Głosy z zaświatów. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz страница 11

Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz Mroczna strona

Скачать книгу

tym razem w jego oczach dostrzegła wyraźne błaganie.

      – Musi pan zrozumieć, że młodsza mówi do mnie „tateł”, a starsza to podłapała. W ramach rewanżu mówię na nie „bombelki”. Strasznie je to wnerwia, a mnie przynosi wiele satysfakcji.

      – Rozumiem – odparł pod nosem Anton. – A zatem był pan w domu sam?

      – Tak. Był to jeden z tych wieczorów, kiedy najgorszym miejscem, w którym można być, jest własna głowa.

      Korolew ani przez moment nie sprawiał wrażenia, jakby zamierzał wnikać, co konkretnie Seweryn miał na myśli. Kaja też raczej nie chciała wiedzieć.

      – Ktoś może to potwierdzić?

      – Poza gronem moich wyimaginowanych przyjaciół, nikt.

      – I nie wychodził pan?

      – Nie.

      Anton świdrował go wzrokiem, jakby czekał, aż Zaorski ucieknie spojrzeniem w bok. Jego oczy jednak nie drgnęły. Siedział w niemal całkowitym bezruchu, jakby przychodziło mu to z łatwością.

      Cisza przeciągała się tak długo, że Burza miała ochotę ją przerwać.

      – Wydaje mi się, że pan kłamie – odezwał się w końcu prokurator.

      – Dobrze się panu wydaje.

      – Słucham?

      – Dość często to robię – przyznał Zaorski. – Ale to zawsze usprawiedliwione okolicznościami. Kiedy Lidka, ta młodsza, była mała, wmówiłem jej, że za każdym razem, kiedy skłamie, jej uszy zrobią się czerwone. Do dzisiaj czasem je zasłania, jak mi coś opowiada, i wtedy wiem, że mała jędza przynajmniej konfabuluje.

      Uśmiechnął się triumfalnie i rozsiadł na zupełnie niewygodnym krześle.

      – Czasem mówię im też, że tata idzie spać, a jak tylko się obudzi, to będziemy wszyscy sprzątać – ciągnął. – Potem zamykam się w pokoju i czytam. Mam błogi, absolutny spokój.

      Burzyńska zastanawiała się, ile trzeba, by Korolew zaczął w końcu tracić cierpliwość. Na razie wyglądało na to, że zachowuje równie zimną krew jak Seweryn. W istocie jednak musiało się w nim gotować.

      – Dobra taktyka – odezwała się Kaja.

      – Dzięki. Bywa też tak, że bawimy się w chowanie jakichś smakołyków. Na przykład wracam ze sklepu i mówię, że mam trzy waniliowe belriso, które zaraz pochowam w domu. Zamykają oczy, ja działam, a potem szukają.

      Zaorski zrobił pauzę, patrząc z zadowoleniem na rozmówców.

      – I? – spytała niechętnie Burza.

      – I dwa znajdują bez problemu, ale trzeciego nie. Bo nigdy go nie kupuję.

      Uśmiech, na jaki sobie pozwolił, objął niemal całą twarz.

      – Mam przynajmniej godzinę spokoju – dodał. – A potem mówię, że skoro nie znalazły, tata zje, jak nie będą widziały.

      Rozmowa na moment została przerwana, kiedy rozległ się sygnał wiadomości z telefonu Korolewa. Prokurator przeprosił, wyjął komórkę i przez chwilę coś przeglądał. Podniósł się, odszedł kawałek i zatrzymawszy się tyłem do Zaorskiego, długo milczał. Skupiał się jedynie na urządzeniu.

      W końcu wrócił do stolika i położył ręce na blacie. Jakiś czas przyglądał się siedzącemu naprzeciwko Sewerynowi.

      – Przepraszam – powiedział. – Sprawy niecierpiące zwłoki.

      – Jasne.

      Korolew cicho odchrząknął.

      – A zatem ustaliliśmy, że kłamać pan potrafi – rzucił.

      – Właściwie ustaliliśmy tylko, że mam sprytne metody wychowawcze.

      – Tak bym tego nie nazwał, ale akurat to w tej chwili nie ma żadnego znaczenia – odparł i nabrał głęboko tchu. – Liczy się to, że widziano pana tamtej nocy poza domem.

      – Może ktoś miał zwidy.

      – Pański samochód został dostrzeżony przy przydrożnym motelu na południe od miasta.

      – W Kurewskiej Przystani?

      Seweryn poruszył się nerwowo i zerknął na Kaję.

      – Zna pan to miejsce?

      – Każdy je zna – odparł Zaorski i przysunął się do stołu. – Ale ostatnim razem byłem tam… bo ja wiem, może w liceum, próbując kupić piwo i podpatrzeć to i owo.

      – Mimo to świadkowie potwierdzają, że pana widzieli.

      – Mnie czy moje auto? – odparował Seweryn, wyraźnie poważniejąc. – Bo powinien pan wiedzieć, że…

      – Tak, słyszałem, jaką wersję przedstawił pan aspirant Burzyńskiej.

      – To nie wersja, tylko prawda.

      – Prawdę ustalają zwycięzcy, a pan bynajmniej nie wygrał – zauważył Korolew, a potem podniósł się z krzesła.

      Zaczął chodzić po pomieszczeniu, a Seweryn wodził za nim wzrokiem. Burza znała to spojrzenie, świadczyło o tym, że Zaorski stał się czujny. Gotów na odparcie ataku.

      – Powiedziałbym, że panu znacznie bliżej do sromotnej porażki – dodał Anton i zatrzymał się obok rozmówcy. Spojrzał na niego z góry. – Najpierw widziano pana w miejscu, gdzie była ta dziewczynka, potem rzekomo otrzymał pan jakieś nagranie, a ostatecznie…

      – Nie było mnie w Przystani. I nagranie dostałem nie rzekomo. Proszę sobie to sprawdzić, udostępniłem wam telefon.

      – Sprawdzamy.

      – A auto…

      – Tak, auto dwa razy tej samej nocy skradziono panu spod domu. I to tak, że niczego pan nie zauważył.

      Zaczynało to wyglądać dla Seweryna nie najlepiej, ale ostatecznie Korolew nie miał niczego konkretnego. Przy budowaniu hipotezy śledczej obecność hondy w okolicy motelu była na wagę złota, ale jako dowód w sprawie fakt ten niespecjalnie się bronił.

      – Proszę przeszukać mój samochód – dodał Zaorski. – Ściągnąć odciski palców, sprawdzić stacyjkę i…

      – Wszystko to zrobimy, zapewniam.

      Seweryn lekko skinął głową, a Burza nie mogła opędzić się od wrażenia, że od kiedy dowiedział się o tym, że ktoś widział auto, zaczął zachowywać się zupełnie inaczej.

      – Monitoring z Przystani też może się przydać – dorzucił Zaorski.

Скачать книгу