Ekspozycja. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ekspozycja - Remigiusz Mróz страница 16

Ekspozycja - Remigiusz Mróz Komisarz Forst

Скачать книгу

zagwizdała cicho.

      – Proszę, proszę. Nie wiedziałam, że stróże prawa są tak domyślni. Aż trudno uwierzyć, że krąży tyle stereotypów na wasz temat.

      10

      Osica stał przed komendantem wojewódzkim i czuł się jak cholerny młokos, który dał plamę na pierwszym patrolu. Przyjął postawę zasadniczą, wbijając wzrok przed siebie. Czekał, aż dowódca się odezwie, ale ten najwyraźniej nie miał zamiaru ułatwiać mu sprawy.

      – Panie komendancie, rzecz w tym, że ten człowiek…

      Nadinspektor uniósł dłoń, więc Edmund urwał. Czekał pokornie na słowa reprymendy, ale te wciąż nie nadchodziły. Spróbował więc jeszcze raz.

      – Zdążyłem jedynie…

      Dłoń znów się uniosła. Osica przestąpił z nogi na nogę, stwierdzając w duchu, że cofnął się o dobre kilkadziesiąt lat. Ostatnim razem tak zdenerwowany był jeszcze za kadencji Gierka.

      – Szczerze powiedziawszy, Edmund, nie wiem, jak twoje tłumaczenia mogłyby cokolwiek zmienić.

      Osica skinął głową.

      – Funkcjonariusz, za którego ponosisz pełną odpowiedzialność, urządził sobie samowolkę – powiedział komendant, wstając zza biurka. Oparł się o blat i spojrzał na swoją ofiarę spode łba. – W mediach panuje zupełna hucpa. Wszyscy mają pożywkę. Nie dość, że zdjęcia wypłynęły, to jeszcze z prędkością światła rozchodzi się wieść o dziennikarce i policjancie, którzy…

      – Jestem tego świadom, panie komendancie.

      Dowódca się wyprostował.

      – Nie przerywajcie mi, podinspektorze.

      – Tak jest.

      Komendant odchrząknął, a potem usiadł z powrotem na krześle.

      – Wcześniej to była sprawa wewnętrzna, Edmund.

      – Tak jest.

      – Teraz cechuje się wszystkim, tylko nie wewnętrznością. Rozumiesz?

      – Rozumiem.

      – Chyba jednak nie, więc pozwól, że rozwinę. Wcześniej chodziło o to, by ten facet nie namieszał w sprawie, która przyciągnie uwagę każdego obywatela tego zawszonego kraju. Teraz chodzi o to, by nie wykoleił nie tylko śledztwa, ale i całej policji. Wyobrażasz sobie, co będzie, jak do czegoś dotrą?

      – Będziemy…

      – Nastąpi PR-owa tragedia, z której się nie wygrzebiemy. Głowy polecą. Moja i twoja także.

      Osica potaknął i przełknął ślinę.

      – Jeśli niczego nie znajdą, katastrofa będzie niewiele mniejsza – dodał dowódca. – I jak chcesz zaradzić tej sytuacji?

      – Odnajdując Forsta.

      – Brawo, Edmund. Zgadza się, odnajdując pierdolonego Forsta. Jestem pełen podziwu. I jak to osiągniesz?

      Osica przez moment milczał. Wiedział, jak odnaleźć niepokornego komisarza, ale niespieszno mu było do dzielenia się tą wiedzą z przełożonym. Mimo że czuł wobec Forsta antypatię, niechętnie pogrążał jego karierę.

      – No? Mów, Edmund. Masz jakąś koncepcję?

      – Być może.

      – A ja być może noszę w dupie noże – odparł nadinspektor. – Nie interesuje mnie takie pieprzenie. Możesz go znaleźć, czy nie?

      Osica niepewnie skinął głową.

      – Więc słucham.

      Podinspektor uznał, że nie ma innego wyjścia. Nie pójdzie na dno razem z tym statkiem. Wiktor sam sobie na to zasłużył.

      Wyłuszczył dowódcy swój plan, a ten zaaprobował go z entuzjazmem. Komendant szybko wydał właściwym ludziom rozkazy i odnalezienie Forsta było już tylko kwestią czasu.

      11

      Szrebska skupiała całą uwagę na drodze przed sobą, podczas gdy Wiktor raz po raz zerkał w tylne lusterko. Przed Kielcami dostrzegł zbliżający się radiowóz, którego prędkość kazała mu sądzić, że zaraz rozlegnie się wycie syren.

      – Mamy ogon – powiedział.

      Spojrzał na prędkościomierz. Szrebska jechała sto na godzinę, a znajdowali się na krajówce, gdzie dopuszczalna prędkość to dziewięćdziesiątka. Mimo to po chwili funkcjonariusze włączyli koguta.

      – Ja pierniczę – skwitowała Olga. – Co robimy?

      – To alfa 159 – zauważył Wiktor.

      – I co w związku z tym? Znasz jakieś słabe strony tego…

      – Nie – uciął. – To bydlę ma pod maską dwieście koni mechanicznych i może pochwalić się momentem obrotowym trzystu dwudziestu niutonometrów.

      – Aha.

      Syrena nadal wyła w najlepsze. Trwał pokaz niebiesko-czerwonych stroboskopów.

      – Innymi słowy, ledwo dodasz gazu w tym swoim gruchocie, a alfa będzie już dawno przed tobą.

      – Nie obrażaj astruni.

      Forst zbył milczeniem to pieszczotliwe określenie. Tapicerka w samochodzie nie była myta od dobrego roku, na lusterku dyndał wunderbaum, który dawno przestał pachnieć, a w schowku walały się wszelkiej maści płyty, od klasycznego rocka po najnowsze dubstepowe hity.

      – Służy mi wiernie od dziesięciu lat.

      – Może posłuży ci jeszcze trochę, o ile się zatrzymasz.

      Olga zwolniła, ale komisarz wskazał jej zjazd, który zaczynał się kilkaset metrów dalej.

      – Włącz awaryjki, żeby wiedzieli, że nie uciekniesz im tym demonem szos, i zjedź na ten parking – polecił.

      – Może lepiej na poboczu?

      – Nie, znajdźmy sobie ustronne miejsce. Alfa pojedzie za nami wszędzie.

      Po chwili zjechali na niemal pusty parking. Po drugiej stronie stała dziewczyna w kusej spódniczce, ale gdy tylko zauważyła policyjne auto, odwróciła się i ruszyła poboczem. Kawałek dalej była zaparkowana ciężarówka z zaciągniętą firanką.

      – Co teraz? – zapytała Olga.

      – Władują nas do radiowozu i zawiozą na najbliższy komisariat – odparł Forst, nerwowo przeżuwając gumę. – A astrunię odholują.

      – Może

Скачать книгу