Głosy z zaświatów. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz страница 19

Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz Mroczna strona

Скачать книгу

Gdyby do czegokolwiek doszedł, z pewnością od tego by zaczął. I nie wyglądałby na tak zmordowanego.

      – Dlaczego się do mnie nie odezwałeś? – spytała. – Pomogłabym ci się nad tym głowić.

      – Byłaś dość wkurwiona.

      – O, zauważyłeś?

      Uciekł wzrokiem i nagle zaczął sprawiać wrażenie, jakby jego krzesełko wędkarskie go parzyło.

      – Nie chciałem pogarszać – dodał cicho. – Poza tym to jest zwyczajnie nie do rozgryzienia.

      Znów zaczął szperać w kieszeniach, a potem wyjął pogniecioną kartkę. Rozprostował ją na stoliku i przegładził. Kaja przesunęła wzrokiem po jego skąpych zapiskach.

      „11.42. 3.43.

      1, 1, 6, Dörfer.

      Fenol. Prawda”.

      – Beznadziejna sprawa – powiedział. – To nic nie znaczy.

      – A co to jest Dörfer?

      – Dwusylabowe słowo po niemiecku.

      – Seweryn…

      – Wsie, wioski – wyjaśnił szybko. – Wychodzi więc na to, że albo chodzi o sześć wiosek, sechs Dörfer, albo o szesnaście, sto szesnaście, osiem…

      – Osiem?

      – Dodałem liczby – odparł i wzruszył bezradnie ramionami. – Próbowałem już naprawdę wszystkiego, żeby to miało jakikolwiek sens.

      – Musi mieć. Inaczej Fenol by ci tego nie przysyłał.

      Seweryn znów się napił, a potem otarł usta.

      – Tak go teraz będziemy tytułować? – spytał.

      – Lepsze to niż skurwiel – odparła. – Poza tym sam się wyrywałeś do nazywania.

      Na moment zamilkł, a ona dostrzegła, jak powoli poważnieje.

      – Heidi to inna sprawa – oznajmił. – Pomaga pamiętać, że chodzi o człowieka, a nie tylko ciało.

      Kaja przez chwilę szukała odpowiedniego komentarza, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Miał rację. W pierwszej chwili każdy śledczy był wstrząśnięty widokiem martwego dziecka, ale po czasie zaczynał traktować dochodzenie w kategoriach zwykłej pracy. I w końcu zapominał, że dotyczyło kogoś, kto kiedyś żył.

      W tym wypadku nawet dwóch osób.

      Burzyńska cicho odchrząknęła.

      – Nie chodzi tylko o Heidi – powiedziała.

      – Hm?

      – Jest druga ofiara.

      – Że co? – wyrzucił z siebie Zaorski. – I dopiero teraz mi mówisz?

      – Tak, bo…

      – I jeszcze masz pretensje, że ja zachowuję coś dla siebie?

      Spiorunowała go wzrokiem.

      – Ty jesteś w tej chwili bezrobotnym tępicielem kretów. Ja policjantką uczestniczącą w dochodzeniu.

      Przez moment milczał, zbierając myśli. Widziała, że nie zamierza kontynuować tej przepychanki.

      – Chryste… – rzucił w końcu. – Myślałem, że to drugie nagranie to tylko kontynuacja pierwszego, a nie… nie oddzielna sprawa. Nie kolejna ofiara.

      Urwał i rozejrzał się nerwowo, jakby zabójca czaił się gdzieś w okolicy. Doskonale go rozumiała, na jego miejscu też najpierw pomyślałaby o córkach.

      – Mamy seryjnego zabójcę dzieci – jęknął.

      – Na to wygląda. W dodatku z jakiegoś powodu właśnie tobie przysyła nagrania po odebraniu życia ofiarom.

      Zaorski natychmiast sobie dolał i opróżnił szklankę jednym pociągnięciem. Jego umysł musiał wchodzić na wysokie obroty, analizując wszystkie zdarzenia ostatnich tygodni i oceniając na nowo wszystkie osoby, które pojawiły się w jego pobliżu.

      – Gdzie znaleziono tę dziewczynę?

      – W Krasnobrodzie.

      – Niedaleko, obszar działania nieduży… – mruknął raczej do siebie niż do niej. Potem wbił w nią wzrok. – Ile ma lat?

      – Mniej więcej tyle co Heidi.

      – Też tak zadbana?

      Kaja pokiwała głową.

      – Coś ją odróżnia?

      – Co masz na myśli?

      Zaorski podniósł szklankę i wstał. Zaczął przechadzać się po garażu i co chwilę zatrzymywał się, by pociągnąć niewielki łyk. Zwalniał nieco przyjmowanie whisky, co należało zapisać mu na plus.

      – Ma jakieś znaki szczególne? – spytał. – Miała przy sobie jakieś przedmioty, cokolwiek?

      – Właściwie to nie.

      Zatrzymał się tyłem do niej i pokręcił głową, jakby nic mu nie grało.

      – Była ubrana w białą sukienkę, tak jak pierwsza – dodała Kaja.

      – Nie wiedziałem o tym.

      – Bo widziałeś ją dopiero na stole sekcyjnym.

      Obrócił się, mrużąc oczy. Był wyraźnie niezadowolony, że wezwali go tylko na moment, nie dając mu pełnych informacji. Ale czego się spodziewał? Nie był medykiem sądowym, nie pełnił funkcji biegłego. To, co działo się przy zabójstwie Janiny Wachowiak, było skutkiem wyższej konieczności, która teraz nie zachodziła.

      – Ta druga miała na szyi krzyżyk – dodała Burzyńska.

      – Jaki krzyżyk?

      – Chyba komunijny. Choć przypomina trochę prawosławny, bo ma zaokrąglone końcówki.

      Wszystko to sprawiało jedynie, że ofiara wyglądała jeszcze niewinniej. W niczym niestety nie pomagało, choć Kaja i reszta byli przekonani, że sprawca nie zostawił krzyżyka bez powodu.

      – To nie ma żadnego sensu – powiedział cicho Seweryn. – Ofiary nie zostały wykorzystane seksualnie, oszpecone ani zhańbione w żaden sposób. Nie okaleczył ich, nie znęcał się nad nimi…

      – To źle? – jęknęła Burza.

      Pokręcił głową z irytacją.

      – Zupełnie jakby nie czerpał z tego przyjemności.

Скачать книгу