Ekspozycja. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ekspozycja - Remigiusz Mróz страница 18

Ekspozycja - Remigiusz Mróz Komisarz Forst

Скачать книгу

i dopiero po chwili zrozumiał, że to przedstawienie stanowi jej ubezpieczenie. Do tej pory nie zrobiła niczego, co naraziłoby ją na odpowiedzialność karną. I najrozsądniej było działać tak, by nie wyprowadzać stróżów prawa z błędu.

      – Wsiadaj do samochodu – polecił Wiktor. – No, ruchy, ruchy!

      Dziennikarka nie ruszyła się o krok, a on przeniósł wzrok na policjanta stojącego po drugiej stronie samochodu.

      – A ty powoli wyciągnij broń i rzuć ją na ziemię.

      Kątem oka cały czas kontrolował, co robi drugi z młokosów. Starał się na dłużej nie odrywać wzroku od tego, który wciąż był uzbrojony. Gdyby młodemu zebrało się nagle na bohaterstwo, nie byłoby mowy o żadnym więzieniu.

      Ktokolwiek wysłał tych ludzi, musiał wiedzieć, że sprawy potoczą się w taki sposób. Naraz Forst uświadomił sobie, że młodzi nie mieli go aresztować, a jedynie sprowokować. Komuś zależało na tym, by przekroczył granicę, zza której nie będzie już powrotu.

      – Rzuć broń, człowieku – bardziej poprosił, niż rozkazał Wiktor. – Naprawdę nie chcę strzelać.

      Na czole funkcjonariusza pojawiły się pierwsze krople potu. Wyciągnął powoli glocka, a następnie odrzucił go na bok. Drugi stał z uniesionymi rękoma oraz z zakrwawionym nosem, i patrzył niepewnie na Forsta.

      Komisarz przypuszczał, że niczego się od tych ludzi nie dowie. Szkoda było czasu na przesłuchiwanie ich, a poza tym kierowca zaparkowanego nieopodal TIR-a zapewne puścił już w obieg informacje przez CB-radio. Zaraz zjadą się tu wszystkie służby mundurowe z okolicy.

      Forst wycelował w Szrebską.

      – Do wozu – powiedział.

      Olga spojrzała z przerażeniem prosto w lufę pistoletu i Wiktor musiał przyznać, że całkiem nieźle odgrywała swoją rolę. Z punktu widzenia policjantów będzie czysta jak łza. On zaś właściwie mógł już pożegnać się z życiem, jakie znał. Jeśli nie miał zamiaru spędzić jego reszty za kratkami, musiał uciekać z kraju.

      – Wsiadaj do samochodu – powtórzył.

      Szrebska skinęła głową i powoli podeszła do drzwi samochodu. Zajęła miejsce za kierownicą, a potem ścisnęła ją tak mocno, że aż zbielały jej knykcie. Forst spojrzał na funkcjonariuszy i przemknęło mu przez myśl, że może nie będą aż tak nieprzydatni, jak początkowo sądził. W końcu jakoś trafili na ich trop.

      – Kto was poinformował, gdzie jesteśmy? – zapytał.

      Ten zakrwawiony spojrzał z nadzieją w kierunku ciężarówki. Forst wiedział, że każda sekunda może być teraz na wagę złota, ale jeśli mógł się czegoś dowiedzieć, nie chciał z tego rezygnować.

      – Mów!

      – Ja… ja dostałem informację z centrali… że-żeby zatrzymać tę astrę…

      Wiktor ścisnął mocniej glocka.

      – Przysięgam! – zarzekał się policjant.

      – Żadnej nieformalnej rozmowy, żadnego SMS-a?

      Nerwowo pokręcił głową. Wiktor przeniósł wzrok na drugiego, ale ten sprawiał wrażenie, jakby był jeszcze bardziej przerażony.

      – Jaką konkretnie informację dostaliście z centrali?

      – Tylko tyle, że… że ktoś widział samochód z poszukiwanym.

      Forst przyglądał się przez chwilę funkcjonariuszom i w końcu uznał, że gdyby cokolwiek wiedzieli, wyśpiewaliby to nawet bez pytania. Zaklął w duchu, żałując straconego czasu.

      Teraz pozostawało tylko unieruchomić alfę i jak najprędzej się stąd oddalić. Przestrzelenie opon nie wchodziło w grę – takie bzdury działały tylko na filmach. Guma była gruba i potrafiła odbić nawet pocisk. By ją przebić, trzeba było trafić pod dobrym kątem lub w odpowiednie miejsce, gdzie bieżnik był najcieńszy. Albo mieć coś ostrego.

      Zresztą był znacznie prostszy sposób. Forst podszedł do radiowozu i sięgnął po kluczyki. Wyjął je ze stacyjki, a potem wsiadł do czerwonego opla. Przez okno nadal celował do funkcjonariuszy.

      – Ruszaj – powiedział. – Byle szybko.

      – Dokąd?

      – Nie wiem – odparł, pocierając nerwowo czoło.

      12

      Przez kilka godzin kluczyli po drogach wojewódzkich, starając się poruszać na tyle chaotycznie, na ile było to możliwe. W Zaklikowie zjechali z drogi 855 na 857 i skierowali się na wschód. Niedługo potem przekroczyli granicę województwa i znaleźli się w Lubelskiem.

      – Jak nas znaleźli? – zapytała w końcu Szrebska.

      Minęli tabliczkę „teren zabudowany” bez nazwy wsi. Opel astra był jedynym samochodem na zniszczonej dwupasmówce.

      – Widzę kilka możliwości – odparł Wiktor.

      – Więc olśnij mnie.

      – Pierwsza: przez NSI. Może nosisz coś, dzięki czemu można ustalić twoją lokalizację. Druga: przez Facebooka. Dodawałaś posty ze smartfona, więc widać, gdzie się znajdowałaś. Nie trzeba wiele, by wywnioskować, jaki mamy kierunek jazdy.

      Szrebska uniosła brwi. Rzeczywiście, w całym tym szaleństwie nie pomyślała o rzeczy najprostszej. Byle informatyk policyjny mógł namierzyć ich bez najmniejszego problemu.

      – Kiepska sprawa – powiedziała.

      – Problemy pierwszego świata. Nie było Facebooka, nie było takich wtop.

      – Mhm.

      – A teraz wypadałoby, żebyś postanowiła, co chcesz dalej zrobić.

      – Nie jestem jeszcze gotowa na taką decyzję.

      – Przecież ci się nie oświadczam. Odpowiedź nie należy do najtrudniejszych.

      – Nie postawiłeś żadnego pytania.

      – To stawiam: zamierzasz być wyjętą spod prawa kryminalistką? Jeśli nie, wysadź mnie gdzieś w tej wiosce i zawracaj. Powiesz policji, że zostawiłaś mnie w innym miejscu i będziemy kwita.

      Olga milczała.

      – Nie podoba ci się taki plan?

      – Bynajmniej.

      – Zaskakujesz mnie swoim przywiązaniem do mojej skromnej osoby.

      – Gówno mnie interesujesz, Forst. Chcę odkryć, dlaczego ta sprawa robi się coraz bardziej skomplikowana.

      Przez ostatnie godziny kluczenia po wsiach i miasteczkach Szrebska

Скачать книгу