Byłam dziewczyną mafii. Janusz Szostak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Byłam dziewczyną mafii - Janusz Szostak страница 8
– I co z tą imprezą?
– To historia, o której nie lubię mówić. Pojechałam do Warszawy specjalnie podstawionym samochodem z kierowcą i Joanną R., która też była uczestniczką wyborów miss. Jednak nie zawieziono nas do siedziby Orlenu, tylko do domu na Jelonkach w Warszawie. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale gdy tam weszłyśmy i zobaczyłam dookoła zdjęcia nagich dziewczyn, zrozumiałam, że jest z nami kiepsko. Widziałam, że Aśka, która była słaba psychicznie, zaraz się rozsypie. Przyszła do nas jakaś kobieta i zapytała – nie wiem czemu – czy jesteśmy Ukrainkami. Zabrała nam też dokumenty. Po czym oznajmiła, że klient zapłacił za weekend i będziemy tu usługiwać jemu i jego kolegom. Zapytałam wtedy, czy możemy się odświeżyć po podróży. Z łazienki zadzwoniłam do ojca, powiedziałam mu, w jakiej jestem sytuacji, i prosiłam o pomoc. Do tej pory to przeżywam. Bałam się, że przyjdą jacyś obleśni faceci i każą mi się z nimi bzykać. Potem zeszłam na dół i ta kobieta pokazała nam nasze pokoje: czerwona pościel, poduszki serduszka, zdjęcia nagich dziewczyn, wśród nich znana tancerka oraz pewna mniej znana aktoreczka. Zatrzymałam na nich wzrok, burdelmama to dostrzegła:
– One też dla mnie pracowały i jak daleko zaszły! Was również czeka kariera. A teraz zróbcie się na bóstwa, bo wieczorem przyjdą klienci.
Minęło może 25 minut i na dole zrobił się jakiś niespodziewany ruch. Wystraszone dziewczyny nasłuchiwały, co się dzieje.
– Ta kobieta kazała nam się zabierać, bo rzekomo coś z naszymi dokumentami jest nie tak – Anna relacjonuje swoją pierwszą wizytę w burdelu. – Potem weszli jacyś faceci i wyprowadzili nas na zewnątrz. Myślałam, że to kolejni alfonsi, i mało się ze strachu nie posikałam. Ale oni już w samochodzie powiedzieli, że są z policji, na polecenie mojego ojca. Wróciłam do domu i nie wiedziałam, jak mam się wytłumaczyć ojcu. O niczym nie powiedział mamie. A ja byłam cały czas przerażona. Nie lubię o tym mówić, bo to wspomnienie mocno mnie stresuje – Anna ociera łzy. – Po kilku dniach, gdy nieco się pozbierałam, zadzwoniłam do Rafała i wygarnęłam, co o nim myślę. On z obawy dał mi dwa tysiące złotych. Tak w zasadzie zakończyła się moja przygoda z konkursem miss. Potem jeszcze dostałam propozycję rozkładówki w „CKM”, ale odmówiłam. Teraz tego żałuję.
Rozdział 5. Byłam trofeum marszałka
ROZDZIAŁ 5
Byłam trofeum marszałka
Zanim Anna zrzekła się korony Miss Nastolatek, musiała pełnić obowiązki, jakie standardowo wiążą się z tym tytułem. Nie były one szczególnie skomplikowane i wyszukane. Dziewczyny co pewien czas były zapraszane na bankiety i inne imprezy jako hostessy. Tam – obleczone w szarfy z wyborów miss – paradowały między gośćmi i uśmiechały się głupawo do wszystkich.
– Jako miss musiałam świecić swoją gębą na różnych uroczystościach – Anna wspomina ten okres swojego życia bez sentymentu. – Wcale mnie to nie uszczęśliwiało. Na dodatek do towarzystwa wyznaczano mi zwykle dziewczynę, z którą startowałam w wyborach i która według mnie powinna wygrać. Alicja była bowiem najładniejsza, choć niekoniecznie mądra. Taki pustak w ciele aniołka.
