Głosy z zaświatów. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz страница 10

Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz Mroczna strona

Скачать книгу

z pewnością informatyk ustali bez trudu. Jeśli plik został przysłany z innego urządzenia, musiał zostać jakiś ślad.

      Konarzewski potarł się po szerokim karku i westchnął. Trudno było ocenić, czy dał wiarę słowom podkomendnej, czy wręcz przeciwnie.

      – Załóżmy, że ktoś mu to przysłał – odezwał się. – W jakim celu, to dla mnie niepojęte.

      – Dla niego też, ale…

      – Załóżmy jednak, że tak było – powtórzył stanowczo. – To nie dowodzi, że ktoś zabrał jego samochód. Nie widziałaś w nocy kierowcy, prawda?

      – Nie. Byłam oślepiona światłami.

      – Więc mogła to być próba ogrania cię – zawyrokował komendant. – Może przyjechał tylko po to, by wyglądało na to, że ktoś zwinął mu auto. Tak teraz, jak i dzień wcześniej, kiedy widziano je pod Kurewską Przystanią.

      Zanim Burza zdążyła skontrować tę hipotezę, przełożony podniósł się, a potem powoli ruszył w kierunku drzwi.

      – Omamił cię po raz kolejny – rzucił, wychodząc do przestrzeni wspólnej. – A oprócz tego próbuje wykorzystać.

      Ruszyła za nim i szybko zorientowała się, dlaczego wyszli. W komisariacie zjawił się krótko ostrzyżony blondyn z zarostem wokół ust, którego Burza dobrze pamiętała. Anton Korolew.

      – Zamość już przysłał prokuratora?

      – Od razu go wezwałem – mruknął komendant. – Nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek uchybienia. Raz już to przerabialiśmy.

      Anton lekko się uśmiechnął, a potem powitał ich z lekkim wschodnim zaśpiewem. Sprawiał wrażenie niegroźnego, ale nie ulegało wątpliwości, że Seweryna za moment czeka niełatwa przeprawa w pokoju przesłuchań.

      – Zanim pan zacznie, moja podkomendna ma dla pana kilka informacji.

      Korolew spojrzał na Burzę bez cienia niechęci, mimo że po ich ostatnim spotkaniu zasadniczo mogło być różnie. Nie znajdował się w gronie śledczych, którzy wiedzieli o przekręcie z lekami i zastawili sidła na Zaorskiego – i to nie on wystosował propozycję, która sprawiła, że Seweryn ostatecznie uniknął konsekwencji.

      Kaja podsumowała wszystko to, co wcześniej przedstawiła szefowi, a prokurator zdawał się odnotowywać każde jej słowo w głowie. Nie sprawiał wrażenia uprzedzonego wobec Zaorskiego, choć z pewnością przyjechał tutaj gotów stawiać mu zarzuty.

      – Porozmawia z nim pani? – spytał.

      – Ja? Mam go przesłuchać?

      – W żadnym wypadku. Chodzi mi tylko o to, by zgodził się na rozmowę z nami. Dobrowolnie.

      Oczywiście. Woleli być ostrożni i tym razem formalnie nie uznawać go za podejrzanego. Kaja przypuszczała, że to dobry ruch, bo ostatecznie w ten sposób łatwiej będzie przekonać Zaorskiego do współpracy.

      Wymagało to nieco wysiłku z jej strony, ale w końcu przystał na propozycję. Jedynym warunkiem, jaki postawił, była obecność Burzy.

      Chwilę później razem z prokuratorem zajęli miejsce w ponurym pomieszczeniu bez okien, które kojarzyło się z peerelowskim aresztem wydobywczym. Mimo to Seweryn wyglądał, jakby miał zamiar dobrowolnie współdziałać z organami ścigania.

      – Ile razy będziemy się tak jeszcze spotykać, zanim w końcu mnie zamkniecie? – odezwał się.

      Nie, jednak nie powinna była się spodziewać, że po dobroci wejdzie w kooperację.

      – To jest tortura – dodał. – Wiedzieć, że ktoś jest w takim błędzie, ale nie móc wytłumaczyć mu dlaczego.

      – Panie doktorze… – zaczął Korolew.

      – Macie tu o mnie niepochlebną opinię, rozumiem. I pewnie przez ostatnie pół godziny nadawaliście na mój temat jak najęci.

      – Zapewniam, że…

      – Wie pan, co radzi moja młodsza córka, kiedy ktoś obgaduje cię za plecami?

      – Nie.

      – Pierdnąć – odparł Seweryn i wzruszył ramionami. – Pan wybaczy bezpośredniość, ale jej mądrości należy cytować wiernie. Zresztą ma sporo racji, nie uważa pan?

      Anton spojrzał na Burzyńską, która wciąż nie zajęła miejsca przy stole. Nie chciała siadać obok prokuratora, wychodząc z założenia, że byłby to prztyczek wymierzony Zaorskiemu.

      – To jak, mam zabierać się do dzieła? – spytał Seweryn. – Czy powie mi pan, dlaczego padł na mnie cień podejrzeń?

      – Chcemy po prostu zadać panu kilka pytań.

      – My? – odparował Zaorski i spojrzał na Kaję. – Wygląda mi na to, że starsza aspirant nie chce.

      Cierpliwość oskarżyciela się kończyła, a Seweryn zdawał się w końcu to odnotować.

      – W porządku – rzucił. – Niech pan wali. W końcu ten, kto pyta, jest idiotą tylko przez kilka minut. A ten, kto nie pyta, przez cały żywot.

      Korolew przygładził wąs.

      – A na to nie chcielibyśmy pana przecież skazywać.

      Prokurator zignorował uwagę, a Burza musiała mu oddać sprawiedliwość – pod względem powściągania emocji był wyjątkowo dobrze przygotowany do tej rozmowy. Pod innym kątem być może również. Znajdował się z pewnością na lepszej pozycji, bo wiedział o wszystkim, co ustaliła dziś rano policja. Zaorski nie miał o tym pojęcia.

      – Gdzie pan był, kiedy doszło do zabójstwa dziewczynki?

      – Heidi.

      – Co proszę?

      – Stosujemy to określenie zamiast NN – szybko włączyła się Kaja.

      Oskarżyciel nie odpowiedział, nadal poprawiając zarost, jakby coś innego absorbowało jego myśli.

      – I nie wiem, gdzie byłem – oświadczył Seweryn.

      – Nie pamięta pan?

      – Przypuszczam, że pamiętam. Rzecz w tym, że nie wiem, kiedy Heidi zginęła.

      – Od czterech do sześciu godzin przed tym, jak odnaleziono ciało.

      – Skąd wiecie?

      Z pewnością zdawał sobie sprawę, że nie usłyszy odpowiedzi na to pytanie. Przypatrując mu się, Burza odniosła jednak wrażenie, że sam do tego dojdzie. Widział ciało i był świadomy, że żadne oznaki zewnętrzne nie pozwalały zawęzić ewentualnego czasu zgonu. Musiał założyć, że zrobiono to po otwarciu zwłok.

Скачать книгу