Listy od astrofizyka. Neil deGrasse Tyson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Listy od astrofizyka - Neil deGrasse Tyson страница 7
Poza tymi dwiema sugestiami nie znajduję żadnego innego wyjaśnienia tego, co Pan widział, zważywszy, że dysponuje Pan tylko zeznaniami naocznego świadka.
Dziękuję za podzielenie się ze mną swoją opowieścią.
Z poważaniem
Neil deGrasse Tyson
Koniec świata
W lipcu 2009 roku piętnastoletnia Kale Joyce napisała do mnie zaniepokojona tym, jak wiele osób żywiło przekonanie, że w roku 2012 skończy się świat. Lęki te podsycane były przez popularne media i internet. Chociaż nie wierzyła w ani jeden z tych przekazów, chciała poznać moją opinię na temat przewidywań Nostradamusa[1] oraz tajemnicy związanej z końcem kalendarza Majów.
~
Droga Kale,
cała literatura dotycząca roku 2012 to mistyfikacja spreparowana przez naukowych ignorantów wykorzystujących irracjonalne, pierwotne lęki drzemiące głęboko w każdym z nas.
Świat nie skończy się w roku 2012. Nie dlatego, że jestem autorytetem i tak powiedziałem. Świat się wtedy nie skończy, ponieważ każda rozsądna, obeznana naukowo osoba może ocenić porażający brak dowodów na poparcie tej tezy i wyciągnąć własne wnioski.
Każdego roku w dniu 21 grudnia środek naszej Galaktyki, Słońce i Ziemia ustawiają się w jednej linii. Majowie nie mieli pojęcia o prawach fizyki. Nostradamus wiedział o nich jeszcze mniej. Zresztą on akurat nic nie pisze o roku 2012.
Masz dopiero piętnaście lat, ale w każdym dziesięcioleciu trafiają się jacyś ludzie przepowiadający rychły koniec świata. Tak było w roku 1973 (kometa), 1982 (koniunkcja planet), 1991 (burze słoneczne), 2000 (szaleństwo milenijne), i podobnie jest teraz z rokiem 2012.
Chcesz dożyć sędziwego wieku? Martw się raczej takimi sprawami jak: „Czy dobrze się odżywiam?”, „Czy wystarczająco dużo ćwiczę?”, „Czy na pewno zapięłam pasy?”.
Z pozdrowieniami
Neil deGrasse Tyson
Czas się skończył
niedziela, 6 września 2009 r.
Szanowny Panie Tysonie,
obejrzeliśmy Pańskie nagranie z biblioteki w Los Angeles, w którym mówił Pan, że Ziemia ustawia się w jednej linii ze środkiem naszej Galaktyki (zdarza się to każdego roku, co zdecydowanie dodaje mi otuchy). Ale czy może Pan wyjaśnić, dlaczego kalendarz Majów kończy się właśnie w tym roku… podobnie inne starsze teksty Chińczyków czy Nostradamusa. Czy Pana zdaniem są w jakimkolwiek stopniu wiarygodne? Podobno kalendarz Majów był bardziej precyzyjny od naszego.
Iris Hale z synem Michaelem
~
Drodzy Iris i Michaelu,
chodzi o koniec tego, co uczeni Majów nazywali „długą rachubą”, która rozpoczęła się 11 sierpnia 3113 r. p.n.e., kiedy to według obliczeń Majów powstał wszechświat. Wyobrażali sobie, że w ostatnim dniu długiej rachuby nastąpi jego koniec.
Jeśli chodzi o początek istnienia wszechświata, pomylili się o co najmniej 13 miliardów lat. Zatem nie ma powodów, by zakładać, że prawidłowo wyznaczyli datę jego końca.
W ich obliczeniach nigdzie nie pojawia się rok 2012. A wszystkie proroctwa Nostradamusa dotyczące komety wieszczącej koniec świata dotyczą roku 2000. Oczywiście żadna z tych apokaliptycznych wizji się nie sprawdziła. Ponadto Nostradamus pisał z tak poetyckim brakiem precyzji, że w zasadzie dowolne wydarzenie, jakiego byliśmy świadkami, z grubsza pasuje do któregoś z ustępów jego dzieł. Tym sposobem można dowieść, że Nostradamus dysponował nadzwyczajnymi zdolnościami zaglądania w przyszłość.
Jeśli jednak spróbować wykorzystać zawartość jego dzieł do przewidywania wydarzeń, które dopiero nadejdą – z umiarkowaną choćby dokładnością – jego wieloznaczne czterowiersze zawsze zawiodą pod każdym względem. To zaś sprawia, że jako źródło wiedzy o funkcjonowaniu świata zapiski Nostradamusa są bezużyteczne.
Na koniec dodam, że aktualnie wykorzystywany na całym świecie kalendarz gregoriański może się pochwalić dokładnością do jednego dnia na około 44 tysiące lat. Pod tym względem nie może się z nim równać żadna inna rachuba czasu. Zatem na razie jesteśmy bezpieczni.
Neil deGrasse Tyson
Mars traci twarz
piątek, 5 stycznia 2007 r.
Doktorze Tysonie,
jestem Pana wielkim wielbicielem, jest Pan dla mnie jak gwiazda rocka (tak jakby). Bardzo chciałbym poznać Pańską opinię na temat takich zagadnień jak grawityka czy Cydonia na Marsie. Gdybym mógł, poleciałbym na Cydonię na Marsie! Czytałem też książkę Lidy Goodman zatytułowaną Sun Signs[2]. Rozumiem nurt naukowy, którego jest Pan przedstawicielem, ale w słowach tej pani coś jest. Większość astrologów to rzeczywiście oszuści. Ale przecież wiemy, jak wspaniali byli Egipcjanie. A studiowali astrologię!
Dziękuję, doktorze Tysonie.
Stevie Debe
~
Szanowny Panie Debe,
grawityka – urojenie jej piewców. Ich znajomość fizyki jest w najlepszym razie znikoma, dlatego wydaje im się, że odkryli nowe oddziaływanie w przyrodzie.
Cydonia, czyli miejsce położenia „Twarzy na Marsie” – obiekt namiętności jej piewców, którzy tak bardzo chcą wierzyć, że kiedyś na Marsie istniała cywilizacja inteligentnych istot, iż nie potrafią dostrzec, jak wypierają ze świadomości dowody to wykluczające.
Co do starożytnych cywilizacji – jeśli pragnie Pan cofnąć się o pięć tysięcy lat i odwoływać do zachowań, które chciałby Pan naśladować, to proszę rozważyć cały bagaż z tym związany – oddawanie czci kotom, boskość faraonów, obsesję na punkcie kosztownych, przerysowanych trójkątnych nagrobków. A skoro już mówimy o dawnych cywilizacjach, dlaczego nie włączyć w to Azteków? Czas zacząć wyrywać żywcem serca z piersi dziewic, by zadowolić bogów. Albo zjadać w całości pokonanych wrogów, by przejąć ich siłę. I żeby dopełnić ten obraz: czemu nie umrzeć na jakąś chorobę czy inną zarazę przed czterdziestką?
Podobnie jak wiele innych rzeczy, astrologia nie była osiągnięciem tych cywilizacji, lecz kulturową kulą u nogi.
Stąpając twardo po ziemi,
Neil deGrasse Tyson
Teleportacja siłą umysłu
sobota, 6 listopada 2004 r.
Neil, to naprawdę