Przyjaciel. Sigrid Nunez

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przyjaciel - Sigrid Nunez страница 3

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Przyjaciel - Sigrid  Nunez

Скачать книгу

jeszcze:

      – Teraz oficjalnie jest martwym białym mężczyzną.

      – Czy to prawda, że światek literacki jest podszyty nienawiścią, przypomina pole bitwy ze snajperami, na którym zazdrość i rywalizacja są nieustannie obecne? – zapytała dziennikarka radiowa jednego z uznanych autorów.

      – Kto na to pozwolił? Tak tu dużo zawiści i wrogości – odparł pisarz. I próbował wyjaśniać: – To jak tonąca tratwa, na którą próbuje się wdrapać zbyt wiele osób. Tak więc każde kolejne zepchnięcie konkurenta sprawia, że dla ciebie tratwa jest bezpieczniejsza.

      Nieustannie wmawia się nam, że czytanie zwiększa empatię, lecz wygląda na to, że pisanie odrobinę jej odbiera.

      Kiedyś na konferencji zaskoczyłeś licznie zgromadzoną publiczność, mówiąc: „Skąd wam wszystkim przychodzi do głowy, że być pisarzem to coś wspaniałego?”. Simenon uważał, że pisarstwo to nie zawód, ale powołanie do nieszczęścia. Georges Simenon, który napisał pod prawdziwym nazwiskiem sto powieści, kolejnych sto pod kilkudziesięcioma pseudonimami i który – w wieku emerytalnym – był najlepiej sprzedającym się autorem na świecie. Rzeczywiście, pełnia nieszczęścia.

      Który chełpił się tym, że zaliczył ni mniej, ni więcej, tylko dziesięć tysięcy kobiet, wiele, jeśli nie większość z nich, to były prostytutki, i który nazywał siebie feministą. Który za literacką mentorkę miał Colette, a za kochankę Josephine Baker, choć mówiono, że zakończył ten romans, ponieważ za bardzo odciągał go od pracy, spowalniając produkcję powieści do zaledwie dwunastu w tamtym roku. Który, zapytany, dlaczego został powieściopisarzem, odparł, że z nienawiści do matki. (Sporo tej nienawiści).

      Simenon flaner: „Wszystkie moje książki pojawiły się w głowie podczas spaceru”.

      Miał córkę, obsesyjnie w nim zakochaną. Kiedy była dziewczynką, poprosiła o obrączkę, którą ojciec jej dał. Dorastając, powiększała pierścionek, by pasował na palec. W wieku dwudziestu pięciu lat się zastrzeliła.

      Pytanie: Skąd młoda paryżanka wzięła broń?

      Odpowiedź: Od rusznikarza, o którym przeczytała w jednej z powieści ojca.

      Któregoś dnia w 1974 roku – w tej samej uniwersyteckiej sali, w której czasami wykładam – pewna poetka ogłosiła grupie swoich studentów: „Za tydzień mogę być nieobecna”. Później wróciła do domu, włożyła stare futro swojej matki i trzymając w dłoni szklankę wódki, zamknęła się w garażu.

      To futro jest szczegółem, który nauczyciele pisania lubią wskazywać swoim studentom, jest tak zwanym znaczącym szczegółem – podobnie jak sposób, w jaki córka Simenona zdobyła broń – których w życiu znajduje się w nadmiarze, ale w studenckiej prozie zwykle są nieobecne.

      Poetka wsiada do swojego samochodu – ma pomidorowoczerwonego mercury’ego cougara z 1967 roku – i odpala silnik.

      Na pierwszym prowadzonym przeze mnie kursie twórczego pisania, po tym, jak podkreśliłam wagę szczegółu, jakiś student podniósł rękę i powiedział:

      – Absolutnie się nie zgadzam. Jeśli potrzebuje pani dużej liczby szczegółów, powinna pani oglądać telewizję.

      Później zaczęłam rozumieć, że nie był to wcale komentarz tak głupi, jak mi się zdawało.

      Ten sam student zarzucił mi również (powiedział: „pisarze tacy jak pani”), że próbuję wystraszyć innych, przedstawiając sztukę pisarską jako coś znacznie trudniejszego, niż jest w rzeczywistości.

      – Dlaczego mielibyśmy to robić? – zapytałam.

