Nowe oblicze Greya. E L James
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nowe oblicze Greya - E L James страница 14
– Kocham cię – mruczę, a on posyła mi ten swój nieśmiały uśmiech. – Zawsze będę cię kochać, Christianie.
– A ja ciebie – mówi miękko.
– Pomimo mojego nieposłuszeństwa? – Unoszę brew.
– Z powodu twojego nieposłuszeństwa, Anastasio. – Uśmiecha się szeroko.
Rozbijam łyżeczką warstwę skarmelizowanego cukru i kręcę głową. Czy ja kiedykolwiek zrozumiem tego mężczyznę? Hmm – ten crème brûlée jest przepyszny.
Kiedy steward uprzątnął nasz stolik, Christian sięga po butelkę różowego wina i ponownie napełnia mój kieliszek. Sprawdzam, czy jesteśmy sami, i pytam:
– Co znaczyło to niechodzenie do ubikacji?
– Naprawdę chcesz wiedzieć? – Uśmiecha się lekko, a w jego oczach widać lubieżny błysk.
– Chcę? – Rzucam mu spojrzenie spod rzęs i biorę łyk wina.
– Im pełniejszy masz pęcherz, tym bardziej intensywny jest orgazm, Ano.
Czerwienię się.
– Och. Rozumiem. – A niech mnie, to sporo tłumaczy.
Uśmiecha się szeroko. Czy już zawsze będę w tyle za panem Sekspertem?
– Tak. Cóż… – Desperacko szukam w głowie jakiegoś innego tematu.
Christianowi robi się mnie w końcu żal.
– Jak masz ochotę spędzić resztę wieczoru? – Przechyla głowę i patrzy na mnie pytająco.
Robiąc to, na co ty masz ochotę, Christianie. Sprawdzając ponownie twoją teorię? Wzruszam ramionami.
– Wiem, na co ochotę mam ja – mruczy. Bierze ze stolika kieliszek z winem, wstaje i wyciąga rękę. – Chodź.
Podaję mu dłoń, on zaś prowadzi mnie do salonu.
W stacji dokującej na komodzie znajduje się jego iPod. Włącza go i wybiera utwór.
– Zatańcz ze mną. – Bierze mnie w ramiona.
– Skoro nalegasz.
– Nalegam, pani Grey.
Z głośników płyną pierwsze takty zmysłowej, lekko tandetnej melodii. To coś latynoskiego? Christian uśmiecha się do mnie szeroko i zaczyna się poruszać, zabierając mnie razem z sobą.
Śpiewa mężczyzna z głosem jak ciepły, płynny karmel. Znam tę piosenkę, ale nie mogę sobie przypomnieć, kto ją wykonuje. Christian mocno mnie przechyla, a ja piszczę zaskoczona, ku jego rozbawieniu. Podnosi mnie, po czym każe wykonać obrót.
– Tak dobrze tańczysz – mówię. – Nawet ja sobie przy tobie nieźle radzę.
Obdarza mnie enigmatycznym uśmiechem, ale nic nie mówi i zastanawiam się, czy to dlatego, że myśli o niej… o pani Robinson, kobiecie, która nauczyła go tańczyć – i pieprzyć się. Dość dawno już o niej nie myślałam. Christian od dnia urodzin nie wspomniał na jej temat ani słowem, a z tego co mi wiadomo, nie prowadzą już razem interesów. Muszę przyznać, aczkolwiek niechętnie, że dobra z niej była nauczycielka.
Ponownie mnie przechyla i składa na ustach przelotny pocałunek.
– Brakowałoby mi twej miłości – mruczę, powtarzając słowa piosenki.
– Mnie twojej by bardziej niż brakowało – mówi i wykonuje jeszcze jeden obrót. A potem śpiewa mi cicho do ucha, od czego ja cała się rozpływam.
Piosenka dobiega końca i Christian patrzy na mnie oczami pociemniałymi i błyszczącymi. A mnie nagle brak jest tchu.
– Chodź ze mną do łóżka, dobrze? – szepcze i ta płynąca prosto z serca prośba zupełnie mnie rozbraja.
Christianie, o zgodę pytałeś mnie dwa i pół tygodnia temu. Ale wiem, że to jego wersja przeprosin i upewnienia się, że wszystko jest już dobrze między nami.
Kiedy się budzę, przez iluminatory sączy się słońce, a na suficie chybotliwie odbija się woda. Christian gdzieś zniknął. Przeciągam się i uśmiecham. Hmm… Jeśli chodzi o mnie, to taki seks za karę i seks na zgodę mogę mieć codziennie. Zastanawiam się nad tym, jak to jest pójść do łóżka z dwoma różnymi mężczyznami – Christianem zagniewanym i Christianem, który stara się wszystko mi wynagrodzić. Sama nie wiem, w którym wydaniu podoba mi się bardziej.
Wstaję i idę do łazienki. I zastaję w niej golącego się Christiana. Jest nagi, jeśli nie liczyć owiniętego wokół bioder ręcznika. Odwraca się i uśmiecha do mnie promiennie, niespeszony tym, że mu przeszkodziłam. Odkryłam, że nigdy nie zamyka drzwi na klucz, jeśli znajduje się w jakimś pomieszczeniu sam – powód jest poważny i raczej nie mam teraz ochoty o nim myśleć.
– Dzień dobry, pani Grey – mówi. Na pierwszy rzut oka widać, że jest w doskonałym humorze.
– Dzień dobry panu.
Też się uśmiecham i obserwuję, jak się goli. Uwielbiam ten widok. Unosi brodę i pewnymi ruchami przesuwa maszynką po szyi. Przyłapuję się na tym, że nieświadomie naśladuję jego ruchy. Christian odwraca się i uśmiecha drwiąco. Połowę twarzy ma nadal pokrytą pianką.
– Dobrze się bawisz? – pyta.
Och, Christianie, godzinami mogłabym ci się przyglądać.
– Doskonale – mruczę, a on pochyla się i daje szybkiego buziaka, brudząc mi twarz pianką.
– Mam zająć się tobą? – szepcze łobuzersko i unosi maszynkę.
Zasznurowuję usta.
– Nie – burczę, udając nadąsaną. – Następnym razem użyję wosku. – Przypomina mi się wesołość Christiana, kiedy w Londynie odkrył, że w czasie, gdy on brał udział w jednym ze spotkań, ja z ciekawości zgoliłam włosy łonowe. Naturalnie moje dzieło nie spełniało rygorystycznych standardów Pana Doskonałego…
– Co ty, u licha, zrobiłaś? – wykrzykuje Christian.
Nie jest w stanie ukryć pełnej przerażenia wesołości. Siada na łóżku w naszym apartamencie w hotelu Brown’s niedaleko Piccadilly, włącza nocną lampkę i wpatruje się we mnie. Jego usta tworzą zaskoczoną literę O. Musi być już północ. Moje policzki nabierają barwy pościeli w pokoju zabaw i próbuję obciągnąć satynową koszulkę, żeby nie widział.