Recepta na szczęście. Agata Przybyłek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Recepta na szczęście - Agata Przybyłek страница 14

Recepta na szczęście - Agata Przybyłek

Скачать книгу

Powinnam mieć. Zobacz w koszyku z owocami.

      Maks pokiwał głową i odwrócił się w stronę aneksu kuchennego. Szybko zlokalizował dzbanek do filtrowania wody i podał Julii szklankę. Gdy piła, włączył czajnik, bo postanowił przygotować dla niej napar z imbiru, tak jak w dzieciństwie robiła mama. Julia chyba naprawdę źle się czuła, bo darowała sobie jakikolwiek komentarz i po prostu leżała na kanapie, nadal w butach i kurtce. Zanim jednak skończył, gwałtownie zerwała się z kanapy i pobiegła do łazienki. Po chwili do Maksa dobiegł odgłos torsji.

      – No pięknie… – mruknął pod nosem, a głośniej zawołał w stronę łazienki: – Wszystko w porządku?

      Julia nie odpowiedziała, więc ruszył do niej. Był na siebie zły, że uległ jej namowom i od razu nie zawiózł jej na pogotowie. Wiedział, jakie konsekwencje mogą nieść za sobą poważne urazy głowy. Już chciał uraczyć Julię wykładem, ale gdy zajrzał do łazienki, widok tak go zaskoczył, że darował sobie protesty.

      Julia stała przed lustrem i wyglądała… Cóż, nawet on, jej wielki wielbiciel, musiał przyznać, że wyglądała doprawdy żałośnie. Ubrana w grubą kurtkę i w jednym bucie (drugi zgubiła po drodze), stała zapłakana nad umywalką, a jej posklejane włosy opadały smętnie na twarz i ramiona. Zapuchnięte oko było bardzo czerwone, a z drugiego płynęły łzy.

      – Ty płaczesz? – Maks stanął jak wryty.

      Julia odwróciła się do niego i załkała.

      – A dziwisz mi się? Spójrz tylko, jak ja wyglądam.

      – Julia… – Nagle żal ścisnął mu serce. – Ale to przecież tylko przejściowe. Jesteś chora.

      – Żałosna jestem, nie chora. – Znów spojrzała do lustra i rozpłakała się głośniej. – Nic dziwnego, że nikt mnie nie chce, skoro tak wyglądam. Powinnam kupić sobie jakąś maskę na twarz, żeby nie straszyć ludzi na ulicach.

      – Julia…

      – No co, nie mam racji? Jestem żałosną starą panną, jak sam określiłeś mnie w samochodzie, bez perspektyw na szczęście. Na dobrą sprawę mogę od razu pożegnać się z marzeniem o dziecku i szczęśliwej rodzinie, bo z takim wyglądem daleko nie zajdę.

      – Nie gadaj bzdur. Niby od kiedy wygląd jest najważniejszy?

      Chociaż chciał ją pocieszyć, słysząc te słowa, tylko bardziej się rozszlochała.

      – Po prostu wspaniale. Nawet ty uważasz mnie za nieatrakcyjną – wydusiła przez zaciśnięte gardło.

      – Ale ja wcale tego nie powiedziałem…

      – Powiedziałeś – załkała. – Gdybym wydawała ci choć trochę ładna, nie użyłbyś takich słów. Jeszcze ta przeklęta zmniejszona płodność… Naprawdę cudownie.

      Maks przeklął w duchu kobiecą logikę i zamiast dyskutować, podszedł do Julii, żeby ją przytulić. Jakiś głos mówił mu, że tym razem go nie odepchnie, i miał rację – dziewczyna przylgnęła do niego całą sobą i zaczęła szlochać mu w ramię. Maks miał na końcu języka, że według niego jest najpiękniejszą kobietą na świecie, ale nie wypowiedział tego na głos, bo w tym stanie i tak by mu nie uwierzyła. Zamiast tego głaskał ją po plecach, podczas gdy jej łzy wsiąkały mu w koszulę.

      – Będzie dobrze – wyszeptał w końcu nad jej głową, ale tylko odsunęła się od niego i zaprzeczyła.

      – Wcale nie będzie. – Wytarła nos. – Moje życie to katastrofa.

      – Dlaczego tak mówisz? Masz jakieś problemy?

      – Żeby to jeden…

      Maks popatrzył na nią z empatią.

      – Może zamiast płakać, opowiesz mi o tym?

      – Nie wiem, czy jest sens. I tak nie będziesz umiał mi pomóc. Jeśli w ogóle mnie zrozumiesz…

      – Hej, nie oceniaj mnie tak nisko, dobrze? Najpierw powiedz mi, o co chodzi, a potem będziemy się martwić.

      Julia rozważała przez chwilę jego słowa, ale w końcu skinęła głową.

      – Świetnie! – ucieszył się Maks. – Ale najpierw zdejmij kurtkę i but. – Popatrzył na jej ubranie. – Na pewno jest ci w tym za gorąco.

      Gdy dziewczyna pozbyła się niepotrzebnych w domu elementów garderoby, Maks zaniósł je na korytarz, a ona w tym czasie opukała twarz wodą i wrócili do salonu.

      – Może najpierw zakroplę to oko – powiedziała jeszcze, zanim zaczęli rozmowę. – Znowu zaczyna mnie boleć, poza tym lekarz kazał mi to robić kilka razy dziennie.

      – Pomóc ci?

      – Jeśli chcesz…

      Maks rozejrzał się za reklamówką z apteki, a potem kazał znowu położyć się Julii na kanapie i przysiadł obok niej, żeby przeczytać ulotkę dołączoną do kropel.

      – Trzeba wpuścić dwie, trzy do jednego oka – objaśnił. – Musisz przy tym patrzeć do góry.

      – Jasne.

      Przeszedł do rzeczy. Chociaż nigdy tego nie robił, bo najzwyczajniej w świecie nie miał okazji, odciągnął jej lekko powiekę, a potem wpuścił pierwszą kroplę. Julia syknęła i zamrugała gwałtownie, więc pogłaskał ją lekko po twarzy, zanim wpuścił następną.

      – Boli?

      – Niezupełnie, ale to dziwne uczucie.

      – Jeszcze tylko kilka i będzie po krzyku – powiedział łagodnie, po czym wpuścił kolejne krople i zakręcił butelkę.

      – Dzięki. – Julia się uśmiechnęła.

      – Nie ma za co. – Popatrzył jej w oczy. – Na ulotce napisano, że powinnaś jeszcze chwilę poleżeć, więc nie wstawaj od razu.

      – Tak zrobię.

      – A jak nudności i głowa?

      – Lepiej – odparła, chociaż jej głos brzmiał tak słabo, że Maks nie był tego taki pewny. – Mówiłam ci, że tamto uderzenie to nic poważnego.

      – Nawet jeżeli, to i tak uważam, że lekarz mógłby cię obejrzeć. Lepiej dmuchać na zimne.

      – Ty zawsze jesteś taki troskliwy? Brzmisz teraz jak moja matka.

      – Jak moja też – zauważył.

      Julia uśmiechnęła się lekko.

      – Tak, to ich wspólna cecha. A tak w ogóle: napijesz się czegoś? – spytała. – Przez tę beznadziejną sytuację wyszłam na niegościnną.

      Maks pociągnął nosem.

Скачать книгу