Ekspozycja. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ekspozycja - Remigiusz Mróz страница 10

Ekspozycja - Remigiusz Mróz Komisarz Forst

Скачать книгу

upomniała się o uwagę.

      – Myślę.

      – Nie myśl, tylko odpowiadaj – odparła Olga. – Chyba że chcesz wysiąść na najbliższej stacji benzynowej.

      Wiktor odchrząknął. Właściwie powinien spodziewać się tego, że dziennikarka będzie próbowała rozdawać karty. Nie miał nic przeciwko – o ile to do niego będzie należało ostatnie słowo.

      – W tej chwili grozi mi postępowanie dyscyplinarne i konsekwencje natury, powiedzmy, zawodowej. Ale jeśli się nie stawię, będą mogli mnie ścigać.

      – Więc mowa o konsekwencjach natury, powiedzmy, prawnej.

      – Tak.

      – Postawię sprawę jasno, Forst. Nie mam zamiaru pomagać kryminaliście.

      – Jestem stróżem prawa.

      – Jeszcze.

      Skinął głową, myśląc o tym, ile czasu zajmie przełożonym załatwienie papierkowej roboty. W normalnych okolicznościach mógłby bez trudu migać się od konsekwencji przez dobry tydzień lub dwa, ale w tej sytuacji należało uznać, że ma w porywach kilka godzin.

      Spojrzał na Olgę, niepewny jej reakcji. Wyłapała jego badawcze spojrzenie i się uśmiechnęła.

      – Jakby się kto pytał, nie miałam pojęcia o tym SMS-ie – powiedziała. – Dopóki formalnie nie postawią ci zarzutów, w moich oczach jesteś czysty.

      – Czyli nasza kopulacja jest niezagrożona.

      – Nasza kopulacja jest i zawsze będzie nieistniejąca.

      – Ty tak twierdzisz.

      – Owszem – przyznała. – I to jedyne zdanie, które się liczy.

      Rozmawiał z nią w zasadzie bezwiednie. Jego myśli wciąż krążyły wokół kabały, w którą się władował – kabały znacznie większej, niż początkowo przypuszczał. Mógł zrozumieć, że komuś zależało na odsunięciu go od sprawy, ale skąd ta afera z dyscyplinarką? Ktoś chciał go porządnie usadzić, nim zacznie węszyć – ale kto miałby na tym cokolwiek zyskać?

      Forst miał nadzieję, że dowie się czegoś w Krakowie. Moneta sama w sobie nie stanowiła solidnego tropu, ale może specjalista Szrebskiej rzuci trochę światła na to, co się z nią wiąże.

      Minęli roboty drogowe przed Białym Dunajcem i Olga przyspieszyła, znów szarpiąc samochodem. Nie była mistrzem kierownicy, ale Wiktor nie miał zamiaru o tym wspominać.

      – Ten twój numizmatyk jest zaufany? – odezwał się.

      – Tak.

      – Dobrze go znasz?

      – Wystarczająco.

      Forst potarł skroń, ból był nieznośny.

      – Jeśli ktoś się na mnie uwziął, zapewne śledzi każdy nasz ruch – odezwał się.

      – Brzmi to trochę paranoicznie.

      – Raczej zapobiegliwie – zaoponował. – I na wszelki wypadek umów się z tym specjalistą w miejscu, gdzie jest dużo ludzi.

      7

      Spotkanie w McDonaldzie przy alei Pokoju nie było idealnym miejscem do rozwikłania zagadki z antyczną monetą, ale Szrebska uznała, że lepiej zachować przezorność, niż potem żałować. Choć nie należała do zwolenników teorii spiskowych, pośpiech przełożonych Forsta rzeczywiście był niepokojący.

      Usiedli przy stoliku obok okna. Wiktor nieustannie omiatał okolicę wzrokiem – niby zblazowanym, ale czujnym. Nie zwracał na siebie uwagi, ale jednocześnie bacznie lustrował wszystkich wokół. Osobliwy gość, skwitowała w duchu.

      – Wydaje ci się, że odkryjemy jakąś starożytną tajemnicę? – zapytała.

      – Co?

      – Wyglądasz, jakbyś tak sądził. I jakbyś oczekiwał, że zaraz zaatakują nas szafarze tej tajemnej wiedzy.

      – Myślę bardziej przyziemnie – odparł. – Jacyś ludzie na mnie polują, a ja nie znam powodu. Żeby nie obudzić się z ręką w nocniku, wolałbym dostrzec ich, zanim oni dostrzegą mnie.

      – Rozsądnie.

      Z tego, co udało jej się dowiedzieć, rzadko tak działał. Informator twierdził, że Forst zazwyczaj był lekkomyślny i podejmował niepotrzebne ryzyko – wszystko dlatego, że nie stronił od picia. Miał odpowiednio wiele osiągnięć i stażu pracy, by zostać zastępcą komendanta, a mimo to nadal trzymano go w terenie jako szeregowego członka wydziału zabójstw.

      Nie bez powodu. Alkoholików nie umieszcza się na świeczniku, a ten facet jej zdaniem do nich należał. Wprawdzie obserwowała go od kilku godzin i nie widziała, by w tym czasie coś chlapnął, ale z pewnością już się do tego przymierzał.

      – Idzie – powiedziała Szrebska, dostrzegając mężczyznę, na którego czekali.

      Wiktor obejrzał się i Olga dostrzegła, że jego ręka machinalnie dotknęła miejsca, gdzie powinna znajdować się kabura.

      Chudy siedemdziesięciolatek nie zauważył swojej znajomej – powiódł wzrokiem wzdłuż kontuaru, a potem podszedł do niego i zamówił frytki. Kiedy się odwrócił, Szrebska uniosła rękę. Tym razem ją zobaczył i skierował się do ich stolika.

      – Skąd znasz tego gościa? – zapytał Forst.

      – Robił dla mnie kiedyś analizę na antenie.

      – Miał być zaufany.

      – Ufam mu. Pracuje na Jagiellonce.

      – Nie przekonuje mnie to. Znam przynajmniej jednego wykładowcę UJ, który był niezrównoważony.

      Mężczyzna z frytkami podszedł do stolika, zlustrował nieprzychylnym wzrokiem Wiktora, po czym zdawkowym skinieniem powitał Olgę. Usiadł obok niej, kładąc przed sobą tackę. Jeszcze raz spojrzał na obcego mężczyznę, po czym zjadł frytkę.

      – Widzę, że profesor jest bardzo wylewny – bąknął Forst.

      – Nie przybyłem tutaj na deliberacje.

      Komisarz spojrzał z niedowierzaniem na swoją towarzyszkę. Szrebska wzruszyła ramionami. Przed kamerą naukowiec nadawał jak najęty i sądziła, że teraz też usta nie będą mu się zamykały. Najwyraźniej jednak wówczas przeważyło parcie na szkło.

      – Moja koleżanka naświetliła panu problem? – odezwał się policjant.

      – Owszem.

      – I co pan sądzi?

      – Muszę zobaczyć rzeczony przedmiot.

Скачать книгу