Frigiel i Fluffy. Więźniowie Netheru. Frigiel

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Frigiel i Fluffy. Więźniowie Netheru - Frigiel страница 5

Frigiel i Fluffy. Więźniowie Netheru - Frigiel Frigiel i Fluffy

Скачать книгу

Gdyby było inaczej, z pewnością wyznaczyłby kogoś innego.

      – Słyszałeś? – zapytała go zaniepokojona Alice.

      Frigiel jednak niczego nie zarejestrował. Dziewczyna tymczasem rozglądała się wokół siebie, oddychając szybko. Frigiel jej nie poznawał. Ona, która zazwyczaj wykazywała się zimną krwią, teraz zdawała się przerażona. Co się wydarzyło tuż przed jego przybyciem?

      – Nie – powiedział Frigiel. – Co to było?

      – Coś jakby jęk – rzuciła dziewczyna. – Jak skrzypienie drewnianych drzwi.

      – Nie widzę ani domu, ani drzwi. I, szczerze mówiąc, zdziwiłbym się, gdyby było tu coś takiego – jesteśmy w Netherze, Alice.

      Dziewczyna spuściła głowę i otarła sobie czoło.

      – Wiem… Przepraszam. Ten upał sprawia, że gadam głupoty.

      Frigiel rozłożył mapę, aby zmienić temat.

      – W porządku, zobaczmy, gdzież to nas wysyła Valmar.

      Kiedy jednak ujrzał mapę, pomyślał, że zaraz zemdleje.

      – To niemożliwe – powiedział. – To jakiś żart.

      – Co się dzieje? – zapytała zmartwiona Alice.

      – Mapa jest pusta.

      – Jak to: „pusta”?

      Frigiel pokazał dziewczynie mapę. Była zaledwie kawałkiem białego papieru, na którym po prostu narysowana była mała czerwona strzałka.

      – Jest na niej tylko ta głupia strzałka – rzucił.

      Dziewczyna odwróciła mapę na drugą stronę. Nic.

      – Jak Valmar chce, żebyśmy cokolwiek znaleźli za pomocą tego czegoś? Nawet nie wiemy, czego szukamy!

      Alice zaczęła płakać. Była na skraju załamania nerwowego. Widząc ją w tym stanie, Frigiel poczuł gwałtowny sprzeciw. Wściekał się na Valmara, że wysłał ich tu bez słowa wyjaśnienia. Przede wszystkim jednak czuł się winny z powodu tego, że nie posłuchał Abla. To on miał rację – magia z pewnością przeżarła duszę Valmara aż do ostatniego bloczka. I oto znajdowali się teraz w samym środku Netheru, nie wiedząc, w którą stronę ruszyć.

      Rozległo się skrzypnięcie. Tym razem Frigiel je usłyszał. Alice podniosła głowę. Chłopak dał dziewczynie znak, że jej się nie wydawało. Dobył miecza Abla i rozejrzał się wokół, ale niczego nie zobaczył. Fluffy z wywieszonym językiem leżał plackiem na ziemi. On także był spragniony.

      – Wracamy – powiedział Frigiel. – Ta mapa jest do niczego. Nawet nie wiemy, czego szukamy. A jakby tego było mało, smok zabrał mi skrzynię. Nie mamy tu nic do roboty.

      Alice patrzyła na niego ze zmarszczonymi brwiami.

      – Zabrał ci skrzynię?

      Była mocno zdenerwowana. Zaufała mu i podążyła za nim wprost do tego piekła.

      Frigiel przytaknął ruchem głowy.

      Nowina wyssała z Alice ostatnie siły. Frigiel musiał chwycić dziewczynę pod ramię, by pomóc jej wstać. Zżerało go poczucie winy z powodu tego, że ją zawiódł. Podtrzymując ją, poczuł, że zaczyna mu się kręcić w głowie. Jego także zaczynała osłabiać wysoka temperatura Netheru. Nade wszystko jednak brakowało im wody i chłopak nie miał pojęcia, jak się z tym uporają, jeśli w tej chwili nie opuszczą tego miejsca.

      – Chodź, wracamy do portalu.

