Deniwelacja. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Deniwelacja - Remigiusz Mróz страница 11

Deniwelacja - Remigiusz Mróz Komisarz Forst

Скачать книгу

kupił jasną, przewiewną koszulę.

      Nie czuł się w niej dobrze.

      Uczucie spotęgowało się, gdy zajął miejsce za kierownicą astry. Nie chciał myśleć o ostatnim razie, kiedy siedział w tym modelu opla. Silnik zaskoczył za drugim razem i niepokojąco zarzęził.

      Bak był pełny, mimo to Wiktor zatrzymał się na stacji benzynowej w centrum, potem pod fast foodem na obwodnicy i ostatecznie na parkingu Lidla w Orihuela Beach. Przeciął miejscowość, przejechał nad autostradą łączącą największe miasta Murcji i wjechał do Villamartín.

      To tutaj znajdował się cel podróży. Z zewnątrz ogrodzony teren przywodził na myśl enklawę zieleni na pustyni. W rzeczywistości jednak tutejsza oaza była ekskluzywnym klubem golfowym, w którym bawili najbogatsi.

      Forst stanął przed główną bramą i poczekał, aż podejdzie do niego ochroniarz. Mężczyzna przez chwilę przyglądał się samochodowi, a potem kierowcy.

      – Pan Robert Krieger?

      Wiktor skinął głową.

      7

      Dźwięk przychodzącej wiadomości podziałał na Dominikę jak sól sypnięta prosto do otwartej rany. Natychmiast sięgnęła po telefon, mając nadzieję, że Osica ani Gerc nie zauważyli jej nerwowości.

      Zerknęła na wyświetlacz.

      Nadawcą SMS-a był Forst, tak jak się spodziewała.

      – Coś nie tak? – odezwał się Aleks.

      – Nie.

      Osica wyglądał, jakby nie usłyszał dźwięku. Właściwie sprawiał wrażenie, jakby zapomniał, że nie jest sam w mieszkaniu. Całą uwagę skupiał na kartkach przyklejonych do ścian.

      Chodził od jednej do drugiej, tocząc wzrokiem po żółtych notatkach. Większość została zamazana, ale niektóre dało się odczytać.

      – Oferta kredytu? – spytał Gerc.

      Wadryś-Hansen dopiero teraz uświadomiła sobie, że Aleksander patrzy na jej telefon. Czym prędzej uniosła go lekko, by nie mógł dojrzeć ekranu. Skasowała SMS od Wiktora, nie zastanawiając się ani chwili.

      – Nie – powiedziała. – Sprawa osobista.

      – To znaczy?

      Jego zainteresowanie ją zaniepokoiło, ale szybko powiedziała sobie w duchu, że nie ma się czym przejmować. Aleks nie ma pojęcia, że od miesięcy utrzymywała kontakt z Forstem. Nie mógł niczego podejrzewać.

      – Powiedzmy, że w pakiecie z opiekunką mam wykupione aktualizacje sytuacji – odparła.

      – Coś nie tak z dzieciakami?

      – Nie, wszystko w porządku.

      – I to ci napisała opiekunka?

      Wlepiła wzrok w Gerca. Dlaczego nie odpuszczał? Powodowała to jego zwyczajowa upierdliwość czy coś więcej? Biorąc pod uwagę, że wokół było aż nadto rzeczy, na których powinien się teraz skupić, należało uznać, że raczej to drugie.

      Nie, przesadzała. Aleks był specyficznym człowiekiem, nie powinna wyciągać z jego zachowania zbyt pochopnych wniosków.

      Zignorowała go i podeszła do Osicy. Edmund marszczył czoło, przyglądając się jednej z kartek, która była najmocniej zamazana. Forst musiał użyć grubego czarnego markera. Nie sposób było niczego odczytać z tego fragmentu układanki.

      Dopiero moment później Osica zorientował się, że prokurator stanęła obok. Popatrzył na nią, jakby potrzebował chwili, by ją poznać.

      – Co to jest, na litość boską? – spytał, prostując się. Rozłożył ręce, a potem rozejrzał się bezradnie. – Co on tu robił?

      – Planował zabójstwa – odezwał się Gerc.

      Wadryś-Hansen uznała, że nie ma sensu odpowiadać. Nawet ktoś nastawiony do Forsta tak negatywnie jak Aleks nie mógł sądzić, że tym w istocie są wszystkie te notatki. Dominika powiodła po nich wzrokiem.

      Nie miała pojęcia, co mogą oznaczać. Najwyraźniej były rzeczy, które Forst przed nią ukrywał. I być może nie powinno jej to dziwić.

      Osica wyciągnął paczkę papierosów, ale nie zdążył jej nawet otworzyć.

      – Panie komendancie… – zaapelowała Dominika.

      Popatrzył na nią, na papierosy, a potem zrozumiał, skąd błagalny ton. Przez moment trwał w bezruchu.

      – Nie jesteśmy na miejscu przestępstwa – zauważył. – Dym nie doprowadzi do kontaminacji żadnego potencjalnego materiału dowodowego.

      Wadryś-Hansen zbliżyła się o krok. Przyjrzała się kilku samoprzylepnym kartkom.

      – Na razie nie wiemy, co to wszystko znaczy – odezwała się.

      – Na pewno nie sugeruje jego winy.

      – Jest pan pewien?

      – Owszem – zarzekł się Edmund, również się do niej zbliżając.

      Oboje sprawiali wrażenie, jakby wprawdzie niechętnie, ale nieuchronnie zmierzali do konfrontacji. Gerc tymczasem stał obok, przyglądając się kolejnym notatkom. Najwyraźniej uznał, że nie musi wdawać się z oficerem policji w żadne dyskusje.

      – Dopóki tego wszystkiego nie przeanalizujemy, musimy dopuścić każdy scenariusz – powiedziała Wadryś-Hansen.

      – Nie każdy. Możemy wykluczyć te, które kiedyś sprawiły, że urządziliście polowanie na czarownice.

      Aleks posłał mu powątpiewające, przelotne spojrzenie.

      – Czy może raczej powinienem użyć liczby pojedynczej. Czarownicę.

      – Nikt nie…

      – Naprawdę się niczego nie nauczyliście?

      – Nikt nie stawia Forstowi żadnych formalnych zarzutów, panie inspektorze.

      Osica skwitował to wymownym milczeniem. Patrzyli na siebie przez moment w ciszy, którą ostatecznie przerwał Aleksander. Prokurator kaszlnął znacząco, po czym wymierzył palcem w jedną z żółtych kartek, jakby to jej zamierzał postawić zarzuty.

      – Co pan znalazł? – mruknął Edmund.

      – Same strzępki – odparł Gerc, wskazując na pozostałe notatki. – Wygląda to, jakby chciał coś ukryć.

      – Niekoniecznie.

      – Zamazał wszystko, by zatrzeć ślady – upierał się Aleksander. – Inna możliwość jest taka, że zrobił to w amoku.

      Dominika

Скачать книгу