Syrena. John Everson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Syrena - John Everson страница 4

Автор:
Серия:
Издательство:
Syrena - John Everson

Скачать книгу

w uśmiech, gdy Abram wyjaśnił, że nie ma czasu na związek, że dostał szansę w Bay Area i musi poświęcić się temu, żeby coś osiągnąć. Ale może kiedyś, jeśli…

      Kylie zignorowała żałosne wyjaśnienia Abrama dotyczące porzucenia. Nabierz je, wykorzystaj i porzuć… Znała tę zasadę. Teraz kraciasty chłopak przy mikrofonie śpiewał: Stop, children, what’s that sound, a uderzyła ją nie moc starych tekstów Buffalo Springfield, ale wspomnienie grupy Muppetów śpiewających hipisowską piosenkę.

      Właśnie wtedy, gdy Abram próbował zrobić swoją najlepszą poważną minę, tę z pomarszczonym czołem, by wytłumaczyć, że pilnie musi ją zostawić, Kylie zaczęła się głośno śmiać.Abram był wyraźnie zszokowany i trochę speszony. A kiedy wciąż się śmiała, uczucie rosło w niej jak eksplozja – eksplozja emocji, która tylko z pozoru zawierała wszystko, co powinno przypominać śmiech; Abram oddalił się.

      Kylie zdała sobie sprawę, że nie było go długo po tym, jak skończył się śmiech, łzy i zła piosenka Johna Mayera. Powinna była wiedzieć, że Abram ją opuści. Przecież zawsze to robili.

      Wyślizgnęła się przez boczne drzwi Piaskowej Pułapki i ruszyła pustym chodnikiem Piątej Ulicy w kierunku oceanu. Księżyc był wysoko na niebie i nie chciała wracać do domu. W tej chwili w myśli o pustym łóżku nie było nic pocieszającego.

      Zrzuciła sandały na krawędź betonowej ścieżki i szła boso po zimnym piasku. Po chwili poczuła jeszcze chłodniejszy pocałunek fal spływających po palcach. Gdzieś z daleka usłyszała wysoki, czysty głos. Ktoś nucił piosenkę.

      Ruszyła w tamtą stronę. Muzyka zawsze sprawiała, że czuła się lepiej w najgorszych chwilach, a te z pewnością należały do najgorszych z najgorszych. Naprawdę go kochała. W pewnym stopniu kochała ich wszystkich, ale tym razem, tym razem… myślała, że będzie inaczej. Wyrzuciła chmurę piasku palcami i roześmiała się z goryczą. Nigdy nie mogło być inaczej, ponieważ faceci byli zawsze tacy sami. Chcieli od dziewczyny jednej rzeczy i gdy dostali ją kilka razy, nudzili się. A potem chcieli czegoś innego. Kogoś innego.

      Muzyka zdawała się dobiegać z końca plaży, nieopodal skalistego palca, który wystawał z przybrzeżnych fal. Nazywano go Mewim Szpicem, ponieważ w miesiącach letnich ten odcinek zdradzieckiej skały był prawie w całości skąpany w hałaśliwych stadach. Ale teraz skały były puste. Ciemne, postrzępione krawędzie na tle nastrojowego, nocnego nieba.

      Ktoś tam był, Kylie była tego pewna. I przepięknie śpiewał. Nie mogła zrozumieć słów, ale przyciągnęła ją melodia pełna bólu i nadziei.

      Dotarła do krawędzi naturalnego pomostu i ostrożnie przeszła nad wodą. Piosenka dochodziła z samego szczytu, ale żeby tam dotrzeć, Kylie musiała przejść całą drogę wzdłuż krawędzi, a potem się wspiąć.

      W nocy ocean jest piękny, pomyślała, kiedy wspięła się na głaz pokryty poczerniałymi glonami. Pomiędzy spokojnymi uderzeniami fal a pięknem piosenki uświadomiła sobie, że nie czuje już gniewu na Abrama. Nawet smutku. Cała uraza i frustracja dnia zostały skradzione przez melodię. Energia nocy zdawała się odsuwać od niej, a Kylie postanowiła odpocząć chwilę na skałach. Usiadła i wpatrywała się w nikłe białe grzbiety fal, czuła żywy i ciepły posmak oceanu w gardle. Wdychała to i pozwalała wszystkiemu odpłynąć. Muzyka była wszędzie, cicha, ale obejmująca wszystko. Zamknęła oczy i pozwoliła, by zabrała ją w lepsze miejsce.

