Lwów kres iluzji. Grzegorz Gauden

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lwów kres iluzji - Grzegorz Gauden страница 11

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Lwów kres iluzji - Grzegorz Gauden

Скачать книгу

hycla. Krzywy Edek wskazuje im żydowskie sklepy na ul. Smoczej. Ci rozbijają szyby w witrynach i rabują.

      Około godz. 7.30 Baczes dostrzegł nadchodzących od strony pl. Zbożowego ok. 60 legionistów. Towarzyszący im oficerowie widzą trwające rabunki, ale nie reagują.

***

      Określenie „legionista” pojawia się w relacjach polskich obrońców Lwowa. „Odsiecz Lwowa to także legioniści (…)”43 – pisał kpt. Antoni Kamiński i właśnie „legionistom” przypisywał z dumą największe zasługi podczas walk w obronie Lwowa w dniach od 1 do 21 listopada 1918 roku.

      Opisał też odbudowę jesienią 1918 roku we Lwowie formacji wywodzących się z legionów Piłsudskiego, związanych z POW44.

***

      W zeznaniach Baczes używa słowa „legioniści”. Słowo to pojawia się nieustannie w zeznaniach żydowskich, chyba nawet częściej niż słowo „żołnierz”.

      Termin ten ma jednak w tych kontekście zupełnie inne znaczenie aniżeli to, którym posługuje się kpt. Kamiński.

      W dniach 22 i 23 listopada 1918 roku i następnych dla lwowskich Żydów „legionista” to każdy polski wojskowy czy uzbrojony napastnik z polskimi oznakami militarnymi, mówiący po polsku.

      I słowo „legionista” pojawiać się będzie na dalszych stronach tej książki właśnie w tym znaczeniu, które odnajdujemy w zeznaniach ofiar i świadków pogromu.

***

      Baczes ujrzał ze swojego mieszkania przy ul. Bóżniczej napływających polskich mieszkańców Lwowa:

      W tym czasie nadszedł tłum, w którym zauważyłem lepsze twarze, także panie w eleganckich płaszczach, kapeluszach, woalkach i rękawiczkach, które stanęły wprost naprzeciw mych okien na rogu Bóżniczej i Smoczej. Widziałem, jak legioniści podeszli z (…) [nieczytelne – przyp. G.G.] na ul. Smoczej po zrabowaniu każdy dawał swej damie pakunek45.

      Kupcowa Katz widziała także w tłumie na ul. Krakowskiej panie w kapeluszach.

***

      Imponuje ówczesna dbałość o przestrzeganie form publicznego pojawiania się osób przynależnych do najlepszych sfer we Lwowie.

      Niedopuszczalne było, aby doktorowa A., profesorowa B., inżynierowa C., dyrektorowa D., hrabina E., mecenasowa F. mogły pojawić się na ulicy bez kapelusza i rękawiczek. Kobieta na ulicy bez nakrycia głowy to służąca albo przyjezdna młoda dziewczyna ze wsi.

      Ówczesna etykieta wykluczała także pojawienie się na ulicy kobiety z dobrego towarzystwa samotnie. Jeśli nie towarzyszył jej mężczyzna, musiała być co najmniej w towarzystwie służącej.

      Na zdjęciu ul. Halickiej46 z przełomu XIX i XX wieku wszystkie eleganckie kobiety noszą kapelusze, są w sukniach do kostek albo do ziemi, mają rękawiczki, czasami woalki.

      To była wytworna ulica drogich sklepów prowadząca od pl. Halickiego do Rynku. Po przeciwnej stronie Rynku jej przedłużeniem jest ul. Krakowska. Na ul. Halickiej w dniu 22 listopada 1918 roku obrabowane zostały wszystkie sklepy żydowskie.

      Elegancka kobieta nie mogła nieść osobiście jakiegokolwiek pakunku. Od tego były służące.

      Polskie damy w czasie pogromu nie uchybiły obowiązującej etykiecie. „Panie w kapeluszach przychodziły razem ze służącymi, by te zabierały zrabowane rzeczy do domów” – zeznała kupcowa Katz47.

      O udziale w pogromie ludzi z najlepszych warstw społecznych Lwowa pisze także w raporcie sędzia Rymowicz48.

