Urwane ślady. Janusz Szostak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Urwane ślady - Janusz Szostak страница 8
Opisał też początkowy etap, gdy został wywieziony przez policję w „bezpieczne miejsce”. Nie był to areszt, lecz mieszkanie operacyjne. Policjanci przekonywali, że to w obawie przed Krzysztofem Rutkowskim.
Także rola Krzysztofa Rutkowskiego w tej sprawie jest znamienna. Niestety, podczas rozprawy sądowej były detektyw miał niewiele do powiedzenia o Adamie Z. i śmierci Ewy Tylman. Zeznając, obnażył własne metody działania. Jak sam wyznał: nie przesłuchiwał świadków, nie prowadził żadnego śledztwa, a jego rola ograniczyła się jedynie do organizowania konferencji prasowych.
Były detektyw dodatkowo pogrążył się, przyznając, że wersję o satanizmie Adama Z. stworzył tylko na podstawie jednego anonimowego telefonu.
Adwokat Wojciech Wiza podsumował to dobitnie:
– Krzysztof Rutkowski skoncentrowany jest wyłącznie na sobie, myśli jedynie o swojej firmie. Dzisiaj w sądzie brakowało mi tylko napisu: „Zeznania mogą zawierać lokowanie produktu”.
Piotr Tylman, który zatrudnił Rutkowskiego do poszukiwań siostry, przyznał:
– Gdy zaginęła Ewa, byliśmy gotowi podpisać pakt z diabłem, aby tylko ją odnaleźć. Dzisiaj wiem, że zatrudnienie Rutkowskiego to był nasz największy błąd. Jego dochodzenie to wielka kpina. Dodatkowo swoimi działaniami utrudniał pracę policji, która przez to traciła czas na liczne bezpodstawne teorie tworzone przez niego i jego ludzi.
Jak wyglądała ostatnia noc Ewy? Dziewczyna świadomie chciała wyjść z klubu z Adamem – tak zeznają świadkowie. Wiemy, że po każdej imprezie wracała do domu taksówką lub ktoś po nią przyjeżdżał. Może tym razem też ktoś miał ją odebrać i umówili się w znanym wszystkim miejscu, np. na moście Świętego Rocha? Być może Adam Z. zostawił dziewczynę, wiedząc, że ktoś ją odbierze? A może Ewa musiała przed kimś uciekać?
Pytania te do dzisiaj pozostają bez odpowiedzi.
– Adam Z. nie miał żadnego motywu, by zabić Ewę Tylman. Bardzo ją lubił, traktował niemal jak siostrę. Troszczył się o nią, chciał bezpiecznie odprowadzić do domu, i za to znalazł się w celi – mówią tak niemal wszyscy, którzy ich znali.
Piotr Tylman, brat Ewy, jest jednak zdania, że motywem mógł być seks:
– Odmówiła mu, więc ją zabił.
– Jest to z wielu względów nieprawdopodobna teza – mówi znajoma Ewy i Adama. – Ewa była bardzo bliską mu osobą, ale na pewno nie w sensie seksualnym.
Jednak Piotr Tylman obstaje przy swoim:
– Nie mam wątpliwości, że za tym wszystkim stoi tylko jedna osoba. Niefortunne dla wszystkich jest jedynie to, że nie ma tam monitoringu.
Brat Ewy twierdzi jednak, że oglądał zapis monitoringu z hotelu Ibis, na którym zarejestrowano Ewę i Adama wchodzących na most Świętego Rocha:
– Widać tam wyraźnie, że najpierw idzie Ewa, po czym dołącza do niej Adam Z. Udają się w kierunku wejścia na most Świętego Rocha. Sylwetki widać dość wyraźnie, to na pewno byli oni.
W lipcu 2016 roku zatrzymałem się w hotelu Ibis. Sprawdziłem: monitoring hotelowy nie obejmuje wejścia na most.