      Delikatne dreszcze, niczym opuszki palców, migrowały po jej plecach. Kylie rozluźniła się i zamknęła oczy. Już się nie przejmowała. Muzyka była teraz w niej, a jej wołanie było wszystkim.

      Kylie nie poczuła pazurów, gdy poruszały się po jej ciele, zręcznie pozbawiając ją ubrania. Ledwie je zarejestrowała, gdy wędrowały wzdłuż piersi i szyi. Przez sen na jawie zadrżała i walczyła, przedzierając się przez dziwną mgłę, która ogarnęła jej umysł, gdy nagle zobaczyła oczy o złotych plamkach wpatrujące się w nią głodem drapieżnika, i wreszcie uświadomiła sobie, że jest obnażona i zagrożona.

      Ale wtedy było już za późno.

      Kylie krzyknęła raz, gdy piosenka nagle się skończyła.

      Tylko raz.

      Nikt nie słyszał, jak dwie zimne dłonie ściągnęły jej ciało ze skał w powitalne objęcia oceanu.

      Rozdział trzeci

      Światło słoneczne dotykało zmiętej pościeli. Evan obudził się, mrużąc oczy od wiązki padającej na jego twarz. Zerknął na ten szpon świtu. Tak wcześnie. Rankiem noce wydawały się za krótkie, ale gdy wpatrywał się w sufit o drugiej po północy, wydawały się o wiele za długie.

      Obok niego chrapała Sara. Wiedział, że jeszcze przez jakiś czas będzie nieobecna.

      Od śmierci Josha spała coraz dłużej i dłużej, ponieważ coraz częściej była w barze. Evan martwiłby się, że go zdradza i podrywa chłopaków, jednak zwykle to on zjawiał się, aby zabrać ją do domu. Każdej nocy chodzili samotnie ze swoją prywatną boleścią, ale ostatecznie na końcu szli razem.

      Pocałował ją lekko w czoło i zsunął się z łóżka, by ogarnąć się w łazience. Rok temu Sara już byłaby na dole, gadając w kuchni i budząc zarówno Evana, jak i Josha swoim radosnym hałasem. W końcu „jej chłopcy” szliby korytarzem, ziewając i rozciągając się w ciepłej kuchni z zapachem jaj, kaszy i kawy, zbierali się przy stole, aby porozmawiać o nadchodzącym dniu.Josh był ósmoklasistą w Bayside, a w ich śniadaniowych pogawędkach zaczęła się już przewijać rozmowa o liceum. Czy powinien złapać byka za rogi i iść na zaawansowaną historię? Jego stopnie pozwalały na to, ale czy naprawdę chciał odrabiać trudniejsze zadania domowe?

      Evan naciskał, aby postawił na zajęcia z historii, które dadzą mu wstęp na lepszy college, ale Josh na ogół przewracał oczami.

      – Dlaczego myślisz, że pójdę na studia, tato? – podkpiwał.

      Sarah wspierała go, dokładając jeszcze do pieca:

      – Nie widzę nic złego w byciu zawodowym ratownikiem.

      Podczas golenia Evan patrzył na ciemne kręgi pod oczami i skrzywił się mimowolnie. Jak wielką różnicę uczynił ten jeden rok. Twarz, która na niego patrzyła, wyglądała na szczupłą i zmęczoną, a siwe włosy zdobiły skronie i zwijały się na pokrytej czernią piersi. Miał teraz niewielki brzuch – niezły jak na faceta po czterdziestce, ale rok temu był bardziej sprężysty, zdrowszy.

      Sara nadal spała, kiedy wyszedł spod prysznica i ubrał się do pracy; jej usta były otwarte i spoczywały na poduszce. Evan pragnął ją obudzić, pocałować ją z taką namiętnością, jaką kiedyś dzielili się rano; Coś, o czym będziesz pamiętać podczas pobytu w biurze – szeptała, gdy jej niespokojne palce odpinały pasek, który dopiero co założył. Ale wiedział lepiej. Te dni odeszły razem z jego synem.

      Zatrzymał się na chwilę w korytarzu, tak jak każdego ranka, by spojrzeć na plakaty nad łóżkiem na ścianie w pokoju Josha. Od tamtego dnia nie tknęli tam niczego. Poranne światło przesuwało się po pustym łóżku i dotykało kredensu pokrytego zbieraniną książek, czasopism i kolekcjonerskich kart z muzykami rockowymi. Evan był dumny z zainteresowania Josha muzyką; odbijały się w nich jego własne

Скачать книгу