Szalony detektyw. Zabawny detektyw. StaVl Zosimov Premudroslovsky
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Szalony detektyw. Zabawny detektyw - StaVl Zosimov Premudroslovsky страница 5
Fifovna podeszła i podniosła starą kobietę za kołnierz. Stopy spadły z podłogi, a kolana się nie wyprostowały. Podeszła i położyła zwłoki jak wazon przed kubkiem, głupio patrząc ustami pełnymi przeżutych jaj, swojego męża.
– Przekonaj się, Schmuck, czy ona nie żyje? – i już miał wyjść. – On, Zhinka. Odpowiadasz za Zhinkę. mruknęła…
– Zdejmij ją ze stołu, głupcze!!! Czy jesteś… naprawdę czy co? Jestem tu szefem, a szefem, a ty?…
– Cóż, zaczęło się od nowa. – wymamrotał tacę Intsephalopath.
– I korzystasz z funduszu Ottila Aligadzhievich Klop za darmo! – okruchy z ust rozpadły się, – I ogólnie… pah, cholera, – wypluł całą zawartość z ust i krzyknął, zanim wspiął się na stół. «Jesteś tu pokojówką». Masz to?
– Tak, mój panie. – Donald Isoldushka i uklęknął. Jej głowa spłonęła głową męża stojącego na stole. A rozmiar ich głów wywarłby na każdym pesymistę wrażenie: jej głowa była pięć razy większa od niego.
– Dobra, heh heh heh, wybacz mi, zabierz babcię przez drzwi na ganek. Nie, lepiej od chaty. Jest ranek i ktoś ją znajdzie.
Żona zabrała zwłoki i zaniosła je tam, gdzie nakazał właściciel. W końcu pracowała również jako technik, woźny i asystent sekretarza w randze materaca starszego. Minutę później wróciła i poszła, maszerując do stołu.
– Rzuciłem ją przez płot.
– Jesteś głupcem czy coś takiego? To jest weteran rośliny. Prawda, siedzę. W skrócie – tyłek.
– Ty jesz. – żona przesunęła się na talerz.
– Nie chcę. Powinieneś był położyć to na moim talerzu. Co to za jedzenie? Wyjmij to, niech dzieci jedzą. Tylko nie mów im, co jadłem. A potem pogardzają.
– Zgadza się, jeśli masz dziwkę z ust. Czy musisz myć zęby podczas ich ostatniego czyszczenia sto lat temu? – żona zebrała naczynia ze stołu i poszła do mieszkalnej połowy chaty.
– Bądź cicho, kobieto! Co rozumiesz przez zapachy? Okej – zrzuciłem rękaw z okruchów i kropli ze stołu. – Co chciałem powiedzieć. Hę?.. Więc przygotuj się na pójście do Piotra.
– dlaczego
– Och, kolego, mamy nowy poważny interes. Pierwszy i ostatni!
– Czy jesteśmy przenoszeni do Petersburga? – Harutun wyciągnął włosy z nozdrzy, był zachwycony i wbity laską.
– Nie, weź to lepiej. Zbadamy poważną sprawę i nie będziemy grzebać w szopach w poszukiwaniu zagubionych kurczaków i byka. A kiedy go znajdziemy, zostaniemy przeniesieni wyżej…
– Gdzie jest do nieba?
– Głupcze, nie ma miast na niebie, do Ameryki.
– A czego będziemy szukać? Co trzeba znaleźć, aby wysłać nas do Ameryki?
– Będziemy szukać nosa…
– Czyj nos? – Harutun nie zrozumiał.
Ottila wspiął się na stół i przeszedł na drugą stronę, bliżej kaprala. Usiadł i zwisał nogami, gawędząc z nimi.
– Cóż, w pigułce … – zaczął pół głosem.
– A co wtedy szeptem?
– Nerd, konkurencja. Ta sprawa może zostać odebrana przez federalnych.
– Ach! Zrozumiałem wkład.
– Więc rękaw. Hej, spoko! Jestem «nabojem», a ty «tuleją». I wkład jest wkładany do rękawa. Hahaha Jest śmieszne
– Nie. Wkładają pocisk do naboju.
– Co, sprytnie? I wiesz, że w naszym kraju wszyscy są mądrzy – biedni i biedni. Chcesz coś zmienić? Więc słuchaj, nie wyjaśnię dwa razy. Święte miejsce nigdy nie jest puste. A twoje miejsce, nie tylko Święta. Czy wiesz, ilu bezrobotnych w naszej wiosce chce cię przelecieć, aby zająć twoje wolne miejsce?
Harutun wykrzywił oczy ze strachu i ronił łzy starości.
– Przepraszam, nabój, nie pocisk jest włożony do tulei, ale nabój.
– No to słuchaj, ile wyjaśnię w skrócie: Eeee… czy czytałeś Gogola?
– Wypił potentata.
Żartujesz sobie ze mnie?
– To był humor. Oglądałem filmy z jego udziałem.
– To dobrze. Czy oglądałeś film o NOS?
– O czyim nosie?
– Cóż, nie o twoim? … – Ottila zeskoczyła ze stołu, – Humor znowu?
– Mnn, tak! – starzec wstał na baczność. Ottila spojrzał na pachwinę kaprala i wyłupiastymi oczami podniósł głowę, wyrzucając głowę do końca, i zobaczył tylko senny splot.
– Usiądź kurwa!! krzyknął. Kapral siedział w pozycji wyjściowej.
– pamiętam. Nabój… tutaj mężczyzna stracił nos…
– Pamiętasz?
– Zgadza się!!
– Więc będziemy go szukać. On sam … – I Ottila dotknął palcem sufitu. – zapytał mnie przez pół dnia. Bardzo prosił, abym osobiście zajął się tą sprawą. Można powiedzieć, że przejął kontrolę osobistą.
– Boże?
– Nie, głupcze, marszałku. Nuuu, nasz bóg. Powiedział, że nie ma nikogo bardziej godnego … – Ottila skoczyła na kolana, stojąc podporządkowana i przejęła kontrolę nad sytuacją.
– A jak będziemy go szukać. To jest historia? Ponadto umarli.
– Kim oni są?
– Cóż, ci główni bohaterowie zmarli dawno temu… a Gogol jest głównym świadkiem, ten sam… no cóż, martwy.?! To nie jest humor… Ahhh?
– Głupiec. – Bug wyskoczył z kolan Incephalopath. – Szukamy pomnika na skradzionej miedzianej desce. Ludzie bezdomni lub oszuści. Mimo wszystko pomnik NOSU, a może… antyki.!?
– A kto tu zostanie?
– Isolde i Izzy na głównej.