Więcej niż pocałunek. Helen Hoang
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Więcej niż pocałunek - Helen Hoang страница 4
Prezerwatywy, klucze i portfel. Z przyzwyczajenia rzucił jeszcze okiem na ekran telefonu, żeby sprawdzić, czy musi spełnić jakieś szczególne życzenia.
Proszę, nie używaj wody kolońskiej.
Nic trudnego. W zasadzie nie lubił tego rodzaju zapachów. Schował rzeczy do kieszeni i wyszedł z mieszkania.
Po kilku minutach jazdy samochodem znalazł się na podziemnym parkingu hotelu Clement. Przed wejściem do eleganckiego ultranowoczesnego lobby upewnił się, że klapy marynarki dobrze leżą i zaczął wyobrażać sobie, jak wygląda nowa klientka. Lubił grać w tę grę, to była część rytuału.
W formularzu napisała, że ma trzydzieści lat. Głośno westchnął, uznając, że na pewno skłamała i w rzeczywistości dobija pięćdziesiątki. W jego fachu nie zdarzały się kobiety przed czterdziestką, chyba że chodziło o zlecenia grupowe, których on z zasady nie przyjmował. Na wieczorach panieńskich można było nieźle zarobić, lecz świadomość, że niszczy się miłość młodych ludzi, przygnębiała go. Może był naiwny, ale chciał żyć w świecie, w którym przyszłe panny młode sypiają tylko ze swoimi narzeczonymi i vice versa. Poza tym duże grono napalonych kobiet napawało go strachem. Ciężko się było przed nimi obronić i miały naprawdę ostre paznokcie.
„Stella” mogła być zatem rozpieszczoną pięćdziesięciolatką, zajadającą się słodyczami, zakochaną w swoich rozbestwionych pieskach i regularnie chodzącą do spa. Miała krągłą figurę i lubiła, gdy w łóżku partner skupiał na niej całą uwagę. Michael nie miał z tym najmniejszego problemu. Mogła też być wysportowaną panią w średnim wieku, wielbicielką jogi, soków warzywnych i seksualnych maratonów, które wyrabiały mięśnie brzucha lepiej niż długie serie ćwiczeń z ciężarkami. Jeśli będzie miał pecha, trafi na przebojową Azjatkę z piekła rodem, która postanowiła się z nim przespać, ponieważ ze względu na swoje wietnamsko-szwedzkie pochodzenie przypominał gwiazdora z koreańskich seriali Daniela Henneya. Ten ostatni typ przywodził mu na myśl własną matkę, toteż po seksie musiał zwykle odreagowywać, waląc w worek bokserski.
Wszedł do hotelowej restauracji i rozejrzał się po słabo oświetlonym wnętrzu w poszukiwaniu brązowookiej szatynki w okularach. Do tej pory udawało mu się uniknąć poważniejszych wpadek, lecz tym razem mógł nie mieć tyle szczęścia. Omiótł wzrokiem stoliki, przy których siedzieli biznesmeni. W pewnym momencie dojrzał samotną Azjatkę w średnim wieku, która podniesionym głosem instruowała kelnerkę, w jaki sposób należy przyrządzić sałatkę. Kiedy przeczesała rozjaśnione włosy wymanikurowanymi paznokciami, poczuł ucisk w żołądku i powolnym krokiem ruszył w jej stronę. Zapowiadała się naprawdę długa noc.
Nie, nie może myśleć w ten sposób, przecież ten wieczór był kulminacją napięcia seksualnego budowanego przez cały semestr. Oboje tego chcieli. On również.
Jednak zanim do niej podszedł, do stolika dosiadł się chudy mężczyzna w podeszłym wieku i wziął Azjatkę za rękę. Michael był nieco zbity z tropu, ale jednocześnie poczuł wyraźną ulgę. Zrobił krok do tyłu i jeszcze raz rozejrzał się po restauracji. Nie był jednak w stanie dostrzec żadnej samotnej kobiety… Z wyjątkiem siedzącej w samym rogu młodej dziewczyny.