Tak było i tym razem. Anna z Alicją trafiły na bankiet, na którym roiło się od polityków i biznesmenów. Wydawało im się, że są playboyami, na których poleci każda dziewczyna. Jeden z nich właśnie przypuszczał atak na misski:
– Dzień dobry paniom! Oj, chyba stopy już trochę bolą od tego stania. Jakiś masaż pewnie by się przydał. Może u mnie w apartamencie? – zagadał facet po czterdziestce.
Anna na tego typu prostackie zaloty miała ochotę odpowiedzieć równie subtelnie: „Wal się pan na ryj”.
– Ale przecież byłam miss, więc ugryzłam się w język i odpowiedziałam, siląc się na uśmiech: „Dziękujemy za zainteresowanie naszym zdrowiem. Ale jest tylu chętnych na masowanie nas, że musiałby pan wpisać się na listę kolejkową”.
Tymczasem Alicja szczebiotała:
– Ja to bym pana przepuściła w kolejce. Taki miły i kulturalny mężczyzna.
– Gadała jakieś pierdoły do starego pryka, który ewidentnie chciał nas obracać na swoim małżeńskim łóżku. Zwróciłam uwagę, że miał obrączkę – uzupełnia Anna.
– Super, to ja się zgłoszę do pani niebawem, a tymczasem proponuję drinka, zapraszam do moich towarzyszy – Anna powlokła się za uradowaną Alicją, która wydała się jej nie tylko pusta, ale i łatwa. Jak względne jest to pojęcie, miało się okazać już wkrótce.
– Podeszłyśmy do jego znajomych – wspomina ten wieczór Anna. – Nikt się do nas nie odzywał, stałyśmy z kieliszkami w dłoniach, a ci faceci taksowali nas obleśnymi spojrzeniami. Jak to się mówi: rozbierali nas wzrokiem. Jedyne, co miałam ochotę zrobić, to urwać im łby i nasrać w szyje.
Alicja była jednak w siódmym niebie, wodziła cielęcym wzrokiem po facetach, dając im do zrozumienia: weź mnie, zrobię ci, co zechcesz. Starała się także przekonać Annę, że trafiła się im życiowa szansa.
– Masz okazję za chwilę zdobyć wszystko: pracę, dużo kasy, no wszystko – tłumaczyła wicemiss koleżance. – A ty stoisz jak beton i nawet nie zagadasz do osoby, która to wszystko może ci dać.
– Jeśli chcesz, to płaszcz się przed tym dziadkiem – odcięła Anna. – Sądząc po wyglądzie, on ma ze 40 lat i bogiem seksu raczej nie jest. Więc kup trochę viagry, chyba że to będzie relacja platoniczna.
– Ty w ogóle wiesz, kim jest ten facet? – zapytała Alicja.
– Jakimś obleśnym erotomanem – wypaliła Anna.
– To też – przyznała wicemiss i dalej uświadamiała swoją koleżankę: – Ale przede wszystkim to marszałek województwa, szycha z układami. Muszę go urobić, by się zemścić na Rafale za to, co mi zrobił.
– Weź, puknij się w czoło. Takie jak my są bez szans. Nie widzisz, że oni traktują nas jak tanie dziwki, podkładki pod piwo. Miss każdemu kojarzy się tylko z jednym – Anna była bezlitosna w ocenie pozycji swojej oraz koleżanki. Ta jednak nie ustępowała:
– Sławek jest marszałkiem, a ten pacan Rafał zerem. Dzięki Sławkowi załatwię go po swojemu. Nie będę drugą Malwiną. Nie wywiozą mnie do Warszawy, a potem będą oglądać moje zdjęcia w Ktokolwiek Widział. A ty, Anka, też uważaj. Niedługo jedziesz na zdjęcia do stolicy. Nie wiadomo, co tam na ciebie czeka – uśmiechnęła się nieszczerze.
– Zdjęłam szarfę i poszłam do szatni. Alicja z tym swoim fałszywym uśmiechem czekała na moją reakcję. Nie wiem, co sobie myślała. Nie lubiła mnie, bo byłam od niej twardsza i dziewczyny podczas wyborów okazywały mi szacunek. Ostrzegała mnie przed jakimś typem, którego nie znałam. Dlaczego to zrobiła, tego nie wiem. Nie wiedziałam też, czy opowieść o Rafale nie była przez nią wymyślona.