***

      Pod nr. 21. ul. Bóżniczej, stróżowa tego domu sprowadziła na ten dom patrol legionistów, a strzałami i kolbami otworzyli bramę, zaczęli rabować i wynosić z tego domu pościel i inne rzeczy. Sami legioniści polscy rabowali tu bez asystencji tłumu49

      – zeznał dalej Maurycy Ignacy Baczes.

      Rabunki na ul. Smoczej i ul. Bóżniczej trwały do godz. 14. Przez cały ten czas po ulicach krążyły samochody ciężarowe, na które ładowano zrabowane rzeczy. Około godz. 16 nadjechał nawet wóz Czerwonego Krzyża. Siedzieli w nim czterej sanitariusze. Zauważyli, że sklep ze szczotkami został pominięty przez rabujących, więc włamali się do niego i opróżnili go.

      W trakcie rabunków Baczes widział przejeżdżających ulicami na koniach oficerów. Strzelali w powietrze i krzyczeli, że nie wolno rabować. Świadek usłyszał potem z okna, jak zwracają się do rabującej bandy: „Nie bójcie się, my strzelamy w powietrze. Możecie dalej Żydów rabować”.

      Do kamienicy Baczesa weszło pięciu legionistów. Dwóch zostało na schodach, a trzech chodziło po mieszkaniach. Domagali się pieniędzy, przykładając lufy karabinów do piersi. W piątek nikt w jego kamienicy nie zginął.

      Od dozorczyni pobliskiej kamienicy przy ul. Bóżniczej 20 dowiedział się, „że tam zamordowano 2 córki i zięcia Sonntagowej”.

***

      2. Pierwsza strona zeznań Saly Sonntag złożonych 19 grudnia 1918, TsDIAL 505.1.201, nr 68.

      Dozorczyni podała prawdziwą informację. O wydarzeniach, które miały miejsce 22 listopada 1918 od godz. 7 rano w kamienicy przy ul Bóżniczej 20, obszerną relację złożyła w dniu 17 grudnia 1918 panna Saly Sonntag50.

      Odręcznie spisany ołówkiem po polsku, prawie pięciostronicowy protokół bywa miejscami trudny do odczytania. Panna Saly Sonntag występuje w protokole także jako Sala, a jej nazwisko również w pisowni Sontag. W lewym górnym rogu widać wyraźne odciski rdzy po spinaczu biurowym sprzed stu lat, a górne krawędzie kartek w środkowej części są mocno uszkodzone. Na jednym z odpisów w prawym górnym rogu znajduje się dopisana atramentem adnotacja „…egzempl pod mordy”.

      (…) Brama naszego domu przy ul. Bóżniczej 20 II p. była szczelnie zamknięta tak, że mimo użycia granatów ręcznych nie rozbili jej. Weszli tedy ul. Owocową 5, która również była bardzo silnie umocowana. Jednakże rozbiwszy zamek granatem ręcznym, weszli do kamienicy, rozbili sklep, w którym było 8 worków pszenicy i 3 korce kartofli. Do naszego mieszkania wpadło około 30 legionistów, z których niektórzy mieli na głowach hełmy stalowe, wszyscy mieli odznaki biało-czerwone i mówili narzeczem zachodnim (…).

      Napastnicy krzyczeli „dajcie nam złota, srebra, brylanty, miliony” – zeznała panna Sonntag, której udało się boso i w samej halce uciec na drugie piętro.

      Saly Sonntag próbowała wrócić do domu, by się ubrać. Uratowała się, mówiąc, że jest Polką, służącą.

      Od tego czasu jako sługa katolicka miałam wolny wstęp i 3 razy przychodziłam i wychodziłam z pomieszkania. W pomieszkaniu powstało wielkie zamieszanie.

Скачать книгу


<p>43</p>

Obrona Lwowa 1–22 listopada. Relacje uczestników…, t. I, dz. cyt., s. 330 i 331.

<p>44</p>

Tamże, s. 285, 287 i nast.

<p>45</p>

TsDIAL 505.1.210., prot. 114.

<p>46</p>

I. Kotłobułatowa, Lwów na fotografii – 3. Lwowianie, Wydawnictwo Centrum Europy, Lwów 2014.

<p>47</p>

TsDIAL.505.1.207., prot. 283.

<p>48</p>

D. Engel, Lwów, November 1918…, dz. cyt., s. 394.

<p>49</p>

TsDIAL 505.1.210., prot. 114.

<p>50</p>

TsDIAL 505.1.201., nr 68.