Głosy z zaświatów. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz страница 20

Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz Mroczna strona

Скачать книгу

tym się nie skończy – odezwał się cicho.

      – Wiem.

      – Mamy dwie martwe dziewczynki i wskazówki po niemiecku, które absolutnie nic nam nie mówią – dodał, wciąż zamyślony. – Nie możemy czekać na trzecią czy czwartą, żeby złożyć wszystko do kupy, bo będzie to oznaczało też kolejne ofiary.

      – Zdaję sobie z tego sprawę, Seweryn.

      W końcu odłożył szklankę na jedną z półek i wbił wzrok w oczy Kai.

      – Muszę ją zobaczyć – oznajmił. – Tę nową ofiarę.

      – To nie wchodzi w grę.

      – Muszę.

      Uniosła brwi i podniosła się z chybotliwego krzesła.

      – Teraz ty brzmisz jak szaleniec i…

      – Nieważne, jak brzmię – przerwał jej. – Muszę zobaczyć drugie ciało. Pierwsze zresztą też.

      – Po co?

      – Żeby dojść do tego, jak je zabił – odparł z przekonaniem Zaorski.

      – Biegłemu się to nie udało, ale tobie się uda?

      – Tak.

      – Skąd ta pewność?

      – Z bardzo prostego faktu – uciął znów bez wahania. – Kiedy ciało ludzkie umiera, życie w nim rozkwita.

      Niespecjalnie wiedziała, jak na to odpowiedzieć, ale tak czy inaczej nie miała sposobności. Zaorski zabrał pilota do bramy, a potem ruszył w kierunku radiowozu. Najwyraźniej wypita whisky nieco podbudowała jego pewność siebie.

      Kaja wyszła na zewnątrz, a on zamknął bramę garażową.

      – Nie musisz odebrać diablic ze szkoły?

      – Poczekają w salce katechetycznej – odparł.

      – U księdza Wieśka?

      – Aha – potwierdził, otwierając drzwi policyjnego wozu. – Ma dla nich jakieś zajęcia. Liczenie datków czy coś. Nudzić się na pewno nie będą.

      9

      Chwilę po dotarciu do prosektorium Seweryn zorientował się, że od jego ostatniej wizyty trochę się tu pozmieniało. Kierowniczka zakładu patomorfologii nie miała już nic do powiedzenia, wszystkie decyzje podejmował Korolew.

      Medyk sądowy z Zamościa, Bartosz Sawicki, był trochę po trzydziestce, ale sprawiał wrażenie dość kompetentnego. Cerę miał tak bladą, jakby niemal nie wychodził na słońce, a szkła okularów tak grube, jakby bez nich nic nie widział. Twarz cukrowa – plamy pod oczami, sporo krostek na policzkach i efekt nabrzmienia.

      – Dzień dobry – odezwał się Sawicki.

      Seweryn podał mu rękę i rozejrzał się po sali. Korolewa na szczęście nigdzie nie było. Na powrót skupił się na stojącym przed nim mężczyźnie.

      – Odstawisz węglowodany proste, to znikną ci te wypryski.

      – Co proszę?

      – Masz przez nie spieprzoną równowagę bakteryjną w jelitach. No i im więcej cukru, tym gorzej tłuszcz się rozprowadza po ciele.

      – Tak, wiem, ale…

      – Ale bardziej interesujesz się trupami niż sobą? – wpadł mu w słowo Zaorski. – W porządku. Szanuję to.

      Obrócił się do Kai, której wzrok wciąż kazał mu sądzić, że nie jest do końca przekonana, czy powinna go tutaj przyprowadzać. W dodatku nadal nie poruszyli tematu jego wizyt u Burzyńskiego.

      Co gorsza, nie wiedział, jak się z nich wytłumaczyć. Kłamać nie chciał, ale prawdy wyjawić nie mógł.

      – Zajmijmy się w takim razie zmarłymi.

      – Ale…

      – Seweryn jest tutaj, żeby pomóc – włączyła się Burza. – To najlepszy specjalista od patomorfologii w okolicy.

      – Wiem, mimo to…

      – Nie tylko w okolicy – sprostował Zaorski.

      Bartosz próbował się uśmiechnąć, jakby to mogło pomóc, ale jego wysiłki właściwie spełzły na niczym. Popatrzył na Kaję niepewnie, a Seweryn zrozumiał, że zaraz będzie próbował ją przekonać, że poradzi sobie bez asysty.

      – Nie potrzeba nam patologa – odezwał się. – W ciałach nie ma żadnych zmian, które…

      – Na oko nie ma – przyznał Zaorski. – I właśnie dlatego trzeba je wziąć pod mikroskop.

      – Wykonaliśmy już badania.

      – Na pewno nie wszystkie.

      – Wszystkie, które…

      – Które nakazują wam robić przepisy i zasady wykonywania zawodu, tak, tak – przerwał mu. Przez moment zastanawiał się, czy Sawicki w końcu nie straci cierpliwości i nie żachnie się, że ktoś wchodzi z butami na teren, który formalnie należał teraz do niego.

      Medyk jednak milczał, a Zaorski zinterpretował to jako przyzwolenie. Zbliżył się do stołu sekcyjnego i popatrzył na drugą ofiarę. Rzeczywiście znajdowała się w równie dobrym stanie jak pierwsza.

      – Te dziewczynki są martwe, ale w ich ciałach dalej kwitnie życie – powiedział.

      – W tej chwili to już raczej…

      – Przynajmniej na poziomie molekularnym.

      Bartosz niechętnie skinął głową, a Zaorski przysiadł na krańcu stołu, obrócił czapkę daszkiem do tyłu i spojrzał mu prosto w oczy.

      – Jakie badania zrobiliście? – spytał. – Test skriningowy?

      – Oczywiście. Nie wykryliśmy niczego, co świadczyłoby o przyczynie zgonu.

      – Nic dziwnego.

      – Słucham?

      Seweryn odwrócił się do Burzy, starając się zignorować szybsze bicie serca. Tym razem nie było spowodowane samą wizytą w prosektorium, ale towarzystwem. Wystarczyło, że spojrzał Kai w oczy, a natychmiast tracił wątek i potrzebował chwili, by poukładać myśli.

      – To podstawowe badanie – powiedział, siląc się na neutralny i wyważony ton. – Wykonuje się je praktycznie zawsze, bo po pierwsze jest tanie, po drugie szybkie, a po trzecie łatwe do zrobienia. Przy czym ten pierwszy argument ma największe znaczenie.

      Bartosz nie protestował. Każdy zajmujący się tym fachem

Скачать книгу