Szalony detektyw. Zabawny detektyw. StaVl Zosimov Premudroslovsky

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szalony detektyw. Zabawny detektyw - StaVl Zosimov Premudroslovsky страница 9

Szalony detektyw. Zabawny detektyw - StaVl Zosimov Premudroslovsky

Скачать книгу

wyszli z Mos. Bana o Newskim Prospekcie. Dvizhuha. Ottila podszedł do ciotki stojącej na chodniku i zapytał:

      – I gdzie kurwa. Katedra w Kazaniu?

      – Nie?

      – To znaczy: znajduje się.

      – Nie jesteś Rosjaninem? gość czy pracownik-gość?

      – Nie. Jestem komisarzem.

      – Rozumiem. Idź wzdłuż Newskiego w kierunku Placu Pałacowego, a po lewej stronie zobaczysz katedrę.

      – dziękuję Zdrowie dla ciebie i twoich dzieci … – Przed pluskwą podziękowała i poszła z Incefalopatą chodnikiem.

      Sprawa została zakończona pomyślnie. Pomnik został zwrócony na swoje miejsce i objęty nadzorem alarmowym i wideo.

      Pluskwa i Incephalopath otrzymali od Marshalla wdzięczność w postaci nagrody i gotowości do oczekiwania na nowy biznes.

      Pluskwa siedziała w swoim biurze i rozmawiając z Incefalapat, z żoną i dziećmi, opowiadała o przygodach, pomijając szczegóły upokorzeń, które miały miejsce podczas dochodzenia. Oczywiście, smutne rzeczy zostały pominięte i zastąpione heroicznymi fikcyjnymi aktami… Krótko mówiąc, śmiali się z hukiem…

      SPRAWA №2

      OBIEKT KRWI

      APULAZ 1

      Minęło pięć lat nudnego kolektywnego życia na farmie, a Ottila zaczął upijać się Intsefalapatomem, a dokładniej, celowo przylutował Klopa, aby przejąć w posiadanie swoją żonę. I błąd w umyśle, to pasowało. Tak, a Marshall nie zadzwonił.

      – Tak, zadzwonię do siebie. – rzucił gwoździem w lewą rękę i młotkiem w kowadło, w którym gwoździe są wypoziomowane, prawą ręką do drugiego użytku. Był zszokowany dzwonkiem «dzwonka» i zaskoczył… – A jeśli mnie wyśle? – Ottila obejrzał swój domowy dziedziniec, gdzie przed nim: brama przed nim, kąpiel po prawej stronie, a pies stróżujący na dziedzińcu patrzył tępo na właściciela z dziury przymocowanej do szopy.

      – Polkan! Ottila zawołał. Pies zamknął oczy. – Kel – pies szarpnął go za ucho – Jyat, jyat! – Pies zamknął oczy łapą, – Kel Manda, Katyam James! – Pies wszedł do kabiny. – Tutaj suka! – Po rosyjsku Klop był zdenerwowany. Był zdenerwowany, ale nie obrażony. W końcu kobiety są obrażone, a mężczyźni zdenerwowani, pomyślał on i jego ojciec. Był jednak zdenerwowany i wziął kamień z ogrodzenia klombu.

      – Polkan. – bum, zajął drugie miejsce i rzucił się pierwszy – Palkan!! – bum, bum, – Polkan!!! – bum, bum, bum, – Wynoś drania!!!! – bum, bum, bum, bum, bum itp., aż kamienie w granicy kwiatów się skończą.

      – Aaaaaaaaaaaa!!!!!!!!! – pies ryknął z bólu i zaskomlał. Nawet sąsiedzi słyszeli kości policzkowe. Ottila siedziała zadowolona i wydychała tlen z płuc. Ponadto przegląd widział go za płotem, a po lewej – wejście do części mieszkalnej chaty.

      – Ottila, przyszli do ciebie! – krzyknął z progu Isolde. Błąd odwrócił się. Żona stała na baczność w drzwiach wejściowych. Spod spódnicy nagle pojawiła się urocza twarz Izi. Miał już siedemnaście lat. I uśmiechnęła się słodko białymi oczami.

      – co tam robisz – zapytał przytłoczony ojciec – biologiczny ojczym.

      – Cóż, wyjdź spod spódnicy! – Klepnęła się w głowę i wepchnęła głowę w siebie. Baska zniknęła.

      – Zadzwoń do nich tutaj. Ottila odpowiedział i biorąc gwóźdź w lewą rękę, zaczął prostować ją młotkiem.

      Z daleka w chacie rozległo się dziwne, nudne łomot. Wkrótce pojawił się Incefalopata, ciągnąc przestępcę za kark. Wyciągnął go na werandę i rzucił na środek domowego podwórza. Przestępca przetoczył się jak piłka do środka.

      – Kto to jest? – zapytał zabity przez słońce Ottila.

      – Tutaj, tu kaseta. Oooch! Złapany, apchi, na gorącym uczynku. Oooch Oooch

      – Co on zrobił? – niechętnie zapytał komisariat.

      – On, on, apchi, w wysypisku konopnym pocierać, apchi, rozumiem.

      – Jak to? – Bug podniósł oczy na faceta i mechanicznie uderzył kciuk młotkiem. – Ach, kurwa!

      – On kłamie. – Zatrzymany Idot skomlał imię Kolomiyytso, syn Pankrata, atamana lokalnych kozaków i ochrony przyrody.

      – Ty, Idot, nie buzu, pole zostało zaorane. Pokutował, po prostu uderzył. Klop zaszczekał.

      – Tak, nie pocieram! – szlochał Idot. – «Kopnięcie od mojego taty będzie». – poleciał w myślach.

      – Cóż, nazwiemy ojca? Apchi, – zapytał bez tchu Intsefalopatia.

      – Czy wyciągnąłeś go z sąsiedniego obszaru? Pluskwa spytała i walnęła młotkiem, wyrównując gwóźdź.

      «Nie apchi», spocony Arutun Karapetowicz machnął głową. – jest tutaj, na wysypisku śmieci.

      – Cóż, więc co zamierzamy zrobić? Ach, Idot? – Owad zacisnął zęby i ponownie wbił młotek w ten sam palec. -… Wstań!!! Kiedy rozmawiam z tobą Nie buduj z siebie robaka, owada, co robisz według swoich planów?

      – Nie. – Idot przestał płakać, ale wciąż się bał.

      – Co tam robiłeś? – zapytał sarkastycznie Ottila, ciągnąc powieki przez oczodoły i zwężając je, jak to zrobił Chińczyk. – Szarpiesz się? – wyciągnął uśmiech Klop. – Odpowiedz! – przez natychmiast znów zawołał Ottila.

      – Myślę, że… cholera. – Idot przyznał się i spojrzał na Arutuna, czekając na nakaz egzekucji. A ten – pokiwał głową. – Byłem za kark, więc przetarłem spodnie, nie miałem czasu, żeby wytrzeć tyłek, więc uderzyłem szałas w spodnie i potarłem żaby. Teraz płonie.

      Ottila przełknął ślinę.

      – Co mu przyniosłeś? Nadal jest gówno z kilometra od niego.

      – Więc on, apchi, oszczędzam, pocierając …!? – odpowiedział Intsephalopath. – Spójrz na dłonie, apchi, są one posmarowane haszem..

      i cholera. – dodał Idot. – Nie wziąłem ze sobą papieru i wytarłem tyłek dłońmi.

      – Która ręka? – zapytał sarkastycznie Klop.

      – Oba. – Dziecko

Скачать книгу