Afekt. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Afekt - Remigiusz Mróz страница 26
– Co to ma być? – spytała Chyłka, przesuwając wzrokiem po tekście.
– Popytałem trochę i udało mi się dowiedzieć, kiedy konkretnie odbywała się ta impreza. Zacząłem więc ustalać, co ja sam wtedy robiłem, i okazało się, że…
– Masz alibi? – dokończyła za niego z niedowierzaniem.
Pokiwał głową w milczeniu.
– I to nie byle jakie – powiedział. – Od samego ówczesnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, a dziś wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
W krótkim piśmie rzeczony polityk potwierdzał, że w interesującym ich czasie, prawie dwadzieścia lat temu, spędził cały weekend z Mirosławem Halskim.
– I tak po prostu to pamięta? – spytała Chyłka. – Po takim czasie?
– Wbrew pozorom o to nietrudno, bo ta data to rocznica jego poznania się z żoną – odparł bez emocji Mirek. – Co roku spędzają ten dzień w innym miejscu, a szczęśliwie dla mnie, kiedy odbywała się tamta impreza na Mazurach, ja byłem z nimi w Zakopanem.
Joanna jeszcze raz spojrzała na trzymaną przez siebie kartkę. Gdyby nie widniał na niej podpis kogoś tak ważnego, jak wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, podałaby wiarygodność autora w wątpliwość. Trudno było jednak przyjąć, że tak prominentny polityk skłamałby na piśmie tylko po to, by chronić kumpla.
– Nie mogłem być w dwóch miejscach jednocześnie, prawda? – dodał Halski.
– Muszę to potwierdzić.
– Spójrz na pozostałe dokumenty. Udało mi się znaleźć kilka osób, które były wtedy u Szajnera, i mogą poświadczyć, że daty się zgadzają.
Chyłka szybko przekonała się, że miał rację.
– Do tego dołączyły dobrowolne zapewnienie, że nie widziały mnie na tamtej imprezie – dorzucił Halski i zbliżył się o krok do Joanny. – Czego więcej potrzebujesz, żeby zrozumieć, że ktoś mnie wrabia?
2
Wrzeciono, Bielany
Kordian wyszedł z mieszkania Asi na wciąż trzęsących się nogach. Nigdzie nie dostrzegł Zawady, więc zamknąwszy drzwi, oparł się o nie i zastygł w kompletnym bezruchu.
Wciąż nie docierało do niego to, co usłyszał. Wydawało się to po prostu niemożliwe – było jak zły sen, który rano jest równie wyraźny jak rzeczywistość i przez cały dzień nie pozwala o sobie zapomnieć.
Kordian w końcu poluzował krawat i ruszył schodami w dół. Wzdrygnął się, kiedy rozległ się dzwonek jego komórki, i natychmiast zaschło mu w ustach, bo uświadomił sobie, że dzwoni Chyłka.
Zatrzymał się i oparł o klejącą się balustradę. Zrobił wszystko, by nie dać po sobie poznać, w jak głębokim szoku się znajduje.
– Przysięgam, Zordon – mruknęła. – Wrzucę go do wora, a wór do jeziora.
– Co? Kogo?
– Halskiego.
Nie takiej reakcji się spodziewał. Po tym, czego się dowiedziała i co zobaczyła, raczej nie powinno jej być do śmiechu.
– O czym ty mówisz?
– O tym, że Mirek ma dość dobre alibi.
– Ale zdjęcie…
– Trzeba będzie dać je do badania, bo wygląda na to, że może być zmontowane – ucięła Joanna. – Wziąłeś je od Aśkanny?
Właściwie była to ostatnia rzecz, o której myślał.
– Nie – odparł. – I wątpię, żeby mi się udało. Dość szybko uświadomiła sobie, że nie powinna w ogóle nam tego pokazywać.
Chyłka zaklęła cicho.
– Wyciągnąłeś z niej coś więcej?
– Nic.
– To co tam robiłeś tyle czasu?
Oryński nabrał tchu, nie mając pojęcia, jak odpowiedzieć. Wyjawienie wszystkiego, co przed momentem usłyszał, wydawało mu się najgorszym z możliwych pomysłów.
Kurwa mać, miał syna. Asia wpuściła go do jego pokoju, pokazała mu jego zdjęcia. Już na pierwszy rzut oka widać było fizyczne podobieństwo.
– Halo – upomniała się o uwagę Joanna.
– Chciała porozmawiać o przeszłości – odparł Kordian.
– Czyli?
– O naszym ostatnim, mało fortunnym spotkaniu i tak dalej. Nic pomocnego, ale uznałem, że lepiej chwilę z nią pogadać. Utrzymanie w miarę dobrej relacji może się opłacić.
Chyłka przez moment milczała.
– Czy ty się właśnie tłumaczysz, Zordon?
– Nie.
– Ale tak zabrzmiałeś.
– Ty za to brzmisz, jakbyś mnie przesłuchiwała.
Oryński rozpiął guzik przy kołnierzyku, odnosząc wrażenie, że na klatce schodowej zrobiło się nieco cieplej.
– Nieważne – zbyła temat Chyłka. – Zasuwaj do kancelarii, musimy ustalić strategię.
– Jaką?
– Sądową. Jedziemy na czołówkę z Żelaznym i zamierzam być przygotowana.
– Więc jednak zmieniłaś zdanie?
Usłyszał, jak Joanna cicho westchnęła.
– Nie mamy specjalnego wyboru – odparła. – Poza tym alibi zmienia sytuację.
– To zależy, jak jest mocne – zauważył Kordian.
– Bardzo. Przyszło prosto od dawnego prokuratora generalnego, a obecnego wiceszefa PE. W dodatku ma on dostarczyć jakieś zdjęcia na poparcie tezy, że w dniu, który nas interesuje, Halski był ponad sześćset kilometrów od imprezowni Szajnera.
Oryński starał się skupić na tym, o czym rozmawiali, ale bezskutecznie. Myśli wciąż robiły się rozproszone, a emocje nie malały.
Sześć lat.
Kim był ten chłopak? Czy miał z niego coś poza tym, że był do niego fizycznie podobny? Czy może geny nie miały znaczenia, bo jego charakter ukształtowała samotnie go wychowująca