Recepta na szczęście. Agata Przybyłek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Recepta na szczęście - Agata Przybyłek страница 5

Recepta na szczęście - Agata Przybyłek

Скачать книгу

jesteś.

      Słysząc jej słowa, spojrzał na wiszący w holu zegar. Już się wystraszył, że przyszedł po czasie, ale na szczęście nie był spóźniony.

      – Panią też dobrze widzieć, pani dyrektor.

      – Oj, daj spokój z tym paniowaniem – zaszczebiotała, patrząc mu w oczy. – Tyle razy prosiłam, żebyś mówił mi po imieniu.

      – Tak? – zdziwił się szczerze, bo nie przypominał sobie takich sytuacji.

      Kobieta roześmiała się głośno i poprawiła niesforne pasmo blond włosów, które wymknęło jej się z koka z tyłu głowy.

      – Mniejsza o większość. Idziesz do windy? Jedziesz na nasze piętro?

      – Taki właśnie miałem zamiar.

      – To świetnie, bo ja też. Będziemy mogli chwilę porozmawiać.

      Podeszli do windy, a gdy zjechała i drzwi rozsunęły się z cichym szelestem, przepuścił dyrektorkę przodem. Gdyby była młodsza, pewnie nie odmówiłby sobie przyjemności otaksowania jej przy tym wzrokiem, ale nie zwykł podrywać czterdziestolatek, więc skupił się na tym, by się nie potknąć. Może i dyrektorka była zadbaną blondynką o smukłej figurze, lecz pewnych znaków upływającego czasu nie da się ukryć. Zmarszczki na jej czole skutecznie go odstraszały, podobnie jak pierwsze siwe włosy na skroni. Poza tym naprawdę starał się nie wdawać w romanse w pracy. Już raz tego doświadczył i omal nie stracił posady, gdy zwolniła się przez niego wybitna specjalistka w dziedzinie grafiki komputerowej. Spotykał się z nią przez kilka tygodni, a gdy jej powiedział, że między nimi koniec, przeszła poważne załamanie nerwowe. Nie mogła na niego więcej patrzeć, co skrupulatnie opisała w swoim wymówieniu. Prezes jeszcze długo po tym zajściu rzucał Maksowi nieprzychylne spojrzenia, co skutecznie pohamowało jego łowieckie zapędy. Chociaż w pracy było kilka wartych uwagi dziewczyn, musiał szukać kobiet gdzie indziej.

      – Och, jaki ty jesteś szarmancki – zaśmiała się dyrektorka, gdy wszedł za nią do windy.

      Popatrzył na nią zdziwiony i przemknęło mu przez myśl, czy ona przypadkiem nie jest pijana. Co prawda to nie było w jej stylu, bo uchodziła za profesjonalistkę, ale jej dzisiejsze zachowanie na pewno nie należało do normalnych. Zwykle poważna i zdystansowana, nagle trajkotała jak trzpiotka i patrzyła na niego zalotnie.

      Ale nie, to nie możliwe, zganił się w duchu. Ona i alkohol? Dobre sobie. Stroniła od niego nawet na imprezach firmowych. Uznał w końcu, że zwierzchniczka najzwyczajniej w świecie była w dobrym humorze. Czy kadra pracownicza musi być zawsze poważna?

      Tylko dlaczego to wydawało mu się takie dziwne?

      Winda ruszyła, a dyrektorka oparła się plecami o ścianę, postawiła na podłodze torebkę i popatrzyła mu w oczy. To również wydało mu się nietypowe, ale darował sobie komentarz. Zamiast tego posłał jej uśmiech i spróbował zacząć konwersację.

      – To o czym chciała pani ze mną rozmawiać? Zgadłem, że o nadchodzącym przyjęciu?

      Kobieta milczała przez chwilę, a potem potrząsnęła głową, jakby ocknęła się ze snu.

      – Przyjęcie… Ach tak, oczywiście.

      – Stresuje się pani zebraniem?

      – Zebraniem? Jakim zebraniem?

      Maks szczerze się zmartwił. Cały oddział żył dzisiejszym spotkaniem już od kilku tygodni i wszyscy robili, co mogli, żeby jak najlepiej przygotować się do dyskusji. Sama dyrektorka podkręcała nerwową atmosferę, mówiąc wszystkim, że będą organizować jedną z najważniejszych imprez w historii firmy. A teraz zdawała się o nim zapomnieć.

      – Przepraszam, że pytam, ale czy wszystko w porządku?

      – Oczywiście, że tak. Skąd to pytanie?

      Miał na końcu języka, że to z powodu jej dziwnego zachowania, ale nie wypadało mówić takich rzeczy przełożonym.

      – Nieważne, to chyba przez mój katar. – Wyjął z kieszeni chusteczkę. – Bolą mnie zatoki i głowa, przez co nie odnajduję się dzisiaj za dobrze w rzeczywistości.

      – Skoro źle się czujesz, może powinieneś wziąć wolne?

      – Nie jest ze mną aż tak tragicznie, poza tym nie chciałbym nawalić w tym ważnym czasie dla firmy.

      – Ach tak, jubileusz. – Dyrektorka jakby nagle się obudziła i zaczęła znów zachowywać się jak zwykle. – Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać, gdy zaczepiłam cię na korytarzu. Rozglądałeś się już za jakimś hotelem?

      A więc jednak to ja będę musiał się tym zająć, pomyślał Maks, niezbyt zadowolony. Na wielu rzeczach się znał, ale nie miał wprawy w organizacji przyjęć. Nigdy nie urządzał nawet domówki, takie sprawy zawsze brała na siebie jego siostra. A już na pewno nie wiedział, w jakich lokalach w mieście lubią się bawić elity. Klubów, dyskotek czy barów dla młodych ludzi wymieniłby mnóstwo, ale renomowane hotele? Przychodził mu na myśl tylko jeden, góra dwa.

      – Pracuję nad tym – odparł jednak, chcąc zadowolić szefową oraz wyjść na profesjonalistę.

      – Wystąpiłeś już o przygotowanie szczegółowych ofert? Wiesz, że lubię konkrety.

      – Na razie mam za sobą dopiero wstępne rozmowy.

      – Zależy nam na czasie.

      – Wiem, ale nie zamknęliśmy jeszcze nawet listy gości. Specjalnie czekałem z prośbą o oferty do naszego dzisiejszego zabrania, gdyż chciałbym przekazać hotelom jak najwięcej szczegółów – kłamał jak z nut, bo jeszcze z nikim nie rozmawiał.

      Szefowa jednak uwierzyła.

      – Może to i rozsądne?

      Maks błysnął zębami.

      – Cieszę się, że pani aprobuje ten pomysł.

      – Tak, tak. O reszcie rzeczywiście porozmawiamy na zebraniu – powiedziała dyrektorka, po czym zamyślona wyszła z windy, która dojechała do celu.

      – Pani dyrektor! – zawołał za nią jeszcze Maks.

      – Tak? – Odwróciła się, znowu patrząc na niego dziwnym wzrokiem.

      – Torebka.

      Podał jej zgubę i rozeszli się, każde w swoją stronę, ale zanim Maks dotarł do swojego pokoju, zajrzał do pomieszczenia socjalnego, żeby jak zawsze rano napić się kawy.

      – Zrobisz też dla mnie? – Zajrzał przez ramię koleżance, która akurat stała przy ekspresie.

      – Maks! – Dziewczyna podskoczyła ze strachu. – Czy ty musisz się tak skradać? Omal nie dostałam zawału.

      Zamiast ją przeprosić, znowu błysnął zębami.

      –

Скачать книгу