Ekspozycja. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ekspozycja - Remigiusz Mróz страница 19

Ekspozycja - Remigiusz Mróz Komisarz Forst

Скачать книгу

że ten moment nadejdzie.

      – Co?

      – Wywiad środowiskowy twierdzi, że jesteś pijusem.

      – Bzdura. O whisky myślę tylko w kontekście emerytury.

      – W porządku, nie tłumacz się.

      – Jeśli jestem od czegoś uzależniony, to tylko od big redów, seksu i porannego biegania.

      – Okej, okej. Niezbyt mnie to interesuje.

      – A szkoda, bo powinnaś wiedzieć, że za uzależnieniem idzie także perfekcja. Przynajmniej w dwóch ostatnich kwestiach.

      – Taki jesteś mocny w gębie, co?

      – Nie tylko.

      – Cóż, nigdy się nie przekonamy, czy tkwi w tym ziarno prawdy. Chyba że kiedyś z tobą pobiegam. Na nic więcej nie licz.

      – Masz męża?

      – Nie.

      – Chłopaka?

      – Nie.

      – Dziewczynę?

      – Tak.

      – Żartujesz sobie ze mnie?

      – Nie.

      – Potrafisz odpowiadać inaczej niż półsłówkami?

      – Tak, ale postanowiłam tego nie robić.

      – Jesteś lesbijką?

      – Pierwszy raz spotykasz kogoś takiego, Forst?

      Pokręcił głową, wyciągając ostatni listek gumy.

      – Nie, ale liczyłem na to, że się zaprzyjaźnimy w stopniu bardzo zażyłym.

      – To się przeliczyłeś.

      Wjechali do większej miejscowości o nazwie Modliborzyce. Olga zauważyła kilka zaciekawionych spojrzeń, które padły na astrę. Wątpiła, by w mediach pojawiły się już wzmianki na temat pojazdu, jakim podróżują. Zainteresowanie wynikało zapewne z rejestracji pochodzącej z innego województwa. Mimo to zdawała sobie sprawę, że muszą pozbyć się charakterystycznego opla.

      Szrebska uśmiechnęła się na myśl o tym, że zaczyna rozumować jak zbieg. Pomijając wszystko inne, była to przygoda jej życia. W najgorszym wypadku mogła wprawdzie zakończyć się w sądzie, za to w najlepszym – na gali Grand Press. Tak czy inaczej, będzie o niej głośno i znajdzie się na pierwszych stronach gazet. I będzie miała materiał, który zapisze się w historii polskiego dziennikarstwa.

      – Wysadź mnie gdzieś – bąknął Forst. – Jeśli nie ma szans, żebyśmy weszli w kopulację, nie mam zamiaru dalej tego ciągnąć.

      Spojrzała na niego i pokręciła głową.

      Przejechali kilka kilometrów i zatrzymali się na gruntowej dróżce odchodzącej od drogi gminnej. Bak świecił pustkami, ale i bez tego dalsza podróż tym samochodem nie miała sensu. Wysiedli z astry, a potem ruszyli powoli na wschód.

      – Ile jest stąd do granicy? – zapytała Olga.

      – Do białoruskiej niewiele ponad sto kilometrów – odparł Forst.

      – Tyle że nas interesuje Rosja.

      – To będzie jakieś czterysta do obwodu kaliningradzkiego – stwierdził. – Ale obecnie powinien interesować nas każdy kraj, który nie ma wiele wspólnego z polską policją czy Interpolem.

      – Interpolem? Myślisz, że to zajdzie tak daleko?

      – Nie mam pojęcia.

      Wyraz jego twarzy dobitnie świadczył o tym, że rzeczywiście tak jest. Wcześniej Wiktor sprawiał wrażenie faceta, który jest gotowy na wszystko, co przyniesie mu los. Teraz wyglądał, jakby stał pochylony nad przepaścią i patrzył w dół.

      Szrebska nie mogła się mu dziwić. Uderzając wtedy policjanta i zabierając mu broń, zamknął sobie drogę odwrotu.

      – Ile masz przy sobie? – zapytał Forst.

      – Trzy stówy, nie więcej. A ty?

      – Odpowiem, jeśli przysięgniesz, że naprawdę jesteś związana z inną kobietą.

      Olga uśmiechnęła się promiennie, przekrzywiając głowę.

      – Chcę wiedzieć, zanim znajdziemy miejsce na sen – dodał.

      Dziennikarka spojrzała na las przed nimi. Tuż nad koronami drzew słońce rzeczywiście chyliło się ku horyzontowi. Niespecjalnie uśmiechał jej się nocleg w lesie, ale nie byłby to pierwszy raz, kiedy musiałaby radzić sobie w trudnych warunkach.

      – Mam pięć dych – odezwał się po chwili Wiktor. – Proponuję wydać je na nocleg, póki jeszcze nasze twarze nie pojawiają się w wiadomościach. Później będzie problem.

      – Myślisz, że jeszcze nas nie pokazują?

      – Na pewno nie jako uciekinierów ściganych przez policję. Komenda Wojewódzka będzie starała się załatwić to po cichu. Dopiero gdy nas nie znajdą, sięgną po pomoc czwartej władzy. Zresztą wiesz, jak to działa.

      – Wiem.

      – Swoją drogą, wyłącz telefon. Jeszcze jeden tweet czy post na Facebooku, a będziemy mieć pozamiatane.

      Weszli w las, mijając kilka zwalonych drzew. Jakiś czas temu ktoś musiał tu robić wycinkę, ale od tamtej pory wszystko pokryła warstwa ściółki i roślin. Zima w tym roku była tak łagodna, że nadal dało się dostrzec zieleń.

      – Wiesz, dokąd idziesz?

      – Nie mam najmniejszego pojęcia – odparł Forst. – Ale przypuszczam, że ten bór nie ciągnie się w nieskończoność.

      I nie ciągnął się. Kończył się za to kilkoma stawami, które rozlewały się od niewielkiej rzeczki. Nie mając wielkiego wyboru, skręcili w prawo, a potem dotarli do Wolicy-Kolonii. Stamtąd przeprawili się na drugą stronę rzeki.

      – Hotelu to my tutaj nie znajdziemy – mruknęła Olga.

      – Zdążyłem się zorientować.

      – Może ktoś nas przenocuje? – I przy okazji zakabluje?

      – Lepiej zaryzykować, niż spać w lesie. Już jest zimno.

      – Gdybyś miała inne preferencje seksualne, zaproponowałbym sposób, który skutecznie…

      Szrebska spiorunowała go spojrzeniem, więc komisarz czym prędzej urwał.

      – Nie

Скачать книгу