      Ponownie usłyszeli skrzypnięcie. Tym razem dźwięk rozległ się całkiem blisko. Alice i Frigiel uważnie rozejrzeli się wokół siebie. Na szczycie klifu ukazała się jakaś postać. Im była bliżej, tym bardziej rosła. Było to coś gigantycznego.

      Przepaść nie powstrzymała potwora. Unosił się bezwładnie w powietrzu. Przypominał ogromny kamienny blok wyposażony w macki. Jego twarz zdobiły niewielki otwór gębowy oraz dwie długie przymknięte powieki. Ciemne ślady przywodzące na myśl zaschnięte łzy nadawały stworowi smutny wygląd. Znajdował się dosyć daleko, mniej więcej pięćdziesiąt bloków dalej. Nagle jednak potwór zwrócił się w ich stronę. Otworzył oczy, po czym wydał z siebie piskliwy ryk. Tuż potem kula ognia wystrzeliła z jego ust i pomknęła prosto na nich.

      ROZDZIAŁ 3

      Abel nie mógł zasnąć. Siedział na łóżku i myślał o swych przyjaciołach. Przypominał sobie dyskusje z Frigielem, wesołe spojrzenie Fluffy’ego oraz czarne włosy Alice. Alice… Kiedy zamykał oczy, a pod przymkniętymi powiekami ukazywał mu się obraz uśmiechniętej dziewczyny, działo się z nim coś dziwnego. W jego sercu wybuchał creeper. Ale nie sprawiało mu to bólu. To znaczy – przeciwnie, chodziło o cierpienie, tyle że było ono przyjemne. Przypominało liźnięcie delikatnym ogniem, które sprawiało, że pod Tarankańczykiem uginały się nogi. Gdyby tylko mógł, Abel od razu wyruszyłby ich ostrzec. Zombie jednak nękali ulice. Utknął w Domu Świateł. Ta myśl doprowadzała go do szaleństwa. Czuł się taki bezsilny! Zresztą nawet gdyby udało mu się dotrzeć do portalu na wulkanie, jak miałby ich odnaleźć w tym nieprzyjaznym wymiarze?

      – Valmar – wyszeptał nagle.

      Może zdołałby znaleźć inną mapę Netheru w domu maga? Na to musiał jednak poczekać aż do świtu.

      Wzrok Abla padł na mundur, który mu przyniesiono. Mundur oficera. Ubranie sprawiało, że młodemu mężczyźnie robiło się niedobrze. Czuł się współwinny owego podłego kłamstwa, tego nieludzkiego wygnania. Abel uśmiechnął się smutno, myśląc o drwinach Alice. Może świat rzeczywiście był tak czarny, jak mówiła?

      Podniósł się z łóżka wściekły i w ciszy opuścił dormitorium. Wrócił do niego jeden konkretny szczegół minionego dnia. Ruszył schodami, potem korytarzem. Gabinet pułkownika Niditcha znajdował się w jego głębi. Ostrożnie otworzył drzwi, po czym zamknął je za sobą. Przez chwilę grzebał w papierach piętrzących się na biurku.

      Za drzwiami rozległ się hałas.

      Młody mężczyzna zastygł w bezruchu. Odgłos kroków strażnika przez chwilę rozchodził się po korytarzu. Strażnik zbliżył się do gabinetu. Abel wstrzymał oddech. Skrzypienie butów rozbrzmiało ponownie, oddaliło się, po czym znikło na schodach. Wtedy Abel ponownie podjął swe poszukiwania. Był tam wciąż list jego ojca. Młody mężczyzna rozłożył go i podszedł do okna, by w świetle księżyca przeczytać wiadomość.

      „Drogi Nergalu!” – pisał ojciec. – „Po raz kolejny jestem zmuszony prosić Cię o przysługę. Wysyłam do Ciebie mego syna, by wstąpił do wybitnej akademii wojskowej, na czele której stoisz. Czy byłbyś na tyle uprzejmy, by przyjąć Abla do klasy oficerskiej pomimo jego znikomych umiejętności bojowych? To marzyciel i chociaż włożyłem sporo wysiłku w to, by sprowadzić go na ziemię, obawiam się, że chłopak nie nabrał zdolności do walki. Wysłałem go w drogę,

Скачать книгу