Więcej niż pocałunek. Helen Hoang

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Więcej niż pocałunek - Helen Hoang страница 2

Więcej niż pocałunek - Helen  Hoang

Скачать книгу

miło znowu zobaczyć pana Jamesa, ale jeśli nie uda ci się go zaprosić, kogoś dla ciebie znajdę.

      Stella zacisnęła usta. Jej ostatnie doświadczenia erotyczne wiązały się właśnie z facetem znalezionym przez matkę. Trzeba przyznać, że był całkiem przystojny, lecz miał dziwne poczucie humoru, które zupełnie zbijało Stellę z tropu. Ona była ekonomistką, a on inwestorem dostarczającym kapitału podwyższonego ryzyka, więc teoretycznie sporo ich łączyło, ale z jakiegoś powodu w ogóle nie rozmawiał z nią o pracy. Zamiast tego wolał snuć dywagacje na temat biurowych rozgrywek i technik manipulacji. Stella czuła się całkiem zagubiona i była pewna, że randka zakończy się kompletnym fiaskiem.

      W pewnym momencie zapytał prosto z mostu, czy chciałaby się z nim przespać. Była zdezorientowana, ale ponieważ z zasady nie lubi odmawiać, zgodziła się. Na początku się całowali, lecz nie sprawiało jej to szczególnej przyjemności. Jego usta smakowały jagnięciną, którą zjadł wcześniej na kolację. Stella nie przepadała za tym rodzajem mięsa. Na dodatek mocno się wyperfumował, a zapach wody kolońskiej wywoływał u niej mdłości. Dotykał ją po całym ciele, ale nie robił tego z należytą subtelnością i stało się to, co zawsze: Stella całkowicie się zamknęła. Zanim zdążyła się zorientować, on już skończył. Wyrzucił zużytą prezerwatywę do stojącego tuż obok biurka kosza na śmieci. Nie za bardzo jej się to spodobało. Czyżby nie wiedział, że takie rzeczy należy zostawiać w łazience? Po chwili oświadczył, że powinna bardziej wyluzować i wyszedł z pokoju hotelowego. Mogła sobie jedynie wyobrazić zawiedzioną minę matki, gdyby tylko dowiedziała się, jak tragicznie idzie jej córce z facetami.

      Na domiar złego rodzice chcieli jeszcze wnuków.

      Stella wstała od stolika i wzięła torebkę do ręki.

      – Muszę wracać do biura.

      Chociaż nie gonił jej żaden termin, naprawdę musiała się zbierać. Praca ją fascynowała: nie tylko stanowiła niezbędną pożywkę dla jej umysłu, lecz także odgrywała rolę terapeutyczną.

      – Moja krew – powiedział ojciec, po czym podniósł się z krzesła, wygładził swoją hawajską koszulę z jedwabiu i wyciągnął ramiona, żeby objąć córkę. – Niedługo zostaniesz właścicielką tego całego interesu.

      Na chwilę się do niego przytuliła i poczuła znajomy zapach płynu po goleniu. Nie miała problemu z dotykiem, jeśli sama wychodziła z inicjatywą lub gdy miała czas przygotować się na niego psychicznie. Dlaczego wszyscy faceci nie mogli być tacy jak jej ojciec? W jego oczach była piękna i błyskotliwa, a poza tym używał perfum, od których nie zbierało się na wymioty.

      – Edwardzie, przecież wiesz, że praca stała się dla niej niezdrową obsesją. Nie powinieneś jej dodatkowo zachęcać – oznajmiła matka, po czym głośno westchnęła i skupiła uwagę na Stelli. – W weekendy należy więcej wychodzić do ludzi. Jeśli będziesz poznawać odpowiednio wielu mężczyzn, to w końcu trafisz na tego właściwego.

      Ojciec pocałował Stellę w skroń i szepnął:

      – Żałuję, że nie chodzę już do pracy.

      Stella tylko pokręciła głową i po chwili wpadła w objęcia drugiego rodzica. Poczuła charakterystyczną woń Chanel N°5, a w mostek zaczął boleśnie się jej wpijać naszyjnik z pereł, z którym jej matka prawie się nie rozstawała. Wytrzymała przesłodzony zapach przez trzy długie sekundy, po czym zrobiła krok do tyłu.

