Lwów kres iluzji. Grzegorz Gauden

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lwów kres iluzji - Grzegorz Gauden страница 14

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Lwów kres iluzji - Grzegorz Gauden

Скачать книгу

nie mogłem tak straszliwej myśli pomieścić w głowie i sądziłem, że to podstęp stróżowej, która chce, byśmy dom zostawili na łaskę jej i niełaskę rabusiów. Zostałem przez to w domu.

      Jednak w sobotę spostrzegłem, że wszystkie domy naokoło płoną. Było to około 4 po poł., wyszedłem z żoną i dziećmi przez boczne drzwi szynku, bo do bramy strzelano. Po lewej stronie ulicy Bóżniczej rząd domów stał w płomieniach.

      Po przeciwnej stronie ulicy stał tłum ludzi cywilnych i żołnierzy, wśród tego pospólstwa i wielu obywateli, po których wyglądzie można było poznać inteligencję.

      Spostrzegłem, że wszyscy z radością i uśmiechem patrzyli, jak płoną domy żydowskie. Szedłem więc tuż pod palącym się domem, bo wygląd tłumu, tak wrogo Żydom usposobionego, przeraził mnie więcej, jak sam pożar.

      Gdyśmy chcieli już na pl. Rybi skręcać, zatrzymał nas żołnierz z zapytaniem, gdzie idziemy, a dostawszy odpowiedź, że uciekamy z płonącego domu, zatrzymał nas, abyśmy zawołali innych Żydów z domu przy ul. Owocowej, bo ten dom również musi być podpalony, a jemu przecież żal życia tych ludzi.

      Poszedłem z tym żołnierzem pod ten dom, wygnałem mieszkańców, a żołnierz ów kilkudziesięciu zgromadziwszy, odprowadził na Rynek, by po drodze nam nikt nic złego nie zrobił.

      Wynagrodzenia przyjąć nie chciał.

      Poszedł w inną stronę do znajomych. (…)

***

      Zorn z rodziną wolał iść pod ścianami płonących domów niż zbliżyć się do tłumu Polaków po drugiej stronie ulicy, którzy z radością oglądali palenie żydowskich kamieniczek. To wąska ulica. Zadowolone twarze zgromadzonych Lwowian były doskonale widoczne w świetle płomieni dla Żydów uciekających z podpalonych domów.

***

      Polski żołnierz wiedział, że dalsze domy będą podpalane, i z własnej inicjatywy ratował ich mieszkańców.

      Ofiara pogromu opowiada o tym, że żołnierz chronił go i inne żydowskie rodziny przed zgromadzonym tłumem, wyprowadzając z płonącej ulicy, „by po drodze nam nikt nic złego nie zrobił”.

***

      „Wynagrodzenia przyjąć nie chciał”.

***

      Publiczność katolicka Lwowa w pierwszym dniu pogromu o godz. 18 przybyła tłumnie do ratusza. Nie po to jednak, aby wyrazić radość z powodu odzyskania Lwowa.

      Tłum Polaków, który szczelnie wypełnił korytarze i dziedziniec ratusza, zażądał wydania mu dr. Filipa Schleichera65.

      Domagał się także rozwiązania rady miasta powołanej jeszcze przez Austriaków. Ten drugi postulat pozwolił na uratowanie Schleichera.

      Wiceprezydent Lwowa, doświadczony administrator, dr Filip Schleicher był Żydem. Odrzucił złożoną już 1 listopada 1918 roku przez Ukraińską Radę Narodową propozycję wejścia do władz ukraińskich i zarządzania w dalszym ciągu aprowizacją Lwowa66. W czasie walk polsko-ukraińskich opowiedział się po polskiej stronie i był członkiem Polskiego Komitetu Narodowego. Pozytywnie wypowiadał się o nim nawet Czesław Mączyński.

      W chwili, kiedy tłum wtargnął do ratusza, dr Schleicher był na miejscu i brał udział w posiedzeniu Komitetu Bezpieczeństwa. Nie wiedział, że właśnie szykowany jest jego lincz.

      Dla rozhisteryzowanego nacjonalistycznego tłumu Polaków nie miało znaczenia, że dr Schleicher był polskim patriotą. Był Żydem! Lwowska ulica podburzona przez narodowych agitatorów żądała jego głowy.

