Przyjaciel. Sigrid Nunez

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przyjaciel - Sigrid Nunez страница 5

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Przyjaciel - Sigrid  Nunez

Скачать книгу

posterunku policji, z pozoru zwyczajna para, twarze bez żadnego wyrazu. Zapamiętałam jednak, że kobieta miała uszminkowane usta i biżuterię: naszyjnik, chyba medalion, i duże kolczyki-obręcze. Zdziwiło mnie, że w takiej chwili ktoś mógłby trudzić się malowaniem i wybierać ozdoby. Spodziewałabym się raczej wyglądu bezdomnej.

      I teraz, w kawiarni, znowu myślę: To jest żona, ona znalazła ciało. Mimo wszystko tutaj, tak jak podczas uroczystości, podjęła wysiłek nie tylko, by wyglądać schludnie i stosownie do sytuacji, ale także możliwie najlepiej, jak się da: twarz, sukienka, paznokcie, odrosty – zadbała starannie o wszystko.

      Nie czuję krytycyzmu, tylko podziw.

      Była inna – należała do niewielu w twoim życiu ludzi niezwiązanych w żaden sposób ze światem literackim albo akademickim. Pracowała wcześniej jako konsultantka w tej samej firmie na Manhattanie, w której zatrudniono ją po studiach biznesowych. „Ej, ona czyta więcej ode mnie” – mówiłeś ludziom, a my się krzywiliśmy. Od początku uprzejma, choć zdystansowana, przyjęła mnie jako jedną z twoich najdawniejszych przyjaciółek, ale sama pozostała dla mnie tylko znajomą. Zachowywała się w stosunku do mnie i tak dużo lepiej niż szalona z zazdrości Żona Druga, która zażądała, żebyś przestał się widywać ze mną czy z jakąkolwiek kobietą z przeszłości. To jednak nasza przyjaźń wyjątkowo ją drażniła – nazywała ją związkiem kazirodczym.

      „Dlaczego «kazirodczym»”? – zapytałam.

      Wzruszyłeś ramionami i odparłeś, że według niej jesteśmy z sobą zbyt blisko.

      Nigdy by nie uwierzyła, że nie łączył nas seks.

      Kiedyś w trakcie rozmowy telefonicznej powiedziałam coś, co cię rozbawiło. W tle usłyszałam, jak ona narzeka, że próbuje czytać. Kiedy zignorowałeś ją i dalej się śmiałeś, wpadła w szał. Rzuciła książką w twoją głowę.

      Odmówiłeś. Mogłeś spotykać się ze mną rzadziej, ale nie zgodziłeś się na całkowite zerwanie kontaktów.

      Przez jakiś czas znosiłeś napady furii, latające przedmioty, krzyki i szlochy, skargi sąsiadów. A później kłamałeś. Przez wiele lat spotykaliśmy się potajemnie, jakbyśmy naprawdę byli kochankami. Szaleństwo. Jej wrogość nigdy nie osłabła. Jeśli się gdzieś spotkałyśmy, ciskała wzrokiem błyskawice. Robiła to nawet na uroczystości. Jej córka – twoja córka – była nieobecna. Ktoś mówił, że wyjechała, chyba do Brazylii, by prowadzić badania nad zagrożonym gatunkiem ptaka.

      Masa nieszczęśliwości między tobą a twoim wyobcowanym jedynym dzieckiem, jeszcze mniej pobłażliwym wobec cudzołóstwa niż matka.

      „Ona tego nie rozumie – mówiłeś. – Wstydzi się mnie”.

      (Dlaczego myślałeś, że ona tego nie rozumie?).

      Tymczasem we wspomnieniach Żony Drugiej nie było ani odrobiny goryczy. Powiedziała, że byłeś jej światłem i miłością jej życia – najlepszym, co jej się przydarzyło. A teraz podobno pisze książkę o waszym małżeństwie. „Fabularyzowaną”. Z której być może się dowiem, czy kiedykolwiek powiedziałeś Żonie Drugiej, że tak naprawdę spaliśmy ze sobą. Raz. Lata temu. Na długo przed tym, jak się poznaliście.

