Frigiel i Fluffy. Więźniowie Netheru. Frigiel
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Frigiel i Fluffy. Więźniowie Netheru - Frigiel страница 11
Frigiel przemył twarz wodą i napełnił swoje szklane butelki.
– Posterunek przedniej straży?
Banugg podrapał się z tyłu głowy.
– Tak. Jakar znajduje się dalej, w głębi Netheru. Ta brama wjazdowa stoi na straży tunelu ze skały macierzystej, który pozwala się do niego dostać. Samo wejście znajduje się tam dalej.
Mężczyzna wskazał na budynek z obsydianu, który stał na końcu opadającego terenu. Wyglądem przypominał świątynię. Wysokie schody, wzdłuż których ciągnęły się rzeźby, prowadziły do ogromnych dwuskrzydłowych drzwi wstawionych w ramy z bloków złota.
Do mężczyzny i chłopaka dołączyła Alice.
– To normalne, że nikogo tutaj nie ma? – zapytała Banugga.
Banugg odpowiedział jej potrząśnięciem głowy.
Frigiel zorientował się, że wszystkie budynki były otwarte na oścież. Drzwi nie były zamknięte. Nad osadą unosiła się dziwna cisza. Ktoś całkiem niedawno zebrał najokazalsze arbuzy i ściął najdojrzalszą pszenicę. Pozostało trochę kiełków, które wychynęły z ziemi kilka dni wcześniej, a dynie jeszcze nie dojrzały.
– Coś tu nie pasuje, jak kość w szlamie – szepnął Banugg. – Zazwyczaj mieszka tutaj ponad dwudziestu magów. To bardzo ważny posterunek, bo zależy od niego bezpieczeństwo miasta. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem.
Alice przyjrzała się uważnie sześciu stojakom na zbroje ustawionym w rzędzie pod ścianą.
– Nie ma żadnych narzędzi, żadnej broni. Wygląda to tak, jakby się nie spieszyli i zabrali wszystko, zanim odeszli.
W oddali, pomiędzy domami, rozległo się skrzypnięcie drzwi.
Leżący w trawie Fluffy dźwignął głowę, a białe uszy zwrócił w stronę, z której dobiegał dźwięk.
– Co to było? – zapytał chłopak.
Banugg wyciągnął ze swojego plecaka nienaturalnie długi miecz. Frigiel nigdy wcześniej nie widział broni tej wielkości. I ten widok nie sprawiał, że poczuł się bezpieczniej.
– Chodźcie tu – powiedział alchemik.
Ruszyli w kierunku najbliższego domu. Ale w uliczce obok rozległ się odgłos kroków. Przywarli plecami do ściany, nie zdążywszy dotrzeć do drzwi budynku.
Frigiel wyciągnął miecz Abla. Alice nie była uzbrojona.
– Zgubiłaś swoje sztylety? – zapytał Frigiel.
Banugg dał im głową znak, by zamilkli.
– Jest ich dwoje.
W rzeczy samej – na ścianie jaskini rysowały się dwa cienie. Zbliżały się do nich.
– Wejdę na dach, żeby zajść ich od tyłu – zaproponowała Alice.
Banugg kiwnął głową. Wtedy też Alice wspięła się po ścianie z łatwością pająka. Zniknęła, nie robiąc najmniejszego hałasu. Banugg skinął na Frigiela.
– Na trzy – idziemy. Raz, dwa, trzy!
Po czym rzucili się do ataku.
ROZDZIAŁ 9
Z krzykiem na ustach wypadli na uliczkę. Banugg znajdował się przed Frigielem i jego wielki plecak zasłaniał chłopakowi widok.
Mimo to Frigiel dojrzał Alice, która zwinnie zeskoczyła z dachu. Banugg uniósł miecz i zdzielił nim jednego z intruzów. Ten zaś wykonał niesamowity skok i wgramolił się na krawędź ściany znajdującej się dalej niż dziesięć bloków od miejsca, gdzie właśnie stali. Wyglądało jednak na to, że skręcił sobie kostkę, ponieważ spadł, krzycząc z bólu.
Banugg ruszył na drugiego przeciwnika. Frigiel obszedł go, by przyjść mu z pomocą. Chłopak uniósł miecz i wtem zastygł zaskoczony.
Jego rozdziawione usta poruszały się, wydając z siebie jedynie ciche samogłoski.
– Abel? – odezwał się wreszcie.
– Frigiel? – odpowiedział Tarankańczyk, uśmiechając się szeroko.
Banugg o włos zatrzymał swój miecz. Pozostawił swe długie ostrze tuż pod gardłem Abla, w razie gdyby miał się jeszcze posłużyć bronią.
– Znacie się? – zapytał zdziwiony mężczyzna.
Szeroko uśmiechnięty Abel odepchnął od siebie miecz. Tuż potem rzucił się uściskać przyjaciela. Przytulił go tak mocno, że Frigiel pomyślał, iż się udusi.
– Oczywiście, że się znamy! To Frigiel! Mój najlepszy przyjaciel!
Ta uwaga głęboko dotknęła Frigiela. By ukryć własne skrępowanie, rzucił ironiczną uwagę:
– Najlepszy przyjaciel, którego porzucasz, kiedy wpada w pierwsze tarapaty.
Jego żart jednak ani trochę nie spodobał się Ablowi, który spuścił oczy. W tym czasie Alice zdążyła do nich podejść, lecz młody mężczyzna jej nie zauważył. Dziewczyna klepnęła go w plecy.
– Ech! Już dobrze, nie irytuj się!
Kiedy Abel ją ujrzał, jego twarz przybrała inny wyraz. Przejechał dłonią po karku i jeszcze niżej zwiesił głowę.
– Cześć, Alice.
Wyglądał tak, jakby nie wiedział, jak się z nią przywitać. Wyciągnął rękę, cofnął ją z powrotem, wykonał jakiś ruch ramionami, po czym raz jeszcze wystawił rękę przed siebie. Złodziejka parsknęła kpiąco i przytuliła Abla.
– Dzień dobry, Abel!
Odsunęła się i wtedy młody mężczyzna, z miną wyrażającą skrępowanie, uciekł przed nią wzrokiem. Frigiel nie mógł tego zrozumieć – chodziło o nieśmiałość? Czy też może jego przyjaciel coś ukrywał?
– Hej! Nie jesteś zadowolony z tego, że nas widzisz? – zapytała Alice.
Abel potrząsnął głową i rzucił im pełne powagi spojrzenie.
– Nie w tym rzecz. Po prostu mi wstyd. Wstyd mi, że zostawiłem was samych. Myliłem się. W Domu Świateł wszyscy powariowali! Kiedy dowiedziałem się, że magów wygnano do Netheru…
Alice oparła ręce na biodrach i powiedziała, biorąc odwet:
– Widzisz? A przecież ci mówiłam, że król Lludd Law jest przeklętym kłamcą!
Z ustami zaciśniętymi od