***

      Historia oszczędziła Polsce realizacji tego haniebnego planu. Sytuację opanował poseł Hausner, socjalista. Doświadczony mówca wiecowy wyszedł ze świecą w ręku do tłumu zgromadzonego w ciemnym korytarzu, stanął na krześle i przemówił. Zadeklarował gotowość ustąpienia obecnych władz Lwowa. Zaprosił na otwarte zebranie w kinie „Grażyna” w niedzielę o 16, na którym zapowiedział wybranie nowych członków rady. Zręcznie pominął osobę Schleichera.

      Po przemówieniu Hausnera tłum uspokoił się, opuścił ratusz i udał się ponownie do dzielnicy żydowskiej. W opanowaniu antyżydowskiej histerii tłumu pomogło mu kilku lwowskich kolejarzy, socjalistów, którzy akurat dotarli do ratusza i głośno poparli jego propozycję. „Byliśmy uratowani”67 – relacjonował Hausner, co świadczy tym, jak blisko było linczu.

      „Po rozejściu się tłumu, zaczęły napływać wiadomości ze wszystkich stron o rozruchach w dzielnicy żydowskiej. Przypuszczam, że wielu z tych «obywateli», do których przed półgodziną przemawiałem, brało już udział w tych rozruchach, o których zewsząd donoszono”68 – napisał później.

      To była pogromowa .publiczność katolicka”, choć Hausner określił ją mianem „lumpenproletariatu”.

***

      Hausner odważnie i zręcznie stający w obronie Żyda nigdy potem nie przyznał, że we Lwowie odbył się pogrom.

      Napisał o docierających do ratusza wiadomościach o „rozruchach” w dzielnicy żydowskiej. A przecież widział na własne oczy, co się stało.

      Było ciemno, kiedy wyszedł z ratusza i trafił na rynku na kpt. Ludwika de Laveaux, dowódcę lwowskiej POW i jednego z najważniejszych uczestników listopadowych walk o Lwów.

      Kapitan z kilkoma żołnierzami przejeżdżał właśnie samochodem. Okazało się, że de Laveaux wiedział dobrze o tym, co dzieje się w mieście, i właśnie próbował zorganizować oddziały, których chciał „użyć do uśmierzenia tej dziczy”69.

      To kolejny Polak, który nie uległ pogromowej paranoi.

***

      Hausner zaproponował de Laveaux, aby udali się na rekonesans do najbardziej zagrożonej dzielnicy miasta. Kapitan zgodził się.

      Był wieczór pierwszego dnia pogromu. Lwów tonął w ciemnościach. Po załadowaniu karabinów, z bronią gotową do strzału, ruszyli spod ratusza. Samochód wjechał najpierw w ul. Krakowską i tamtędy dotarł do dzielnicy żydowskiej.

      Hausner ujrzał płonące domy i wielu ludzi na ulicy zebranych w grupy, płaczących i wołających o ratunek. Na ulicach leżały rzeczy powyrzucane z mieszkań przez pogromczyków albo porzucone przez nich. Razem z de Laveaux spostrzegli także jakichś kręcących się podejrzanych osobników, których odstraszyli żołnierze, kilkukrotnie strzelając w powietrze.

      Hausner i de Laveaux obejrzeli niewielką część dzielnicy żydowskiej.

      Wyprawa dotarła do ul. Słonecznej (tzw. żydowskiego Korso) i wizytę w dzielnicy żydowskiej zakończyła przy ul. Kazimierzowskiej.

***

      Poseł Hausner powrócił jeszcze do dzielnicy żydowskiej, następnego dnia w nocy, ok. godz. 23, z kilkoma towarzyszami, uzbrojony w rewolwer i laskę.

      Wyprawa

Скачать книгу


<p>65</p>

A.W. Hausner, Listopad 1918 r. W dziesiątą rocznic, nakładem Zarządu Okręgowego Związku Pracowników Kolejowych Rzeczypospolitej (ZZK) we Lwowie 1928, s. 68, 69.

<p>66</p>

Obrona Lwowa 1–22 listopada. Relacje uczestników…, t. II, dz. cyt., s. 563.

<p>67</p>

A.W. Hausner, Listopad 1918 r. W dziesiątą rocznicę, dz. cyt., s. 70.

<p>68</p>

Tamże.

<p>69</p>

Tamże.