Tylko ze mną. Abbi Glines
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Tylko ze mną - Abbi Glines страница 16
– Mhm, na pewno. To Sienna Roy, najlepsza kumpela Dustina – wyjaśniła Riley.
Skąd ona to wszystko wiedziała? Ta parka wcale mi nie wyglądała tylko na przyjaciół.
– Jakim cudem aż tyle o nich wszystkich wiesz?
Moja przyjaciółka wzruszyła ramionami.
– To małe miasteczko. Poza tym od najmłodszych lat chodzę do tego samego kościoła co Sienna Roy.
W tym momencie zauważyłam wspinającego się ku nam po schodach Daveya, który wcześniej poszedł po nasze – jak to określił – racje żywnościowe. Słysząc to, musiałam złapać się za bok, bo śmiech nadal sprawiał mi ból. Teraz wracał, dźwigając trzy zestawy nachosów z sosem serowym, trzy hot dogi i tyle samo paczek waty cukrowej, a na wierzchu jeszcze coś, co wyglądało na torebkę cukierków. Z bocznych kieszeni spodni wystawały mu dwie butelki z napojem, a trzecią, jak podejrzewałam, upchnął z tyłu.
– Wykupiłeś całe stoisko? – spytała Riley, podnosząc się i odbierając rzeczy z jego rąk.
– Może nie całe. Ale się starałem – odparł.
Wzięłam od przyjaciółki swój przydział i wspólnie rozłożyłyśmy jedzenie dookoła nas. Wiedziałam, że sami nie damy rady wszystkiego zjeść, ale na szczęście byli jeszcze Krit i Green. Postanowiłam oddać bratu nachosy i watę cukrową, kiedy przyjdzie się u mnie zameldować.
– Jeśli czegoś nie dojemy, oddamy tym dwóm wszystkożercom od Trishy – oznajmił Davey.
– Dzięki, Davey. Nie musiałeś aż tyle tego kupować – powiedziałam.
Wiedziałam, co prawda, że rodzice nie żałują mu kieszonkowego, żeby nie musiał pracować i mógł skupić się tylko na nauce i dostaniu do Yale, ale i tak byłam mu wdzięczna za ten miły gest.
Davey mrugnął do mnie porozumiewawczo.
– Mam dziś randkę z dwiema gorącymi laskami. Muszę je dobrze nakarmić, żeby znowu zgodziły się ze mną umówić.
Uśmiechając się, sięgnęłam po hot doga i odgryzłam kęs. Od szkolnego obiadu minęło już sporo czasu, więc byłam głodna i nie miałam zamiaru wymawiać się od jedzenia.
Nie zdążyłam dojeść hot doga, gdy wszyscy dookoła jak na komendę zerwali się na równe nogi i zaczęli wiwatować. Wydawali entuzjastyczne okrzyki i skandowali nazwiska zawodników. Przyglądałam się z zafascynowaniem, jak wymachują pomponami na patykach. Riley wyciągnęła rękę i szarpnęła mnie za ramię.
– Zawodnicy wbiegają na boisko. Wczuj się trochę w atmosferę kibicowania! – zawołała, starając się przekrzyczeć tłum.
Przełknęłam ostatni kęs hot doga i podniosłam się z siedzenia w obawie, że jeśli przyjaciółka szarpnie mnie odrobinę mocniej, sama zacznę krzyczeć – z bólu.
Spojrzałam na boisko ponad głowami wymachujących pomponami kibiców i zobaczyłam, jak jeden z zawodników przedziera się przez papierowy baner z hasłem: „Jesteśmy numerem 1” i wypisanymi dookoła nazwiskami członków drużyny. Nie rozpoznałam go, bo z daleka wszyscy wydawali mi się identyczni. Riley przyłożyła dłonie do ust i zawołała coś, czego nie zrozumiałam w tym hałasie. Kibice zaczęli tupać nogami, a gracze zadarli głowy, spoglądając na trybuny i wymachując triumfalnie pięściami.
– Dziesiątka! – krzyknęła do mnie Riley.
– Co?
– Gra z dziesiątką! – powtórzyła.
Dobrze wiedziałam, o kim mowa, mimo to udałam zdziwienie.
– Kto?
Przyjaciółka przewróciła oczami i zaśmiała się, a potem znów wbiła wzrok w boisko.
Zanim pojawiła się drużyna przeciwników, nasz nauczyciel muzyki, pan Presley, odśpiewał hymn narodowy. Po nim na trybunach znów wybuchła wrzawa i nareszcie mogliśmy z powrotem usiąść.
Kiedy wszyscy zajęli miejsca, rozejrzałam się za blond czupryną Krita. Dostrzegłam, że podszedł do barierek, żeby przyjrzeć się z bliska zawodnikom, i uspokoiłam się, że wszystko z nim w porządku.
Dopiero wtedy poddałam się i odszukałam wzrokiem zawodnika z dziesiątką. W ochraniaczach wydawał się jeszcze potężniejszy niż na co dzień. Siedział na ławce rezerwowych, trzymając w dłoniach swój kask. Kiedy zawodnicy wybiegli na murawę bez Rocka, kibice zaczęli buczeć z niezadowolenia. Rock nie reagował ani w żaden sposób ich do tego nie zachęcał. Całą swoją uwagę skupiał na tym, co działo się na boisku.
Z trybun rozległy się gniewne okrzyki: „Wpuść Taylora!”, „Daj zagrać Rockowi!”.
– Trener uparł się, żeby wszystkich zdenerwować. Ciekawe, czy wytrzyma te pięć minut, czy wpuści Rocka wcześniej.
– Pozwól mojemu chłopakowi grać! – rozległ się czyjś okrzyk.
Odwróciłam głowę i dostrzegłam łysiejącego mężczyznę z wydatnym brzuchem, który wpatrywał się ostrym wzrokiem w boisko. Ani trochę nie przypominał swojego syna. Był niższy od Rocka i wyglądał niechlujnie – przetłuszczone włosy i spłowiała, wymięta koszula – jakby w ogóle o siebie nie dbał.
Odwróciłam pośpiesznie wzrok, bo bardzo przypominał mi facetów sprowadzanych przez Fandorę. Czyżby Rock też nie miał w domu za wesoło? Ciekawe, jaki jest jego ojciec.
– Podobno opuścił trening w środę. Wiesz, dlaczego? – spytała Riley, pakując do ust garść nachosów.
– Krit spóźnił się na autobus i Rock odwiózł go do domu – wyrwało mi się, zanim zdążyłam się zastanowić. Ale nie chciałam, żeby pomyślała sobie, że Rock nie przyszedł na trening z lenistwa.
Ręka Riley znieruchomiała.
– Nie gadaj – szepnęła z niedowierzeniem.
Pokiwałam tylko głową bez słowa.
Oczy mojej przyjaciółki zaokrągliły się jak spodki.
– Ale numer – stwierdziła i wsunęła oblepionego sosem serowym nachosa do ust.
– Rozdział XV –
Rock
Wygraliśmy. Dwoma przyłożeniami. Z czego jedno zdobyłem ja.
Ale żadna z tych rzeczy nie miała w tym momencie dla mnie znaczenia.
Gdy zbiegaliśmy z boiska do szatni na przerwę, spojrzałem na trybuny i zauważyłem siedzącą na nich blondynkę. Potem już do samego końca jechałem na adrenalinie. Miałem w głowie tylko jedno: Trisha przyszła na mecz, więc muszę odwieźć ją