Sprawa zapisu z monitoringu hotelu Ibis wypłynęła na rozprawie w listopadzie 2018 roku. Stało się to podczas przesłuchania dyrektora hotelu Ibis. Piotr Tylman zarzucił wówczas prokuraturze świadome manipulowanie i ukrywanie niewygodnych materiałów dowodowych.
„Dziwnie brzmiały również wyjaśnienia przesłuchiwanych policjantów. W sądzie na dużym ekranie zobaczyliśmy kilkuminutowy film z kamery na hotelu Ibis, na którym nic nie widać. Jednak policjanci podobno pracowali na lepszym sprzęcie i coś tam zauważyli. Wnioski spisali, ale do akt nie dołączyli oczyszczonego i poprawionego filmu. Trochę to słaby dowód. Szczególnie przy dzisiejszej technice wiemy, jak dużo można wyciągnąć z obróbki komputerowej” – relacjonował przebieg tej rozprawy Przemysław Graf z „Reportera”.
Zbierając materiały do tego reportażu, dotarłem też do nagrania rozmowy Adama Z. z Piotrem Tylmanem, który nakłania Adama do zlikwidowania konta na Facebooku. Namawia go także do spotkania sam na sam. Adam jednak odmawia i o tej propozycji powiadamia policjanta, który odradza mu bezpośrednie kontakty z bratem Ewy.
Zapytałem o tę rozmowę Piotra Tylmana. Tłumaczy to tak:
– Rozmawialiśmy z nim i chcieliśmy, żeby się z nami spotkał i pomógł nam odtworzyć drogę Ewy, chodziło o retrospekcję. Ale bał się pewnie, że mu coś zrobimy, zasłaniał się tym, że jedzie do rodziny do Piły.
– A o co chodziło z prośbą o likwidację jego konta na Facebooku? – dociekam.
Początkowo Tylman twierdzi, że nie pamięta takiej rozmowy. Gdy mówię, że mam jej nagranie, jednak sobie przypomina:
– Na początku nie braliśmy pod uwagę tego, że Adam może mieć coś wspólnego z zaginięciem siostry. Wiem, że to naiwne, ale żyliśmy nadzieją, że ona jednak żyje i została uprowadzona, a nie zamordowana. Chcieliśmy nawiązać dobry kontakt z Adamem, rozmawiać z nim i wydobyć od niego jakieś informacje. Chcieliśmy, żeby czuł, że zależy nam na jego bezpieczeństwie. Dostawał pogróżki na Facebooku, stąd też zapewne ta prośba.
Opinie na temat winy Adama Z. od początku były podzielone. Niektórzy byliby skłonni skazać go, jeśli nie za zbrodnie, to choćby za to, że nie udzielił pomocy tonącej Ewie:
„OK, wszystko się zgadza, upiła się, wpadła do Warty i utonęła. Moim zdaniem kolega powinien wezwać policję, straż, a nie kręcić i motać. Należy mu się kara” – twierdzi Olga K. we wpisie pod jednym z moich artykułów na ten temat.
Nie wiem, skąd autorka tego komentarza wie, że Adam widział, jak Ewa tonie. Być może powinna się tą wiedzą podzielić ze śledczymi.
„Skazanie kogokolwiek na tej podstawie, że szedł ulicą z osobą, która potem utonęła, oznaczać będzie, że każdy z nas może zostać zbrodniarzem »mimo braku woli i braku czynu«. Co najwyżej można mu więc przypisać odpowiedzialność za nieudzielenie pomocy z art. 162 kk, biorąc pod uwagę czas tymczasowego aresztowania i maksymalną możliwą do orzeczenia karę, powinien on oznaczać natychmiastowe zwolnienie z aresztu. Sprawa śmierci Ewy Tylman nie jest i nie będzie najpewniej nigdy jednoznaczna” – stwierdza Kazimierz Turaliński, ekspert ds. bezpieczeństwa gospodarczego i przestępczości.
Adam Z. przebywał w areszcie od grudnia 2015 roku. 20 lutego 2017 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu podjął decyzję o uchyleniu tymczasowego aresztowania.