Syrena. John Everson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Syrena - John Everson страница 8

Автор:
Серия:
Издательство:
Syrena - John Everson

Скачать книгу

stawić czoła swojemu strachowi – powiedziała. – Jak długo masz aquafobię?

      Evan prawie się roześmiał, gdy tylko to powiedziała. Nadal nie znosił tego słowa. Przypominało mu to Aquamana, a przez to brzmiało, jakby śmiertelnie bał się wodnych superbohaterów. Nie o to jej chodziło, ale ten nieskrępowany obraz go rozśmieszył.

      – Nigdy nie byłem w stanie pływać – powiedział. – Wiesz o tym.

      Kiwnęła głową, jeden wątły jasnobrązowy kosmyk prześlizgnął się po jej nosie. Nie poruszyła się, by to poprawić.

      – Tak – powiedziała. – Ale kiedy to stało się problemem? Kiedy naprawdę uświadomiłeś sobie, że po prostu nie możesz pływać? Że boisz się wody?

      Evan nawet się nad tym nie zastanawiał.

      – Zawsze bałem się wody – powiedział.

      – Ale żyjesz nad oceanem – odparła doktor Blanchard, po raz enty szturchając korzenie jego fobii.

      Tylko on mógł ostatecznie zdecydować, by to wykorzenić i stawić czoła lękowi. Evan wzruszył ramionami.

      – Zawsze się tego bałem. A potem przeniosłem się tutaj i zrobiło się gorzej.

      – Kobieta, obnażona. Woda, niezabezpieczona… Jej zniknięcie… Nie sądzisz, że może, po prostu, to wszystko jest znakiem? – Zaryzykowała doktor Blanchard. Brzmiało to, jak kiepski Freud, ale także miało pewien podstawowy sens. Kontynuowała: – Nie sądzisz, że nadszedł czas, aby stawić czoła swoim lękom? Nie sądzisz, że nadszedł czas, aby dotknąć wody? Ukrywałeś się przed tym, odkąd Josh umarł. Im dłużej się ukrywasz, tym dłużej będziesz obwiniać siebie za ten dzień. Musisz się uwolnić, przebaczyć i pójść dalej. A jedynym sposobem, aby to zrobić, jest wybaczenie sobie.

      Evan poczuł, jak żółć podchodzi mu do gardła. Byli w tym punkcie już wcześniej, on i doktor Blanchard, a on pomyślał, że przeszedł już ten jej kawałek testu psychicznego z łączenia numerów. Najwyraźniej nie.

      – Nie widziałem tej kobiety ostatniej nocy z poczucia winy – powiedział. – Ale pod koniec dnia zabiłem mojego syna.

      Doktor Blanchard pokiwała głową.

      – Tak więc w ciągu ostatniego roku praktycznie nic nie osiągnęliśmy.

      Evan na początku nie odpowiedział, a potem spojrzał na nią.

      – Rok temu nie widziałem kobiet skaczących, by się zabić – stwierdził.

      – Ja też nie – odparła. – Ja też nie. I bardzo chciałabym, żeby tak zostało.

      Spojrzała na niego z nadzieją.

      – Oto, co myślę – oznajmiła. – Myślę, że musisz wziąć lekcje pływania.

      Przesunęła się za biurkiem, a potem wyjęła odzianą w jasny dżins nogę, uniosła ją i opuściła gwałtownie na blat.

      – Słuchaj – powiedziała. – Przychodzisz tu od roku. Istnieją realne powody, przez które masz problemy z nerwami, ale czas ruszyć do przodu. Twój syn nie wróci, a ty nie jesteś odpowiedzialny za jego śmierć. Bałeś się oceanu, zanim jeszcze się obwiniłeś. Teraz musisz stawić czoła obu tym problemom i ja niewiele mogę tu dla ciebie zrobić. – Przerwała na chwilę, a potem się uśmiechnęła. – Szczerze mówiąc, myślę, że po prostu musisz wyjść i wejść do oceanu. Zalecam, żeby Sara była przy tobie. Oboje nalegacie na cierpienie w samotności, podczas gdy powinniście być razem. Poważnie, Evan, w tym momencie nie mogę nic więcej dla ciebie zrobić. Mogę posłuchać. Mogę ci doradzić, co musisz zrobić, aby pomóc Sarze. Ale co musisz zrobić dla siebie?

