Frigiel i Fluffy. Więźniowie Netheru. Frigiel
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Frigiel i Fluffy. Więźniowie Netheru - Frigiel страница 6
– Co mości pan tutaj robi? – zapytał podejrzliwie.
– Nie mogę zasnąć – odparł Abel. – Zgubiłem się.
Mężczyzna przepuścił go i Abel poczuł, że świdruje mu plecy wzrokiem aż do momentu, gdy nie dotarł na dół schodów. Młody mężczyzna z walącym sercem wślizgnął się do łóżka i do świtu gapił się w sufit.
Słońce wreszcie wstało, wypędzając z ulic miasta wszystkich zombie. Rodziny opuszczały ochronne mury Domu Świateł i udawały się w stronę ruin domów, by kontynuować pracę odbudowy aż do nadejścia nocy.
Odziany w mundur oficera Abel maszerował w rzędzie żołnierzy wysłanych do powtórnego zasklepienia obronnych murów miejskich. Na rogu ulicy odłączył się od oddziału. Nie zauważył, że dwa cienie – jeden większy i drugi mniejszy – również odłączyły się od pułku, by za nim podążyć.
Wieża, która skrywała w sobie wyciąg Valmara, została zniszczona podczas ataku smoka. Dwóch żołnierzy pełniło przy niej straż. Żartowali w promieniach porannego słońca. Abel powitał ich, a ci pozwolili mu przejść bez zadawania pytań. Za pomocą bloków, które odzyskał z rozbebeszonej konstrukcji, młody mężczyzna wytworzył schody, te zaś pozwoliły mu dotrzeć na taras maga. Dom był praktycznie pusty. Młody mężczyzna przypomniał sobie, że kiedy Valmar dowiedział się o skrzyni Kresu, rzucił się pakować swój dobytek. Nie zabrał ze sobą jednak wielkich walizek, które zobaczył wtedy Tarankańczyk.
„Gdzieś tutaj musi być ukryta izba” – pomyślał Abel dumny ze swego zmysłu dedukcji.
Zaczął uważnie przypatrywać się ścianom. Jego uwagę przykuła pewna roślina. Chodziło o drzewo, które rosło w donicy i wydawało się zupełnie opuszczone w pustym pokoju. Grzebiąc w liściach, Abel odkrył dźwignię i pociągnął za nią. Ściana najpierw zatrzęsła się, po czym otworzyła na przepastny pokój, gdzie w strasznym bałaganie piętrzyły się meble, skrzynie oraz bloki biblioteczki.
– Niech to płomyk świśnie! – przeklął Abel, szacując ogrom pracy, jaka na niego czekała.
Jego uwagę zwrócił jakiś szmer. Kroki w salonie. Młody mężczyzna zbierał się, by zobaczyć, co się dzieje, kiedy ktoś złapał go od tyłu i zakrył mu usta ręką.
ROZDZIAŁ 4
Frigiel, Alice i Fluffy odskoczyli w bok. Kula ognia wypluta przez potwora rozbiła się o skałę Netheru i ją podpaliła.
– Ghast? – zapytał Frigiel.
Alice nie odpowiedziała. Łapała oddech. Poza tym odpowiedź wydawała się oczywista.
– Jest przeogromny! – wykrzyknął.
Kreatura wypluła z siebie kolejny pocisk. Frigiel złapał Fluffy’ego i zaczął uciekać. Alice biegła za nim.
– Masz łuk? – zapytał, gdy pędzili w kierunku ogromnej ściany, gdzie Frigiel miał nadzieję znaleźć jakieś wgłębienie, w którym mogliby się schronić.
– A widziałeś mnie już z łukiem?
– Nie, to prawda – odpowiedział.
Pionowa ściana znajdowała się dalej, niż chłopak sądził. Gryzące powietrze Netheru paliło go w płucach. Do oczu wpadały mu duże krople potu, zamazując wzrok. Ghast ścigał ich i zasypywał gradem ogniowych kul. Były one stosunkowo wolne, co pozwalało im ich uniknąć.
Ale przez ile czasu jeszcze?
Frigiel czuł, że Alice słabnie. Była spragniona. Jej usta niemal całkowicie zbielały. On także odczuwał skutki skwarnej atmosfery. Miał wrażenie, że język przykleił mu się do podniebienia.
– Ach!
Alice potknęła się i upadła twarzą na rozżarzoną ziemię. Frigiel przestał biec, ale dziewczyna nie potrafiła się podnieść. Nie miała już siły. Frigiel puścił Fluffy’ego i pomknął w stronę złodziejki. Ghast nadlatywał, wydając z siebie smutny, piskliwy skrzek.
Frigiel wyciągnął miecz i wziął przyjaciółkę pod ramię. Dziewczyna oparła się o niego.
– Dziękuję – szepnęła.
Kiedy jednak Frigiel podniósł głowę, ujrzał ogniową kulę lecącą prosto na nich. Zaskoczony chłopak nie wiedział, co robić. Odruchowo uniósł miecz, by się zasłonić.
Czuł, że to, co robi, na nic się nie zda. Ale było już za późno. Chłopak zamknął oczy. Poczuł, jak wysoka temperatura pocisku liże go po twarzy i dotarł do niego zapach własnych włosów, z których kilka dotkniętych przez płomienie spłonęło.
W tej samej jednak chwili poczuł, że kula ognia odbija w innym kierunku. Otworzył oczy. Rzeczywiście – jego miecz właśnie ją odesłał. Kula odleciała i rozbiła się o rzekę lawy.
– Mam pewien pomysł – powiedział, sadzając Alice obok siebie.
Fluffy podszedł do Alice i szturchnął ją czubkiem pyszczka, wydając przy tym jęknięcie, by utrzymać złodziejkę w stanie świadomości. Frigiel chwycił miecz w obie ręce, po czym stanął naprzeciwko ghasta. Nie bał się. Ciepło spowalniało jego ruchy, ale miało tę zaletę, że wywoływało w nim coś na kształt rozdrażnienia, które osłabiało lęk.
– Nie no, co ty, creeper padł ci na bloczek? – odezwała się do niego cichym szeptem Alice. – Co ty myślisz, że zrobisz z…?
Ponownie rozległ się piskliwy krzyk i kolejna kula ognia już ku nim mknęła. Frigiel ugiął kolana i przyjął bojową postawę. Był skoncentrowany. Kiedy kula znalazła się w zasięgu jego miecza, mocno ją uderzył.
Ognista kula oddaliła się w przeciwnym kierunku. Tym razem jednak Frigiel wycelował poprawnie. Ghast ujrzał, jak jego własny pocisk wraca do niego i nie mógł zareagować. Kula ognia uderzyła go prosto w twarz. Połowę jego ciała zajęły płomienie, a następnie potwór rozbił się o ziemię, wydając przy tym wężowe syknięcie.
Gdy Frigiel zrozumiał, że go pokonał, poczuł, że od ramion spływa na niego gwałtowne uczucie wyczerpania. On także był u kresu sił. Zarówno upał, jak i gęste, kłujące powietrze sprawiały, że każdy wysiłek wiele go kosztował.
Chłopak rzucił okiem na ścianę klifu, która wznosiła się za ich plecami. Była z obsydianu. Na wysokości powyżej jakichś stu bloków Frigiel dojrzał jamę. Odwrócił się do Alice pełen zapału.
Dziewczyna straciła przytomność.
Chłopak uklęknął przy niej, poklepał ją po policzkach. Alice powoli otworzyła oczy.
– Spójrz