Bezsenność. Monika Siuda

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bezsenność - Monika Siuda страница 27

Bezsenność - Monika Siuda

Скачать книгу

– zażartowała Iga. – A tak na poważnie, to te rysunki nie są takie złe. Przyjrzyj się dokładniej. – Iga przesunęła zeszyt w stronę przyjaciółki. Teraz to ona widziała szkice odwrócone

      Lidia spojrzała niechętnie na pierwszy z rysunków i odwróciła kartkę. Przyjrzała się drugiej stronie, później kolejnej, po czym ponownie odwróciła kartkę. Tym razem spoglądała na szkic znacznie krócej, zanim zaczęła przyglądać się kolejnemu. Wreszcie niezwykle szybko zaczęła przewracać karki. Iga spoglądała na przyjaciółkę z rosnącym zdziwieniem. Wpatrywała się w jej dłoń, która kartkowała zeszyt, coraz gwałtowniej się z nim obchodząc. Spostrzegła, że ręka Lidii drży. Spojrzała na nią i zauważyła ogromne napięcie rysujące się na jej twarzy.

      – Powiesz mi, co się dzieje? – zapytała, zdobywając się na spokój w głosie.

      – Nie mam pojęcia – wyszeptała Lidia, niemal nie poruszając ustami.

      – Nie bardzo rozumiem, co cię tak zdenerwowało?

      – Skąd on mógł wiedzieć? – Lidia właśnie wróciła do początku zeszytu, otwierając go na pierwszej stronie.

      Tym razem nie odwróciła kartki, ale wpatrywała się w widniejący na niej szkic. Wyraz jej twarzy uległ zmianie. Teraz coraz bardziej był na niej widoczny strach.

      – Lidia, popatrz na mnie. – Iga dotknęła dłoni Lidii, próbując w ten sposób wymóc na niej, aby zwróciła na nią swoją uwagę, jednak Lidia miała wyraźny problem z oderwaniem oczu od rysunku.

      – To niemożliwe – wyszeptała, powoli kręcąc głową w geście sprzeciwu.

      – Lidia! Zaczynam się o ciebie martwić! – Iga zacisnęła dłoń na przedramieniu przyjaciółki, próbując przywołać ją do realnego świata.

      – Nic nie rozumiesz. – Lidia zdawała się być pogrążona w jakimś transie.

      – To mi wytłumacz. – Iga gwałtownym ruchem sięgnęła po zeszyt i wyrwała go Lidii. Dopiero teraz Lidia na nią spojrzała.

      – Nalej mi jeszcze. – Lidia skinęła w stronę kieliszka.

      – Nie wiem, czy to dobry pomysł – stwierdziła z powątpiewaniem Iga.

      – Najlepszy z możliwych. – Z oczu Lidii potoczyły się łzy.

      Iga spełniła życzenie przyjaciółki, po czym nalała także sobie. Nie miała pojęcia, co się właśnie stało, ale czuła pod skórą, że przyznanie się do odczuwania strachu, nie byłoby w tej sytuacji niczym wstydliwym.

      Przypatrywała się w przyjaciółce w nadziei, że zaraz dowie się, co też spowodowało jej przedziwne zachowanie.

      – Do tej pory sądziłam, że to, co widzimy we śnie nie istnieje – odezwała się Lidia. – Oczywiście, pomijając doskonale znane nam przedmioty, miejsca czy ludzi. Ale żeby śnić coś, o czym się myśli, że jest wyłącznie wytworem naszej wyobraźni i przekonać się, że jednak tak nie jest… – westchnęła Lidia i wypiła spory łyk koniaku. – To przerażające. – Pokręciła jeszcze raz głową.

      – Nie chcę cię prosić o zbyt wiele – Iga zdawała sobie sprawę, że jej przyjaciółkę opanowały niezbyt przyjemne emocje – ale abym mogła dobrze cię zrozumieć, musisz powiedzieć coś więcej.

      – Te rysunki. – Lidia wskazała palcem na zeszyt, na którym Iga trzymała dłoń w geście sugerującym, że na razie Lidia nie ma co liczyć na to, że go od niej dostanie.

      – Co z nimi? – zapytała spokojnie Iga.

      – Na wszystkich jest ten sam dom. Ten stary dom…

      – To już zauważyłyśmy – przypomniała Iga.

      – To jest ten sam dom, który mi się śni.

      – To niemożliwe.

      – Wiem.

      – Więc, jak to wytłumaczyć?

      – A skąd mam wiedzieć?

      – Jest identyczny?

      – Dokładnie taki sam. Kiedy go widzę, zawsze jest ciemno, ale szczegóły, których nie mogę przez to dostrzec, a które są na tych rysunkach, zdają się idealnie do niego pasować.

      – Myślisz, że mogliście śnić ten sam sen?

      – Nie – padła zdecydowana odpowiedź.

      – Masz jakiś inny pomysł, jak to wytłumaczyć?

      – Mam – ponownie odpowiedziała zdecydowanym tonem Lidia.

      – Powiesz mi, co o tym myślisz?

      – Ten dom istnieje – powiedziała Lidia, robiąc to w taki sposób, jakby była to najbardziej oczywista sprawa na świecie.

      – Nie rozumiem.

      – Ja też nie. Ale nie wierzę w taki zbieg okoliczności. W zasadzie to nigdy nie byłam zwolenniczką wiary w przypadek.

      – Jesteś tego pewna? – Iga wiedziała, jaką usłyszy odpowiedź. Nawet jeśli fakty były inne, Lidia miała pewność, że dom z rysunków jest domem z jej koszmarów.

      – Tak.

      – Co zamierzasz z tym zrobić?

      – Odnaleźć go.

      – W jaki sposób?

      – Może pomoże nam w tym drugi zeszyt?

      – Może.

      Zaczęły czytać. Kila razy musiały się domyślać niektórych słów. Na szczęście, biorąc pod uwagę kontekst, możliwość pomyłki była raczej znikoma. Zapiski nie należały do obszernych. Ich autor prowadził je niezbyt długo. Powodem, dla którego Wojtek zdecydował się na założenie zeszytu, było jego przeświadczenie o tym, że ktoś zaczął go obserwować.

      Wojtek około dwa miesiące temu uznał, że ktoś za nim chodzi. Dwa, może trzy razy po powrocie do domu stwierdził, że ktoś odwiedził jego mieszkanie podczas jego nieobecności. Mimo że ślady tego zdarzenia należały do niezwykle subtelnych, Wojtek wyczuwał jakąś szczególną aurę, która nie pozwalała mu wybić sobie tego z głowy.

      Wiedząc, że kłopoty z bezsennością, na którą cierpiał, mogą przyczynić się do pojawienia się szeregu innych problemów, zaczął myśleć, że rozwinęła się u niego mania prześladowcza.

      Pamiętnik, który zaczął prowadzić, miał pomóc mu w oddzieleniu fikcji od rzeczywistości. Rozważania w nich zapisane wskazywały na to, że Wojtek, pisząc dziennik, prowadził sam ze sobą dyskusję, przerzucając się argumentami, czy wiara w to, że ktoś go obserwuje jest zasadna.

      Niestety, jak się miało okazać, miał wszelkie powody, aby zacząć

Скачать книгу