      – Bez żartów – rzucił. – Czy to nie oczywiste? Tort jest mały, każdy chce wyrwać kawałek dla siebie.

      Moja pierwsza nauczycielka twórczego pisania mówiła swoim studentom, że jeśli mogą w życiu wybrać jakiekolwiek inne zajęcie niż bycie pisarzem, jakikolwiek inny zawód, powinni to zrobić.

      Wczoraj wieczorem na stacji Union Square jakiś mężczyzna grał La vie en rose na flecie, w tempie molto giocoso. Ostatnio nieustannie chodzą za mną różne melodie i oczywiście ta, w energicznym wykonaniu flecisty, dręczyła mnie później przez cały dzień. Podobno żeby pozbyć się z głowy takiej natrętnej melodii, trzeba kilka razy przesłuchać piosenkę w całości. Posłuchałam tej najsłynniejszej wersji, śpiewanej przez Edith Piaf, która napisała tekst i po raz pierwszy wykonała utwór w 1945 roku. I teraz to dziwny, płaczliwy i rozżalony głos Wróbelka, duszy Francji, nie chce mi dać spokoju.

      Również na stacji Union Square człowiek z tabliczką: BEZDOMNY BEZZĘBNY DIABETYK.

      – Niezłe – powiedział jakiś pasażer, rzucając drobne do papierowego kubka.

      Czasami, kiedy siedzę przy komputerze, na ekranie wyskakuje reklama z pytaniem: „Piszesz książkę?”.

      O czym chce ze mną rozmawiać Żona Trzecia? Nie jestem tak ciekawa, jak mógłbyś sądzić. Gdyby istniał jakiś list, gdyby pozostała jakaś wiadomość od ciebie, do tej pory już bym je miała. Może ona planuje kolejne uroczyste spotkanie albo spisanie wspomnień, a jeśli tak, to znowu zrobi coś, czego nie chciałeś i mówiłeś o tym.

      Boję się tego spotkania nie dlatego, że jej nie znoszę (bo ją lubię), ale dlatego, że nie chcę być częścią żadnego z tych rytuałów.

      I nie chcę o tobie rozmawiać. Nasza relacja była dosyć nietypowa, nie zawsze do końca jasna dla innych. Nie pytałam, nigdy się więc nie dowiedziałam, co mówiłeś o nas swoim żonom. Zawsze byłam wdzięczna, że choć Żona Trzecia nie była moją przyjaciółką tak jak Żona Pierwsza, to przynajmniej nie była moim wrogiem jak Żona Druga.

      Nie zawiniła temu, że wasze małżeństwo pociągało za sobą modyfikacje twoich przyjaźni, tak to już jest z małżeństwami. Ty i ja najbliżej byliśmy w czasie pomiędzy żonami, w okresach, które nigdy nie trwały długo, ponieważ byłeś wręcz patologicznie niezdolny do samotnej egzystencji. Kiedyś powiedziałeś mi, że z paroma wyjątkami, na przykład gdy wyjeżdżasz służbowo, choćby promować książkę (a i wtedy nie zawsze), od czterdziestu lat nie przespałeś nocy samotnie. Między żonami zawsze była jakaś dziewczyna, a między dziewczynami – jednorazowe numery. (Było także coś, co lubiłeś nazywać „przejazdówką”, ale ona nie obejmowała snu).

      I tu pauza, by wyznać nie bez wstydu: nigdy bez ukłucia w sercu nie wysłuchałam informacji, że znowu się zakochałeś, nie potrafiłam też zdusić radości za każdym razem, gdy mówiłeś, że z kimś się rozstajesz.

      Nie chcę o tobie rozmawiać, słuchać, jak inni to robią. Oczywiście to frazes: rozmawiamy o zmarłych, by ich zapamiętać, zatrzymać przy życiu w jedyny możliwy sposób. Okazało się jednak, że im więcej ludzie o tobie mówili, na przykład wygłaszając mowy na spotkaniu wspomnieniowym – ludzie, którzy cię kochali, którzy dobrze cię znali, którzy dobrze radzą sobie ze słowem – tym dalej uciekałeś, tym bardziej stawałeś się hologramem.

      Ulżyło mi, że przynajmniej nie zaprosiła mnie do twojego

Скачать книгу