      Opuściła głowę i obdarzyła go najszczerszym, najbardziej inteligentnym spojrzeniem, jakie miała w zanadrzu. Niemal zignorował jej piegi.

      – Musisz stawić czoła swojemu lękowi. A twoim lękiem jest woda. Musisz tam wrócić.

      – Jestem tam co noc – wtrącił. – Wiesz o tym.

      – Nie ma cię tam – powiedziała. – Jesteś obok. Po prostu torturujesz się, patrząc na scenę zbrodni. – Popatrzyła na niego i pokręciła głową. – Jeśli chcesz, aby Josh spoczął w spokoju, jest tylko jeden sposób, aby to zrobić. Musisz wyjść z plaży. I nie mam na myśli unikania plaży. Musisz podążać za swoją nagą kobietą. Musisz wejść do wody. Tam leżą twoje odpowiedzi. Nie na piasku. I nie tutaj.

      Wskazała sterylne pomieszczenia biurowe z plastikowymi roślinami w doniczkach i białymi ramami okien.

      – Mogę cię słuchać tak długo, jak chcesz, Evan – powiedziała. – Ale nie sądzę, bym mogła ci pomóc bardziej, jeśli w ogóle kiedyś mogłam.

      Rozdział szósty

      Kiedy Evan wrócił, dom był pusty, ale dziś nie czuł się z tym źle. Stał w drzwiach pokoju Josha i patrzył na plakat Katy Perry na ścianie. Doktor Blanchard miała rację co do jednej rzeczy – jego życie stało się życiem obserwatora. Codziennie patrzył na kapliczkę życia Josha, na jego pokój. I każdej nocy spacerował po plaży i przeżywał wszystkie oskarżenia, które przynosiło to miejsce. Ale to było jak pętla filmowa. Był zamrożony, nie ruszał się.

      Poszedł do kuchni i podgrzał talerz gulaszu z wołowiną, który został z weekendu. Sara gotowała przez większość czasu, ale i Evan upichcił czasem potrawkę, a po kilku dniach odstania, marynowane mięso i przyprawy były jeszcze lepsze. Siedział przy kuchennym stole i wpatrywał się w ostatni blask zachodzącego słońca, gdy wołowina rozpływała mu się na języku. Coś musiało się zmienić, wiedział o tym.

      Jednak nie dzisiaj – wycofał się kilka minut później. Wciągnął plażowe sandały i wyśliznął się tylnymi drzwiami.

      Gdy zszedł Butler Drive i dotarł do suchych kopców piasku i kolczastych zarośli, które oznaczały początek plaży, nocne powietrze przyprawiło go o gęsią skórkę na ramionach. Szedł przez sypki piasek, aż dotarł do linii wodnej, a następnie zsunął sandały, by iść wzdłuż linii wody. Jego nocne spacery były rytuałem, odkąd on i Sara przeprowadzili się tu ponad dekadę temu. Na pierwszy rzut oka nie miało sensu, by człowiek skamieniały ze strachu na widok wody dręczył się, zbliżając się do jej krawędzi każdego dnia, ale Evanowi nie przeszkadzał ocean, o ile nie powiedziałeś mu, że ma do niego wejść. Uwielbiał zapach wodorostów i soli, które przylgnęły do powietrza, a delikatny, powtarzalny przypływ fal był najlepszym środkiem uspokajającym znanym człowiekowi. Spał spokojnie po swoich spacerach. Przynajmniej kiedyś, kiedy nie musiał przyprowadzać z powrotem Sary.

      Dziś wieczorem szedł trochę szybciej niż zwykle, a tempo było bardziej zdecydowane niż w przypadku spaceru. Nie przyznałby się przed sobą, dokąd zmierza, ale jego cel był jasny.

      Mewi Szpic.

      Ciemny palec skały sterczał przed nim jak cień w nocy. Głęboko w sercu miał nadzieję, że znowu zobaczy kobietę. Mocno zacisnął dłonie na sandałach. Będzie ich potrzebował do pełzania po skałach.

      Pokonał

Скачать книгу