      Sam ledwie skończyłeś studia i już zacząłeś uczyć. Spośród twoich studentów nie tylko ze mną się zaprzyjaźniłeś i oboje na tych samych zajęciach poznaliśmy Żonę Pierwszą. Zostałeś najmłodszym wykładowcą na wydziale, jego cudownym dzieckiem, a dla swoich studentek – Romeem. Uważałeś, że jakąkolwiek próbę wygnania miłości z sali wykładowej należy uznać za z góry skazaną na porażkę. „Świetny nauczyciel jest uwodzicielem – twierdziłeś – i czasami musi również łamać serca”. Fakt, że nie do końca rozumiałam, o czym mówisz, nie czyniło tych słów mniej ekscytującymi. Rozumiałam za to, że pragnęłam wiedzy, a ty miałeś moc, by mi ją przekazać.

      Nasza przyjaźń wykroczyła poza rok akademicki i latem – w tym samym czasie, kiedy zacząłeś podrywać Żonę Pierwszą – staliśmy się nierozłączni. Któregoś dnia zaskoczyłeś mnie, mówiąc, że powinniśmy się pieprzyć. Biorąc pod uwagę twoją reputację, nie wiem, dlaczego się zdziwiłam. Ale minęło wystarczająco dużo czasu i już nie czekałam z takim niepokojem, aż zaatakujesz. Aż nagle przyszła ta bezpośrednia propozycja i nie wiedziałam, co myśleć. Głupio zapytałam: „Dlaczego?”.

      „Ponieważ – odparłeś rozbawiony, dotykając moich włosów – powinniśmy się tego o sobie dowiedzieć”.

      Chyba żadnemu z nas nie przyszło do głowy, że mogłabym odmówić. Wśród wszystkich moich pragnień w tamtym czasie – a można by go nazwać najbardziej płomiennym czasem w życiu – jednym z najsilniejszych było komuś zaufać, zaufać mężczyźnie.

      Później z przerażeniem słuchałam, jak mówisz, że to błąd, niepotrzebnie próbowaliśmy być kimś więcej niż przyjaciółmi.

      Przez jakiś czas symulowałam chorobę. Trochę dłużej udawałam, że wyjechałam z miasta. A później naprawdę zachorowałam, za co winiłam ciebie, i przeklinałam, i nie wierzyłam, że możesz być moim przyjacielem.

      Gdy się jednak spotkaliśmy ponownie, zamiast bolesnej niezręczności, której się bałam, okazało się, że coś zniknęło – jakieś napięcie, zakłócenie, którego nie byłam wcześniej do końca świadoma.

      Oczywiście dokładnie na to miałeś nadzieję. Teraz, nawet kiedy już zdobyłeś Żonę Pierwszą, nasza przyjaźń się umocniła. Miała przetrwać wszystkie inne moje przyjaźnie. I przynieść mi wielką radość. Miałam szczęście: cierpiałam, ale w przeciwieństwie do innych nie miałam złamanego serca. („Czyżby?” – prowokował mnie kiedyś terapeuta. Nie tylko Żona Druga widziała coś niezdrowego w naszych relacjach i nie tylko terapeuta zastanawiał się, czy może właśnie dlatego od tylu lat jestem singielką).

      Żona Pierwsza. Bez wątpienia prawdziwa i namiętna miłość. Chociaż z twojej strony wiarołomna. Zanim się rozstaliście, przeszła załamanie nerwowe. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że na zawsze się zmieniła. Ty jednak również. Pamiętam, jak cię bolało, kiedy wyszła ze szpitala i natychmiast związała się z kimś innym.

      Gdy wzięła drugi ślub, przysięgałeś, że ty nigdy tego nie zrobisz. Później nastąpiła dekada romansów, zwykle krótkotrwałych, ale kilka trudno było odróżnić od małżeństwa. Nie pamiętam żadnego, który nie skończyłby się zdradą.

      „Nie lubię mężczyzn, którzy zostawiają za sobą ślad szlochających kobiet” – powiedział W.H. Auden. Który by cię nienawidził.

      Żona Trzecia. Pamiętam, jak opowiadałeś nam, że jest twarda. („Moja opoka” – mówiłeś). Najstarsza z dziewiątki rodzeństwa, w dzieciństwie musiała przejąć wiele obowiązków, kiedy matkę powaliła ciężka choroba, a ojciec pracował na dwa etaty. O jej pierwszym małżeństwie wiedziałam tylko tyle, że mąż zginął podczas wspinaczki górskiej i że mieli dziecko, syna.

      Po raz pierwszy spotykamy się tylko we dwie. Zawsze miałam ją za dość wstrzemięźliwą, dziwi mnie więc, jak bardzo jest dzisiaj gadatliwa, jakby espresso rozwiązało jej język niczym wino. Robi to coś głową, potrząsa nią, mówiąc, przechyla

Скачать книгу