szesnastu latach wspólnego pożycia moje małżeństwo się rozpadło, postanowiłam dokończyć studia licencjackie z inżynierii i aplikować do School of Social Work na Uniwersytecie Waszyngtońskim.
1 sierpnia przeprowadzam się do Snohomish, nie mam pracy, ale codziennie składam podania wszędzie, gdzie tylko mogę. Kiedy mówił Pan o ambicji, miałam wrażenie, że mówi Pan o mnie. Mam trójkę dzieci do wykarmienia, więc chcę tylko znaleźć pracę i dostać się na studia. Moją pasją jest praca w usługach społecznych, zajmowałam się opieką zastępczą i opieką nad osobami starszymi, ale żeby osiągnąć to, co chcę, będę pracować choćby w fast foodzie.
Cały czas się martwię, że nie dam rady utrzymać dzieci, i śmiertelnie boję się przeprowadzki, ale nie pozwolę, żeby to mnie powstrzymało. Choćbym miała aplikować na UW od nowa co roku aż do siedemdziesiątego roku życia, będę to robić i w końcu zdobędę tytuł magistra. Nie wiem tylko, jak się pozbyć tego dręczącego mnie przeczucia, że jeśli się przeprowadzę, wszystko się zawali.
Mam motywację i jestem zdeterminowana. Chcę tylko, żeby los w końcu się do mnie uśmiechnął – nie żeby wszystko przyszło bez wysiłku, chcę po prostu znaleźć pracę. Nie chcę niczego za darmo. Chcę tylko znaleźć pracę, dostać szansę dotarcia do celu własnym wysiłkiem.
Nie wiem, dlaczego do Pana piszę. Nie chcę niczego, tylko kogoś, kto wysłucha moich obaw. Nie mam nikogo, komu mogłabym o nich opowiedzieć, a może Pan mnie zrozumie.
Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie tego listu.
Lisa Kalma
~
Droga Liso,
niepowodzenie w życiu dotyka tych, których ambicja była zbyt słaba, by przezwyciężyć siły działające przeciwko nim. Tak – wszyscy zaznaliśmy smaku porażki. Osoby ambitne wykorzystują to jednak jako lekcję na przyszłość i prą dalej do wyznaczonych celów.
Nie lękaj się zmiany. Nie lękaj się porażki. Należy się bać jedynie utraty ambicji. Ale jeśli Ci jej nie brakuje, nie masz się już czego lękać. Powodzenia na Twojej drodze. Chciałbym Ci jeszcze zadedykować cytat otwierający moją książkę The Sky Is Not the Limit[1], w której spisałem swoje wspomnienia:
Ponad osądami innych
Wznosząca się wysoko nad niebo
Rozpościera się potęga ambicji
Wszystkiego najlepszego, tak na Ziemi, jak i we wszechświecie.
Neil
Kryzys wiary
środa, 29 kwietnia 2009 r.
Szanowny Panie Doktorze,
dorastałem na farmie hodowlanej w górach Karoliny Północnej i czasem nachodziły mnie myśli, że jestem przeklęty albo kaleki, bo wiara w siłę wyższą zwyczajnie do mnie nie przemawiała. Chodziłem do kościoła, do szkółki niedzielnej, ze wszystkich stron otaczała mnie religia… a mimo to w głowie ciągle rodziły się wątpliwości.
Pamiętam, że musiałem kłamać o swoich przekonaniach i chęci rzucenia tego wszystkiego (czasem we łzach), sądząc, że jeśli będę kłamał wystarczająco długo, w końcu zacznę wierzyć. Zostałem wyrzucony ze szkółki niedzielnej za „zadawanie zbyt wielu pytań”.
Wtedy zacząłem spotykać innych takich jak ja (chociaż o wiele bardziej inteligentnych i wykształconych). Chciałem tylko podziękować Panu – Pańskie słowa potrafią mieć o wiele większy wpływ na innych, niż Pan może sądzić. Pan (i inni) daje ludziom mieszkającym na odludziu nadzieję, że można trwać nieugięcie w swojej niewierze i cały czas zadawać pytania. Wiem, że jest Pan naukowcem i nauczycielem – ale dla części ludzi jest Pan nadzieją.
George Henry Whitesides
~
Szanowny Panie Whitesides,
dziękuję za podzielenie się ze mną swoimi przeżyciami.
Nigdy nie było (i nie jest) moim zamiarem w ten czy inny sposób wpływać na zmianę czyjegoś systemu wierzeń. Pragnę jedynie zachęcać ludzi, by myśleli samodzielnie, zamiast zostawiać myślenie innym. W tym właśnie rozkwita dusza sceptycyzmu i duch swobodnej dociekliwości.
Cieszę się, że udało mi się zapewnić pożywkę dla Pańskiego rozwoju w tym kierunku.
Jak to się mówi w kosmosie… niech Pan nie przestaje patrzeć w górę.
Neil deGrasse Tyson
O byciu czarnym
Marc uznał poziom mojego wkładu w naukę za znak, że czasy zmieniają się na lepsze, ale był przekonany, że wiele wycierpiałem – i że cierpię nadal – wskutek uprzedzeń rasowych. Marzy o dniu, w którym kolor skóry będzie całkowicie bez znaczenia dla czyjejś tożsamości. W święta Bożego Narodzenia 2008 roku zapytał mnie o moje doświadczenia jako afroamerykańskiego naukowca.
~
Drogi Marcu,
dziękuję za Twój list.
Mogę Cię z przyjemnością poinformować, że określanie mnie jako „czarnoskórego” naukowca jest obecnie niezmiernie rzadkie – na tyle, że Twoja wzmianka na ten temat wręcz mnie zaskoczyła. Oczywiście jeśli Twoje doświadczenia życiowe są inne, to nie mogę ich kwestionować, ale pozostałe przesłanki zdają się zdecydowanie wspierać moje stwierdzenie.
Cofnijmy się jednak o kilka lat. Przykładowo, w roku 2001, kiedy zostałem