Afekt. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Afekt - Remigiusz Mróz страница 24
– A pani?
Przez przeszklone ściany Joanna wbiła wzrok w wejście do gabinetu Pawła Messera, partnera zarządzającego.
– A ja muszę zrobić porządek.
Rozłączyła się i od razu ruszyła przed siebie. Emocje szybko w niej wzbierały i zdawała sobie sprawę, że nie utrzyma ich długo na wodzy. Poszła szybko do biura Messera, a potem bez pukania pociągnęła za klamkę.
Zamknięte. Załomotała do drzwi, ale szybko stało się jasne, że Pawła nie ma w kancelarii. Chyłka zaklęła i weszła do drugiego gabinetu, znajdującego się tuż obok.
Kosmowski z niedowierzaniem spojrzał na prawniczkę, która nagle wtargnęła do jego małego królestwa.
– Halski kłamie – rzuciła Joanna.
Daniel siedział za biurkiem z nogą założoną na nogę, rozmawiając z kimś przez telefon. Przeprosił rozmówcę, zapewnił, że zaraz „kolnie z powrotem”, a potem skupił całą uwagę na Chyłce.
– Nie tylko był na imprezie na Mazurach, ale najwyraźniej to on zaciągnął tam te nastolatki.
– Skąd wiesz?
– Stąd, że widziałam zdjęcia.
Szybko streściła mu to, co przed momentem przekazała jej Iga Zawada. Kosmowski potrzebował chwili, by to przetrawić – a może po prostu zastanawiał się, w jaki sposób zareagować, by nie antagonizować stojącej przed nim prawniczki.
Podniósł się, a potem wyciągnął z niewielkiej chłodziarki butelkę tequili Cazadores Reposado. Postawił ją na stoliku przy oknie i umieścił obok dwa małe kieliszki.
– To jest twój, kurwa, komentarz? – syknęła Chyłka.
– Może doceń, że…
– Docenię tylko deklarację, że w tej sytuacji Halski będzie musiał szukać sobie nowego obrońcy.
Daniel polał do obydwu kieliszków, a potem usiadł przy stole. Chyłka szybko znalazła się obok i opróżniła swoją porcję.
Ciepło alkoholu rozlewającego się po gardle i żołądku sprawiło, że zakręciło jej się w głowie. Od razu uzupełniła swój kieliszek i ponownie go opróżniła.
– Wylajtuj, usiądź, nalej sobie jeszcze i zastanów się…
– Nie mam nad czym.
– Te foty to nie dowód, że Mirek spał z tą… Jak jej tam?
– Kingą – odparła pod nosem Joanna. – Ale jak może pamiętasz, zarzekał się, że jej nie zna. I że nie był nigdy na żadnej imprezie u Szajnera.
Chyłka czuła, że wraz z coraz szybszym biciem serca będzie potrzebowała więcej tequili.
– FYI, to nadal nie jest dowód jego winy – odezwał się Daniel.
– Nie? A czego więcej potrzebujesz?
– Choćby jakiegoś komentarza od Halskiego. Może potrafi to wszystko wytłumaczyć i…
– Gówno mnie obchodzą jego tłumaczenia.
Kosmowski napił się i polał obojgu.
– Daj tę sprawę komuś innemu – dodała Joanna. – Ja nie będę bronić skurwysyna, który gwałci małoletnie dziewczyny.
– Wyczilujesz się trochę?
– Nie, kurwa twoja mać.
Zerknęła na butelkę, a potem na kieliszek. Wbrew sobie ponownie go opróżniła i otarła usta wierzchem dłoni.
Tym razem Daniel nie dolał. Zamiast tego poluzował krawat, odchylił się i przez moment wodził wzrokiem po suficie.
– Pamiętam, co zawsze mówiłaś w Żelaznym & McVayu.
– Znaczy?
– Że nie obchodzi cię, czy klient jest winny. Że masz głęboko w dupie, czy zrobił to, o co jest oskarżany.
Na twarzy Joanny pojawił się grymas, którego Kosmowski nie potrafił rozczytać.
– Wytłumacz mi – ciągnął Daniel – jak to jest, że możesz bronić gościa, który zaszlachtował całą rodzinę w swoim domu, ale nie kogoś, kto mógł przespać się z jakąś gówniarą?
Chyłka utkwiła nieruchomy wzrok w jego oczach.
– Morderstwo kończy sprawę – odparła. – Gwałt na dziecku wprost przeciwnie.
– Nie łapię.
– Ofiara zabójcy przestaje istnieć, a więc nie cierpi, Kosmowski. Ofiara gwałciciela zostaje pozbawiona niewinności, zbrukana, zniszczona na całe życie. Umiera, ale nadal musi żyć, rozumiesz?
– Listen…
– Pedofil zasługuje tylko na to, by gnić w więzieniu i by testować na nim niebezpieczne leki. Nie na to, by go bronić w sądzie.
Daniel nalał jej i sobie.
– Chyba nie w państwie prawa, co? – odparł. – Tutaj każdy ma prawo do obrony i sprawiedliwego procesu.
– Nie w moich oczach.
– Na szczęście to nie ty decydujesz – powiedział spokojnie. – Bo naprawdę trudno brać coś takiego na logikę. Dla mnie gwałciciel to taki sam skurwiel jak zabójca. W jednym i drugim jest tyle samo zła. Ale ktoś musi ich bronić, nie?
Chyłka nie miała zamiaru dyskutować na temat relatywizmu swoich ocen, a w szczególności nie z Kosmowskim.
– Nie przekonam cię, ale nie muszę – dodał Daniel. – Bo poprowadzisz tego kejsa do końca.
– Nie sądzę.
Imienny partner uniósł kieliszek i zanim się napił, posłał Joannie znad niego krótkie spojrzenie, jakby w duchu wznosił toast.
– Dostałaś duży signing fee, Chyłka – oznajmił. – Wszystko po to, żebyś mogła zachować ten swój lokal przy Argentyńskiej i spłacić część zobowiązań. Ale nie zapominaj, że reszta wypłaty jest uzależniona od kejpiajów, które…
– Od czego, do chuja wafla?
– KPI. Key performance indicator.
Joanna miała ochotę wyjść.
– To procentowy miernik twojej efektywności w kancy – dodał Kosmowski. – I w tej chwili twój aprejsal w dużej mierze zależy od tego, jak zakończy się sprawa z Halskim.
– Po