Feel Again. Mona Kasten

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Feel Again - Mona Kasten страница 5

Feel Again - Mona Kasten

Скачать книгу

pracowałam nad fotografią. Profesor Howard skończyła wykład teoretyczny i przechadzała się między rzędami, komentując nasze prace. Kiedy doszła do mnie, pochyliła się nad laptopem i najpierw przyjrzała się zdjęciu z zegarkiem, a potem pozostałym, które – zgodnie z jej radą – edytowałam od naszych ostatnich zajęć.

      – Świetnie, Sawyer – powiedziała. – Bardzo mi się podoba, jak na tym zdjęciu bawisz się światłem.

      – Nie tylko światłem – żachnęła się dziewczyna za mną. Nie miałam pojęcia, o co jej chodzi, i powstrzymałam się, by zareagować na jej komentarz, póki wykładowczyni była koło nas. Na szczęście także profesor Howard puściła jej słowa mimo uszu.

      – Masz już pomysł na projekt dyplomowy? – zapytała tylko.

      – Jeszcze nie do końca – odparłam. – To, co robię teraz, jest fajne, ale to dla mnie za mało. Portrety były fascynujące, ale kiedy robiliśmy je w zeszłym semestrze, też mi czegoś brakowało. Zrobiłam serię fotografii kampusu, ale moim zdaniem jest za mało… – szukałam właściwego słowa – …za mało istotna.

      Robin uśmiechnęła się serdecznie.

      – Prawdziwa z ciebie perfekcjonistka.

      – Tylko jeśli chodzi o fotografię.

      – Nie myśl za wiele. Masz ogromny talent, ale pamiętaj, że musisz też napisać pracę teoretyczną. I to bardziej rozbudowaną niż wszystko, co do tej pory pisałaś na moich zajęciach.

      – Dobrze. Będę mieć oczy szeroko otwarte.

      Skinęła głową, a potem zajęła się kolejną osobą.

      Po zajęciach spakowałam się i właśnie zakładałam plecak na ramię, kiedy dziewczyna siedząca dotychczas za mną trąciła mnie z całej siły i wybiegła z sali.

      Co to miało znaczyć, do cholery?

      Pobiegłam za nią. Jakby na mnie czekała, stała przy drzwiach, w otoczeniu dwóch przyjaciółek, które obejmowały ją i pocieszały. Na mój widok posłały mi miażdżące spojrzenia.

      – Ashley, czy ja ci coś zrobiłam? – zapytałam.

      Odwróciła się do mnie. Na jej twarzy wystąpiły czerwone plamy. Oczy jej błyszczały.

      – Mam na imię Amanda, ty szmato – syknęła.

      Ups. Naprawdę nie miałam pamięci do imion.

      – A ja Sawyer, a nie szmata – zauważyłam spokojnie. – O co ci chodzi?

      Zrobiła krok w moją stronę.

      – Dobrze się bawiłaś?

      Nie miałam zielonego pojęcia, czego ta dziewczyna ode mnie chce.

      – Tak, często się dobrze bawię. Ale chyba nie o to teraz chodzi, prawda?

      – Masz mnie za idiotkę? Myślałaś, że nie poznam tego zegarka? Nie mieści mi się w głowie, że otworzyłaś to zdjęcie tuż pod moim nosem. Jak można być taką suką? – syknęła. Podniosła głos tak bardzo, że włosy na karku stanęły mi dęba.

      – Uspokój się – poprosiłam, robiąc, co w mojej mocy, żeby także nie podnieść głosu. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

      – Spałaś z moim chłopakiem!

      Na korytarzu studenci zatrzymywali się i ciekawie odwracali głowy. Rozpoznałam kilka osób, a przede wszystkim okularnika, który właśnie w tej chwili wyszedł z sali naprzeciwko i, jak wszyscy pozostali, zatrzymał się w pół kroku. To był Isaac. Grant, Isaac Grant. Przyjaciel Dawn, z którym całowałam się w weekend. Zabolało, że patrzył na mnie z taką samą miną, jak wszyscy wokół.

      Usiłowałam zachować twarz i nie dać po sobie poznać, że jestem w szoku.

      – Nie wiedziałam, że Cooper ma dziewczynę.

      Amanda ni to się śmiała, ni to szlochała. Przyjaciółki pocieszająco głaskały ją po plecach.

      Cooper, pieprzony dupek. Ani słowem się o niej nie zająknął, ani na imprezie, kiedy zapraszał mnie do siebie, ani później, w łóżku.

      Cholera.

      Odruchowo podeszłam do Amandy. Tymczasem wokół nas zebrała się mniej więcej połowa uniwersytetu i wszyscy czekali na nasze kolejne słowa.

      – Nie wspomniał o tobie ani słowem – powiedziałam tak cicho, że miałam nadzieję, że nikt mnie nie słyszał.

      Amanda podniosła głowę i niemożliwa do opisania wściekłość w jej oczach była jedynym znakiem ostrzegawczym, na jaki mogłam liczyć. Bo w następnej sekundzie podniosła rękę i z całej siły uderzyła mnie w twarz.

      Gwiazdy stanęły mi przed oczami.

      – Ty cholerna suko! – Głos jej się załamał. Jak przez mgłę dotarło do mnie, że wokół nas zapadła cisza jak makiem zasiał. Nikt się nie odzywał. Tymczasem w mojej głowie rozszalała się istna kakofonia. Słowa Amandy zlały się ze wspomnieniami. Szmata! Suka. Taka sama jak matka!

      Zrobiło mi się niedobrze. Amanda podnosiła rękę do kolejnego ciosu. Choć byłam w szoku, zdążyłam zareagować i złapałam ją za przegub.

      – Mścisz się na mnie, bo twój chłopak nie jest w stanie utrzymać ptaka w spodniach? – krzyknęłam i wbiłam paznokcie w jej skórę.

      – Ty nędzna…

      Jeszcze mocniej zacisnęłam dłoń.

      Przysunęłam się do niej.

      – Nic nie poradzę na to, że twój chłopak jest dupkiem – wycedziłam lodowato.

      Zwiesiła rękę i zaczęła płakać. Wokół nas powoli znowu rozległy się głosy. Zebrani zaczęli rozmawiać. Usłyszałam ciche przekleństwo. I kolejne.

      Tego było już za wiele. Bolał mnie policzek, huczało mi w głowie, nie byłam w stanie oddychać. Puściłam Amandę i odwróciłam się na pięcie. Najszybciej jak mogłam, przepychałam się przez tłum. Szłam z dumnie uniesioną głową, ale nikogo nie widziałam, nie poznawałam.

      Już prawie byłam na zewnątrz, kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Wyrwałam się, już miałam się odwrócić…

      – Wszystko w porządku? – zapytał Isaac. Przyglądał mi się badawczo zza szkieł okularów.

      – Muszę stąd wyjść – wychrypiałam.

      Wyprzedził mnie i przytrzymał mi drzwi. Szłam za nim na miękkich nogach. Prowadził mnie przez kampus. Wreszcie stanęliśmy przy parkowej ławce, ukrytej w cieniu wielkiego drzewa. Z ulgą usiadłam.

      Z trudem zaczerpnęłam tchu.

      – Pokaż to – mruknął i pochylił się nade mną. Odwróciłam głowę tak, że dokładnie

Скачать книгу