Afekt. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Afekt - Remigiusz Mróz страница 25
– Bo od kiedy tu jestem, nie dostałam żadnej dobrej sprawy, ty parszywy…
– Nie załatwiłaś też swoich starych klientów z Żelaznego & McVaya – uciął Daniel. – I powiem wprost: jak tak dalej pójdzie, nie tylko ci podziękujemy, ale też twój KPI będzie tak niski, że zgodnie z postanowieniami naszego dealu będziesz zmuszona zwrócić większość premii.
Joanna miała ochotę złapać butelkę za szyjkę i rozbić ją na durnym łbie Kosmowskiego. Wiedział doskonale, jakie sprawy dostawała – od początku zarzucali ją samą drobnicą, z której nawet największy magik nic by nie wyczarował. Właściwie miała wrażenie, że robią to wszystko tylko po to, żeby jej statystyki spadły do poziomu, przy którym będą mieli pełne prawo się z nią pożegnać.
– Bez nas nie spłacisz zobowiązań wobec wierzycieli Żelaznego & McVaya – dodał Kosmowski. – Nawet gdybyś sprzedała mieszkanie, auto i co tam jeszcze masz, plus jakimś cudem udałoby ci się zaciągnąć duży kredyt, nie dałabyś rady. W dodatku wylądowałabyś pod mostem.
Bynajmniej nie musiał przypominać jej, jak bardzo jest uzależniona od KMK. Wyraźnie jednak przynosiło mu to sporo satysfakcji.
– Masz dociągnąć kejs Halskiego do końca. I wygrać ten pierdolony proces – dodał Kosmowski. – To nie jest request, Chyłka. I niech cię nie zmyli, że trzymałem dla ciebie tequilę. Wiedziałem, że kiedyś będę musiał cię spacyfikować. I teraz nadszedł ten moment.
– Żebym ja cię, kurwa, nie spacyfikowała.
Usiadł za biurkiem, a potem wskazał wzrokiem drzwi. Joanna nie zwlekała – im dłużej by tu została, tym bardziej pogorszyłaby swoją sytuację. Wyszła z gabinetu, nie fatygując się o to, by zamknąć za sobą drzwi, a potem wyjęła telefon i zadzwoniła do Oryńskiego.
Nie odbierał, więc wybrała numer Zawady.
– Raportuj.
– Nie mam czego. Kordian siedzi w mieszkaniu z Piechodzką.
– Dalej?
– Mam zapukać?
– Nie – odparła szybko Chyłka, wpadając do swojego gabinetu po torebkę. – Może udało mu się rozwiązać jej język.
Iga przez moment milczała.
– A zna pani ten żart: co robi oskarżony w tłusty czwartek?
– Je pączki z adwokatem.
– No tak, stare. A ten: przychodzi klient do prawnika i…
Zanim Iga zdążyła dojść do puenty, połączenie zostało zakończone. Chyłka zjechała windą na parter i ruszyła w stronę budynku, który odwiedziła dziś rano. Dotarłszy do sztabu wyborczego Halskiego, dowiedziała się, że Mirek niedawno wyszedł, bo za pół godziny ma odbyć się konferencja prasowa jego brata na Polu Mokotowskim.
Chyłka natychmiast zamówiła ubera i pojechała na miejsce. Kierowca początkowo próbował ją zagadnąć, ale po kilku burkliwych odpowiedziach musiał uznać, że najbezpieczniej będzie dotrzeć na miejsce w milczeniu.
Kamery i dziennikarze ustawili się przed fontanną opodal pomnika Lotników, a jedna z członkiń sztabu właśnie poprawiała Halskiemu makijaż. Joanna rozejrzała się w poszukiwaniu Mirka i kiedy tylko go dostrzegła, ruszyła szybkim krokiem w jego stronę.
Dostrzegł ją już z oddali i miał na tyle rozumu, by zawczasu odsunąć się od przedstawicieli mediów.
Chyłka dopadła go przy placu zabaw.
– Co się dzieje? – rzucił Halski.
Prawniczka zatrzymała się przed nim i z trudem opanowała potrzebę, by przywalić mu z liścia.
– To się dzieje, skurwysynu, że mnie okłamałeś.
– Co?
– Byłeś na imprezie na Mazurach. I nie tylko znałeś Kingę, ale też ją obmacywałeś. Jej koleżankę też.
– O czym ty…
– Są zdjęcia, na których widać cię z nimi, fiucie.
Mirek potarł czoło i spojrzał kontrolnie w kierunku dziennikarzy. Wszyscy byli skupieni na jego bracie, ten jednak wyraźnie szukał go wzrokiem.
– Jebał cię pies – dodała Joanna. – Mimo że byłby to dla niego mezalians.
– Nie cytuj…
– Parafrazuję. I gdyby to zależało ode mnie, już szukałbyś nowego obrońcy.
Patrzyła w jego oczy z niemalejącą chęcią, by mu przyłożyć. Nie, właściwie jeszcze bardziej chciałaby po prostu stanąć przed tymi wszystkimi kamerami i oznajmić, czego najprawdopodobniej dopuścił się ten człowiek.
– To przecież niemożliwe… – odparł Mirek.
– Co? – rzuciła ostro Joanna. – Że ktoś zrobił ci tam zdjęcia? Jednak, kurwa, możliwe, bo sama je widziałam.
– Ale mnie tam nie było.
Chyłka uniosła wzrok i rozłożyła ręce.
– I nigdy nie miałem styczności z tymi…
– Odśwież sobie pamięć – ucięła prawniczka i wyświetliła mu zdjęcia na swoim telefonie.
Halski przez moment przyglądał im się z niedowierzaniem. Powiększał obraz, zbliżał komórkę, mrużył oczy, aż w końcu pokręcił głową i oddał smartfon Chyłce.
– Dobrze wiesz, że takie zdjęcie można spreparować – zauważył. – Tak samo jak zeznania.
Joanna trwała w absolutnym bezruchu, słysząc dźwięk fleszy dochodzących od strony fontanny.
– To nie jest żaden dowód na…
– Jest – przerwała mu.
– Ale nie niepodważalny.
– Wystarczający, żebym ja uwierzyła w ich wersję – rzuciła Chyłka. – A skoro tak, to tym łatwiej będzie przyjąć ją sądowi.
Halski zmarszczył czoło, przyglądając jej się tak, jakby widział ją po raz pierwszy. Spodziewała się, że usłyszy litanię żalów na temat tego, jak bardzo to nieprofesjonalne ze strony obrońcy i jak dalece zawiódł się na kimś, kogo postrzegał jako profesjonalnego prawnika.
Zamiast tego Mirek w milczeniu skinął ręką na jednego ze sztabowców i przywołał go do siebie. Młody chłopak podał mu czarną torbę naramienną, a Halski przez moment w niej