Ze skarbnicy midraszy. nieznany Autor
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ze skarbnicy midraszy - nieznany Autor страница 21
– Nie możemy tego zrobić – odpowiedzieli pasterze. – Musimy czekać, aż zjawią się wszyscy pasterze ze swoimi stadami. Wtedy razem wspólnymi siłami zdejmiemy kamień ze studni i napoimy owce.
Tymczasem nadeszła Rachela ze swoimi owcami. Na jej widok Jakub podszedł do studni i sam jeden bez większego wysiłku zdjął kamień. Zrobił to z taką łatwością, jakby to był korek od butelki, a nie ciężki głaz. Pasterze otworzyli oczy ze zdumienia. Po zdjęciu kamienia Jakub napoił owce Labana, przedstawił się Racheli i pocałował ją. Rachela szybko pobiegła do domu, aby opowiedzieć ojcu o wszystkim. Wysłuchawszy ją Laban pomyślał: „Skoro Eliezer221 w swoim czasie miał przy sobie złoto, srebro i drogie kamienie, tym bardziej musi je mieć przy sobie umiłowany syn Rebeki i Izaaka222”. Natychmiast wybiegł Jakubowi na spotkanie. Tu zobaczył, że Jakub zjawił się sam, bez sług i bez wielbłądów. „Nic innego – powiedział sobie w duchu – jak tylko to, że całe złoto i srebro trzyma w kieszeniach”. Szybko uknuł plan: „Zacznę go ściskać i całować, a przy tej okazji obmacam go po kieszeniach”. Tak też zrobił. Obmacywał go i obmacywał, ale skarbów nie znalazł. Wtedy wpadła mu do głowy myśl: „A może ma nie złoto, tylko perły, a te przechowywać można w ustach pod językiem. Zacznę go całować i wtedy zobaczę, co ma w ustach”. Kiedy nacałował się już do syta i doszedł do wniosku, że i tam nic nie ma, wpadł w gniew i powiedział:
– W moich oczach wyglądasz jak kość ogołocona z mięsa. Chciałem cię przyjąć z honorami, ale teraz mogę cię zatrzymać u siebie tylko kilka dni.
W domu Labana Jakub nie siedział z założonymi rękoma. Pracował ciężko na polu i w domu. Nie będę – dał sobie słowo – darmo jadł chleba Labana.
Kiedy Laban zdążył się już dobrze przyjrzeć pracy Jakuba, tak oto rzekł:
– Skoro już jesteś moim krewnym, nie musisz chyba pracować za darmo. Jakiej żądasz zapłaty? Powiedz!
– Popracuję u ciebie siedem lat, a ty za to dasz mi Rachelę za żonę. Wielce mi ona przypadła do gustu.
– Dobrze, jestem skłonny oddać ją raczej tobie niż jakiemuś innemu mężczyźnie.
Pewnego razu Jakub zaniepokojony wyglądem Lei225, siostry Racheli, zapytał swoich znajomych:
– Dlaczego oczy Lei są takie smutne?
Ci odpowiedzieli:
– Ktoś powiedział Lei, że zostanie wydana za mąż za tego złoczyńcę i grzesznika Ezawa226. Przez długi czas płakała i prosiła Boga, żeby ją uchronił przed wpadnięciem w ręce Ezawa. Od nadmiaru łez jej oczy zachorowały.
W dzień rozpoczęcia pracy, której nagrodą miała być Rachela, Jakub powiedział do Labana:
– Stwierdziłem, że tutejsi mieszkańcy są bardzo fałszywi. Jeden wobec drugiego postępuje nieuczciwie. Dlatego jeszcze raz zadam ci to samo pytanie: „Co mi dasz po siedmiu latach pracy?”
– Dam ci Rachelę za żonę. Już ci raz powiedziałem.
– W mieście jest dużo dziewcząt o tym samym imieniu – odpowiedział Jakub.
– Dam ci moją córkę Rachelę.
