Milczenie owiec. Thomas Harris

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Milczenie owiec - Thomas Harris страница 16

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Milczenie owiec - Thomas Harris

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Zakopał ją gdzieś na wzgórzach.

      – Pokazywał panu głowę w samochodzie?

      – O tak, w miarę trwania terapii doszedł do przekonania, że może mi pokazać wszystko. Często odwiedzał Klausa, żeby z nim posiedzieć i pooglądać razem kartki walentynkowe.

      – A potem Raspail też… stracił życie. Dlaczego?

      – Szczerze mówiąc, byłem nim zmęczony, niedobrze mi się robiło od jego jęków. To było dla niego najlepsze rozwiązanie, naprawdę. Terapia nie prowadziła do żadnych pozytywnych rezultatów. Sądzę, że większość psychiatrów ma jednego albo dwóch pacjentów, których chcieliby mi podrzucić. Nigdy przedtem nie mówiłem o tej sprawie, a już zaczyna mnie nudzić.

      – A obiad, na który zaprosił pan kierownictwo orkiestry?

      – Czy nigdy nie zdarzyło się pani, że ktoś przyszedł z wizytą, a nie było czasu zrobić zakupów? Trzeba upitrasić coś z tego, co ma się akurat w lodówce, Clarice. Czy mogę mówić do pani „Clarice”?

      – Tak. Sądzę, że mogę się do pana zwracać…

      – Doktorze Lecter. Tak będzie najstosowniej, biorąc pod uwagę twój wiek i stanowisko.

      – Zgoda.

      – Co czułaś, wchodząc do garażu?

      – Byłam przestraszona.

      – Czego się bałaś?

      – Myszy i robaków.

      – Czy jest coś takiego, co pomaga ci wziąć się w garść? – zapytał doktor Lecter.

      – Nic z tego, co znam, nie pomaga oprócz przeświadczenia, że muszę wykonać to, co sobie zaplanowałam.

      – Czy przywołujesz wtedy jakieś wspomnienia, jakieś obrazy z przeszłości? A może pojawiają się mimowolnie?

      – Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym.

      – Jakieś sceny z dzieciństwa?

      – Będę musiała się obserwować.

      – Co czułaś, kiedy dowiedziałaś się, że zmarł mój sąsiad, Miggs? Nie zapytałaś mnie o niego.

      – Nie zdążyłam.

      – Czy nie byłaś zadowolona, kiedy o tym usłyszałaś?

      – Nie.

      – Może smutna?

      – Nie. Czy namówił go pan, żeby to zrobił?

      Doktor Lecter zaśmiał się cicho.

      – Pyta mnie pani, pani inspektor, czy w przestępczy sposób nakłoniłem pana Miggsa do popełnienia samobójstwa? Nie bądź głupia, Clarice. Swoją drogą, w tym, że połknął swój nikczemny język, kryje się jakaś zabawna zbieżność. Chyba się ze mną zgodzisz?

      – Nie.

      – Tym razem pani skłamała, pani inspektor. Pierwsze kłamstwo, którego się pani wobec mnie dopuściła. En peu triste, jak powiedziałby Truman.

      – Prezydent Truman?

      – Nieważne. Dlaczego, twoim zdaniem, ci pomagam?

      – Nie wiem.

      – Jack Crawford cię lubi, prawda?

      – Nie wiem.

      – Nie wiesz? Chyba nie mówisz prawdy. Czy chciałabyś, żeby cię lubił? Powiedz, czy nie czujesz potrzeby sprawienia mu przyjemności i czy to cię nie niepokoi? Czy starasz się odsunąć od siebie to pragnienie?

      – Wszyscy chcą być lubiani, doktorze.

      – Nie wszyscy. Czy nie sądzisz, że Jack Crawford pożąda cię seksualnie? Jestem pewien, że jest teraz bardzo sfrustrowany. Czy nie sądzisz, że wyobraża sobie… jakieś scenariusze, jakieś zabawy… w których trakcie się obłapiacie?

      – Takie rzeczy mnie nie interesują, doktorze. Uważam, że to pytanie zadałby raczej Miggs.

      – Już nie.

      – Czy zasugerował mu pan, żeby połknął własny język?

      – Żeby, żeby… Ten oskarżycielski spójnik zbyt często pojawia się w twoich pytaniach. Z twoim akcentem na dodatek. To podstępna gra. Oczywiście, że Crawford cię lubi i uważa, że nadajesz się do tej roboty. Nie uniknęłaś dziwnego zbiegu okoliczności, Clarice… pomaga ci Crawford i pomagam ci ja. Mówisz, że nie wiesz, dlaczego to robi Crawford. A czy wiesz, dlaczego ja to robię?

      – Nie, proszę mi powiedzieć.

      – Czy myślisz, że robię to, bo lubię na ciebie patrzeć i wyobrażać sobie, jak cię będę zjadał… kąsek po kąsku… i jak będziesz mi wtedy smakować?

      – Dlatego?

      – Nie. Chcę czegoś, co może mi zaofiarować Crawford, i chcę dać mu coś w zamian. Ale on nie przyjdzie tutaj, żeby się ze mną zobaczyć. Nie poprosi mnie o pomoc w sprawie Buffalo Billa, chociaż wie, że pociągnie to za sobą śmierć kolejnych młodych kobiet.

      – Trudno mi w to uwierzyć, doktorze.

      – Chcę od niego bardzo prostej rzeczy i on jest w stanie mi ją załatwić.

      Lecter rozjaśnił powoli światło w swojej celi. Wnętrze wyłoniło się z ciemności. Książki i rysunki zniknęły. Zniknął również sedes. Chilton ogołocił celę ze wszystkiego, żeby ukarać go za Miggsa.

      – Przebywam w tym pomieszczeniu od ośmiu lat, Clarice. Wiem, że dopóki żyję, nikt nigdy nie pozwoli mi wyjść na wolność. To, czego chcę, to widok. Chcę okna, za którym mógłbym zobaczyć drzewo… może nawet wodę.

      – Czy pański adwokat złożył podanie…

      – Chilton postawił na korytarzu telewizor. Przełączony jest na kanał religijny. Zaraz po twoim wyjściu pielęgniarz włączy z powrotem fonię. Mój adwokat nie może nic na to poradzić, tak źle stoją obecnie moje akcje w sądzie. Chcę znaleźć się w instytucji zarządzanej przez władze federalne. Chcę dostać z powrotem moje książki, chcę mieć widok. Mam za to coś wartościowego do zaoferowania. Crawford może to załatwić. Poproś go.

      – Mogę powtórzyć mu po prostu to, co pan powiedział.

      – Zignoruje to. A Buffalo Bill będzie działał dalej. Poczekajcie, aż którąś oskalpuje. Ciekawe, czy to się wam spodoba. Hm… Powiem ci jedną rzecz o Buffalo Billu, bez zaglądania do jego akt. Za kilka lat, kiedy go złapią… jeśli kiedykolwiek się to uda, zobaczysz, że miałem rację i mogłem pomóc. Mogłem uratować

Скачать книгу