Miała ciemne włosy zaczesane w ciasny kok, zgrabny nos i seksowne okulary kujonki. Kiedy dokładniej się jej przyjrzał, miał wrażenie, że przebrała się za bibliotekarkę. Na nogach miała szpiczaste czółenka i była ubrana w szarą ołówkową spódnicę oraz białą dopasowaną koszulę oksfordzką, którą zapięła pod samą szyję. Mogła mieć trzydzieści lat, ale Michael dałby jej raczej dwadzieścia pięć. Wyglądała młodo i bardzo niewinnie, mimo że gdy przeglądała menu, groźnie marszczyła czoło.
Ponownie rozejrzał się po sali w poszukiwaniu ukrytej kamery albo znajomych, którzy chowali się za roślinami w doniczkach, z trudem tłumiąc salwy śmiechu. Jednak nic nie wzbudziło jego podejrzeń.
Stanął naprzeciwko dziewczyny i położył dłonie na krześle.
– Przepraszam, czy masz na imię Stella?
Podniosła wzrok i Michael zupełnie stracił wątek. Zza rogowych okularów spoglądała na niego olśniewająca para łagodnych brązowych oczu. Zachwyciły go też wspaniałe usta, odpowiednio zmysłowe i kuszące, ale nieodciągające uwagi od reszty uroczej fizjonomii.
– Przepraszam, chyba panią z kimś pomyliłem – powiedział, szeroko się uśmiechając, żeby przykryć zażenowanie i grzecznie się wycofać. Po prostu nie dopuszczał możliwości, że taka dziewczyna mogła wynająć faceta do towarzystwa.
Nerwowo zamrugała, po czym zerwała się na równe nogi, potrącając przy tym stolik.
– Nie, wcale się nie pomyliłeś. Widziałam twoje zdjęcie. Masz na imię Michael. – Podała mu rękę na powitanie. – Stella Lane. Miło cię poznać.
Bezpośrednie zachowanie zbiło go z tropu i przez dłuższą chwilę gapił się na jej wyciągniętą dłoń. Przecież nie tak witały się z nim klientki. Zazwyczaj przywoływały go lekceważącym skinieniem. Kiedy siadał przy stoliku, wykrzywiały usta, a w ich oczach pojawiał się dziwny błysk, oznaczający, że uważają się za kogoś lepszego, ale z chęcią dowiedzą się, co ma im do zaoferowania. Tymczasem ta dziewczyna traktowała go jak… równego sobie.
Szybko otrząsnął się z szoku i delikatnie uścisnął jej szczupłą dłoń.
– Michael Phan. Cała przyjemność po mojej stronie.
Kiedy już się przywitali, nieco niezdarnym gestem wskazała mu miejsce.
– Proszę.
Usiadł i patrzył, jak Stella przycupnęła na krawędzi krzesła, wyprostowana jak struna. Starała się utrzymywać kontakt wzrokowy, ale kiedy uniósł figlarnie brew, skupiła całą uwagę na menu, po czym zmarszczyła nos, żeby poprawić okulary.
– Jesteś głodny? Bo ja owszem. – Tak mocno ściskała kartę dań, że jej knykcie zrobiły się całkiem białe. – Podają tutaj dobrego łososia. I niezłe steki. Mój ojciec lubi jagnięcinę… – Znowu podniosła wzrok, ale nawet w przyciemnionym świetle Michael zauważył, że się czerwieni. Po chwili odkaszlnęła i dodała: – Ale wolałabym, żebyś zamówił coś innego.
Nie mógł się powstrzymać i zapytał:
– Dlaczego nie jagnięcinę?
– Bo moim zdaniem smakuje jak wełna i kiedy… no wiesz… – Spojrzała w sufit i wzięła głęboki oddech. – W kluczowym momencie będę myślała o owcach, baranach i wełnianych swetrach.
– Okay, rozumiem – powiedział, lekko się uśmiechając.
Gapiła się na niego, jakby zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Zdawał sobie sprawę, że kobiety wybierały go z powodu wyglądu, ale rzadko miał do czynienia z taką reakcją. Łechtało to jego próżność, choć jednocześnie był tym trochę rozbawiony.
– A ty masz jakieś preferencje dotyczące jedzenia albo picia? – zapytała.
– Nie,