– A nuż zechce ci się zamienić ich imiona. Możesz na przykład Leę nazwać imieniem Rachel i odwrotnie.
Na to dictum Laban odparł:
– Dam ci za siedem lat pracy moją młodszą córkę Rachelę.
Siedem lat przepracował Jakub u Labana. Pracował sumiennie i uczciwie. Wkładał w pracę całą swoją duszę. W dzień pasał owce, a w nocy roztaczał nad nimi opiekę.
Tego samego dnia, kiedy w myśl umowy Rachela miała być oddana Jakubowi za żonę, Laban zwołał wszystkich mieszkańców miasta i tak do nich powiedział:
– Z całą pewnością wiecie, że tego samego dnia, kiedy przybył do nas syn mojej siostry Jakub, Bóg zesłał na nas swoje błogosławieństwo. Zostaliśmy przez niego obdarowani wszelkim dobrem. Nasze studnie wypełniły się wodą. Jest jej tyle, że wystarczy dla nas wszystkich i dla naszych zwierząt. Minęło właśnie siedem lat od chwili, kiedy Jakub zaczął u mnie pracować, aby za to pozyskać za żonę moją córkę Rachelę. Jeśli teraz oddam mu Rachelę, opuści nasze miasto i uda się wraz z żoną do swego ojczystego kraju. Skończą się dla nas dobre czasy. Znowu zaznamy biedy.
Zgromadzonych ludzi ogarnął smutek. Spytali:
– Co radzisz? Co należy uczynić, aby dalej nam było dobrze?
– Jeśli chcecie, aby Jakub pozostał z nami, to mam wspaniały pomysł – rzekł Laban. – Po prostu oszukam go. Wystawię go do wiatru. Zamiast Racheli dam mu za żonę Leę. Jeśli będzie dalej obstawał przy Racheli, będzie musiał jeszcze przez siedem lat pracować.
Pomysł Labana przypadł do gustu zgromadzonym mieszkańcom miasta. Zgodnym chórem krzyknęli:
– Zgoda, świetnie! Rób tak, jak rzekłeś.
– Jeśli na serio bierzecie mój pomysł, to niech każdy z was da mi w zastaw jakiś przedmiot ze złota lub srebra. Będę wówczas pewny, że nikt nie zdradzi mojej tajemnicy Jakubowi. Uniknę w ten sposób niechybnej kompromitacji.
Wszyscy wyrazili zgodę. Każdy był gotów złożyć w ręce Labana jakiś drogi i cenny przedmiot. Pobiegli do swoich domów, wzięli złote i srebrne przedmioty i szybko zanieśli je do domu Labana. Wszyscy byli zadowoleni. Otrzymawszy te przedmioty w zastaw, Laban od razu je spieniężył. Zakupił za nie wina, oliwy i mięsa. Wydał wielkie przyjęcie, na które zaprosił mieszkańców miasta. Zaproszeni nie mieli rzecz jasna pojęcia o nadużyciu Labana i tłumnie zjawili się na ucztę. Jedli, popijali i bawili się.
W nocy Laban po cichu zaprowadził Leę do pokoju Jakuba.
W tym czasie Jakub ucztował wraz z innymi przy suto zastawionym stole. Cieszył się. Był w radosnym nastroju. Dziękował ludziom miasta za ich życzliwość. Był im wdzięczny za to, że tak licznie przybyli na jego wesele. Ci odwzajemniali mu się podziękowaniami. Chwalili go mówiąc, że od pierwszej chwili uważają go za człowieka Bożego. Są pewni, że to on przyniósł ze sobą błogosławieństwo dla całego miasta.
Kiedy biesiadnicy tęgo sobie już popili, zaczęli śpiewać i wznosić okrzyki: „To jest Lea229! To jest Lea!”. Tak długo krzyczeli, aż ochrypli. Nie mogło się im pomieścić w głowach, że uczciwy
221
222
223
224
225
226
227
228
229