      – Do zobaczenia w następny weekend. Cześć! Bardzo was kocham.

      Pomachała im na pożegnanie, po czym wyszła z eleganckiej restauracji położonej w samym centrum Palo Alto, i ruszyła przed siebie, mijając po drodze drzewa i ekskluzywne butiki. Był piękny słoneczny dzień. Przeszła trzy skrzyżowania i stanęła przed niskim budynkiem, w którym mieściło się jej ulubione miejsce na świecie, czyli biuro. Okno pokoju Stelli znajdowało się na trzecim piętrze, po lewej stronie, na samym końcu.

      Przytknęła torebkę do czytnika i rozległo się ciche kliknięcie. Drzwi wejściowe były już otwarte. Weszła do przestronnego holu, rozkoszując się stukotem obcasów na marmurowej posadzce. Minęła pustą recepcję i wezwała windę.

      Kiedy weszła do swojego gabinetu, od razu wykonała standardową procedurę. Nic na świecie nie sprawiało jej większej przyjemności. Najpierw włączyła komputer i wpisała hasło w odpowiednie okienko. Trzeba było poczekać na uruchomienie programu, więc tak jak zwykle schowała torebkę do szuflady i poszła do kuchni po kubek wody. Po powrocie zdjęła buty, postawiła je na swoim miejscu pod biurkiem i usiadła.

      Zawsze ta sama kolejność: komputer, hasło, torebka, woda, buty, krzesło.

      Po automatycznym załadowaniu się Statistics Analysis System, środowiska programistycznego znanego także jako SAS, na trzech stojących na blacie monitorach pojawiły się strumienie danych: transakcje, kliknięcia, czas logowania, rodzaje płatności. Nic szczególnego, jednak dzięki temu Stella mogła się dowiedzieć znacznie więcej o ludziach, niż oni sami byli w stanie jej powiedzieć. Wyprostowała palce i położyła je na czarnej ergonomicznej klawiaturze, gotowa całkowicie poświęcić się pracy.

      – Cześć, Stello! Domyśliłem się, że to ty.

      Obejrzała się przez ramię i zobaczyła wychylającą się zza futryny głowę Philipa Jamesa. To była niemiła niespodzianka. Philip miał płowe włosy, a poważna fryzura pasowała do jego kwadratowej szczęki. Był ubrany w opinającą tors koszulkę polo. Wyglądał świeżo, inteligentnie i elegancko. Właśnie takiego faceta chcieli dla niej rodzice. Niestety, przyłapał ją na pracy w weekend dla czystej przyjemności.

      Zrobiło jej się gorąco i przesunęła zjeżdżające okulary na nasadę nosa.

      – Co ty tutaj robisz?

      – Musiałem wpaść do biura, bo wczoraj o czymś zapomniałem. – Z torby na zakupy wyjął spore pudełeczko i energicznie pomachał nim w stronę Stelli. Kątem oka zauważyła wielki napis drukowanymi literami: DUREX. – Udanego weekendu! Ja na pewno będę się dobrze bawił.

      Oczami wyobraźni zobaczyła śniadanie w towarzystwie rodziców i przypomniała sobie rozmowę o wnukach, Philipie, randkach w ciemno i życiowych sukcesach. Oblizała wargi i poczuła, że musi coś powiedzieć. Cokolwiek.

      – Naprawdę potrzebne ci tak duże opakowanie?

      Kiedy usłyszała własne słowa, aż się wzdrygnęła.

      Philip zrobił obleśną minę, co nieco ją zezłościło, ale złe wrażenie zatarł jego lśniąco biały uśmiech.

      – Jestem pewien, że połowę zużyję jeszcze dziś wieczorem. Niedawno zatrudniona przez szefa stażystka zaprosiła mnie na randkę.

      Stella była pod wrażeniem, chociaż starała się tego nie pokazywać. Nowa dziewczyna wydawała się bardzo nieśmiała i trudno uwierzyć, że zdobyła się na taką odwagę.

      – Idziecie na kolację?

      – Mam nadzieję, że nie tylko – powiedział, a w jego piwnych oczach pojawił się blask.

      – Dlaczego

Скачать книгу