Ze skarbnicy midraszy. nieznany Autor
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ze skarbnicy midraszy - nieznany Autor страница 34
– O wy, Niebiosa! O, Ziemio! Proście dla mnie o litość!
A niebo i ziemia odpowiedziały:
– To my raczej powinnyśmy błagać o litość nad nami aniżeli nad tobą. Któregoś bowiem dnia niebiosa zostaną rozdarte niczym chmura, a ziemia zgnije jak szata.
Wtedy Mojżesz zwrócił się do słońca i księżyca:
– O, Słońce! O, Księżycu! Proście o litość nade mną!
A słońce i księżyc zgodnie odpowiedziały:
– Powinnyśmy raczej błagać o litość nad nami aniżeli nad tobą, albowiem w końcu i my zgaśniemy jak świeca.
Wtedy Mojżesz zwrócił się do gór:
– O, Góry! Góry duże i Góry małe! Wstawcie się za mną! Proście o litość nade mną!
A góry tak odpowiedziały:
– Powinnyśmy raczej błagać o litość nad nami aniżeli nad tobą, albowiem duże góry zostaną starte z powierzchni ziemi, a małe znikną.
Mojżesz nie dał za wygraną i zwrócił się do wielkiego morza:
– O ty, Morze największe! Wstaw się za mną! Proś o litość dla mnie.
A morze tak odpowiedziało:
– Synu Amrama357, co się z tobą dzieje? Przecież przed laty przyszedłeś do mnie ze swoją laską i uderzyłeś mnie. Rozbiłeś mnie na dwanaście części. Ja nie byłem w stanie przeciwstawić ci się, albowiem Duch Boży promieniście świecił nad twoją prawą ręką. Co się z tobą stało?
Kiedy morze przypomniało mu o cudownych wyczynach, których sprawcą był za młodu, Mojżesz zawołał:
– Ach, gdybym to mógł powrócić do dawnych młodych lat! Wtedy, kiedy stałem na twoim brzegu, kiedy byłem jak mocarny król. Dzisiaj zaś padam przed tobą na ziemię i błagam. A nikt nie zwraca na mnie uwagi!
Zaraz potem Mojżesz zwrócił się do anioła Matatrona358, ministra spraw wewnętrznych niebios:
– Proś o litość nade mną. Nie chcę umrzeć.
A Matatron na prośbę Mojżesza tak odpowiedział:
– Mojżeszu, nauczycielu mój, rabbi mój! Po co się tak fatygujesz? Daremna sprawa. Słyszałem za kulisami, że twoje błagalne prośby nie zostały przyjęte.
Mojżesz wtedy położył ręce na głowę, rozpłakał się i żałosnym głosem zawołał:
– Do kogo więc mam teraz iść? Kogo mam teraz prosić o litość? Boże Świata! Pytam się Ciebie. Czy słuszne jest i sprawiedliwe, aby nogi, które wstąpiły do nieba, i twarz, która widziała Ducha Bożego, Szechinę359, leżały w ziemi tak jak wszyscy ludzie? Co ludzie na to powiedzą? Na pewno powiedzą, że jeśli sam Mojżesz, który wzniósł się do nieba, który stał się jednym z aniołów i rozmawiał twarzą w twarz z Bogiem, nie doczekał się przyjęcia swojej pokuty, to co będzie z prostym zjadaczem chleba, który schodzi z tego świata bez Tory360 i bez dobrych uczynków? Jego pokuta z całą pewnością nie zostanie przyjęta.
– Powiedz mi, Mojżeszu – rzekł Wszechmogący – dlaczego tak się zamartwiasz? Czemu się tak przejmujesz?
I Mojżesz zapytał:
– Czy jest słuszne i sprawiedliwe, aby moja matka Jechewed361, która tyle wycierpiała za życia, kiedy mnie wrzucono do wody, cierpiała też z mego powodu po śmierci?
I Bóg na to odpowiedział:
– Taki miałem zamysł przy tworzeniu świata. I taki jest porządek rzeczy na nim. Każde pokolenie ma swoich kaznodziei, swoich nauczycieli i swoich przywódców. Do tej pory ty służyłeś narodowi żydowskiemu. Teraz nadszedł czas, aby przewodził mu twój uczeń Jozue362.
Mojżesz363 błaga o śmierć
Pewnego dnia Mojżesz powziął niezłomną decyzję:
– Napiszę Torę364 w trzynastu egzemplarzach. Po jednym dla każdego plemienia. Trzynasty zaś egzemplarz zostanie wstawiony do Szafy Boga. Kiedy po latach ludzie zaczną do tekstu Tory dodawać swoje własne słowa albo też zaczną niektóre z niej wykreślać, potomkowie Lewiego365 wyjmą z Szafy Boga trzynasty zwój Tory i pokażą wszystkim, jak w istocie brzmi tekst objawiony przeze mnie na Górze Synaj366.
W trakcie pisania Tory różne myśli chodziły mu po głowie:
„Teraz zajmę się sprawą, która jest źródłem życia każdego wierzącego. Dlatego też sądzę, że nigdy nie umrę”.
Wtedy objawił mu się Bóg i w takie odezwał się słowa:
– Mojżeszu, sługo mój, skończ prędzej swoją pracę, albowiem dzień twojej śmierci jest już bliski.
– Daj mi jeszcze trochę pożyć! Niech Jozue367 będzie przywódcą całego narodu, ja zaś zostanę jego sługą.
– Dobrze – powiedział Bóg. – Służ Jozuemu tak, jak on tobie służył.
Kiedy Mojżesz skończył pracę i księgi Tory zostały już spisane, udał się do namiotu Jozuego i stanął w drzwiach. Jozue siedział właśnie wewnątrz namiotu. Przed nim siedziała starszyzna plemion, której wykładał naukę Tory. Starszyzna z uwagą przysłuchiwała się jego słowom. A Bóg sprawił, że Jozue nie zauważył stojącego w drzwiach namiotu pochylonego Mojżesza, który również uważnie słuchał jego słów. W tym samym czasie zbliżyło się do namiotu wielu ludzi. Zwrócili uwagę na to, że Mojżesz stoi, podczas gdy Jozue siedzi. Podnieśli krzyk:
– Co się z tobą stało, Jozue? Dlaczego nie patrzysz w kierunku drzwi? Czyżbyś nie widział naszego wodza, Mojżesza? Dlaczego pozwalasz, aby stał w drzwiach?
Usłyszawszy ich słowa, Jozue zadrżał. Kiedy rzucił okiem w stronę wejścia i ujrzał stojącego w nich Mojżesza, z rozpaczy podarł na sobie szaty i głosem pełnym żalu zawołał:
– Biada mi! Wodzu mój! Nauczycielu mój! Wejdź, proszę cię, do środka i zajmij godne ciebie miejsce, przewodniczącego zgromadzenia.
A Mojżesz na to odpowiedział:
– Począwszy od dzisiejszego dnia ja będę tobie służył. Wszystko, co rozkażesz, wykonam. W nagrodę za to Bóg pozwoli mi dalej żyć i wprowadzi mnie do Ziemi Obiecanej.
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367