Legion. Geraint Jones

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Legion - Geraint Jones страница 14

Legion - Geraint Jones POWIEŚĆ HISTORYCZNA

Скачать книгу

się centurion. – Więc to mógł być wypadek…

      Obaj widzieliśmy słabość jego domysłów. Jakie jest prawdopodobieństwo wielu pechowych zdarzeń powodujących jednoczesne zaprószenie ognia w całym mieście?

      – Dogodne miejsce do wywołania pożaru – zaryzykowałem. – Gdyby ktoś chciał.

      Oficer skinął głową.

      – Jak się nazywasz?

      – Legionista Corvus, panie.

      – Druga drugiej, zgadza się?

      – Tak, panie.

      Mężczyzna znowu skinął głową.

      – Kazałem moim chłopakom złożyć wasz ekwipunek pod ścianą. – Wskazał gestem. – Postawiłem strażnika, żeby miał na to oko, więc wszystko tam jest. Zamelduj się z powrotem w swojej centurii, Corvusie. Spodziewam się, że czeka nas długi dzień.

      11

      Padłem na pryczę jak bukłak opróżniony ze wszystkiego, co w sobie miałem. Pomyślałem, jak bardzo się pomylił centurion przy zachodniej bramie, sądząc, że czeka nas długi dzień.

      To była także długa noc.

      Światło świtu zakradało się przez okna baraku, kiedy żołnierze z mojej drużyny zwalali się na prycze, stękając z zadowolenia. Po kilku sekundach stali się obojętni na sprawy świata. Sam pragnąłem zapaść w sen, ale umysł nie chciał się uspokoić. Odgrywał wydarzenia dnia i nocy, a każde zamazane wspomnienie rodziło pytanie. Naprawdę nie miałem pojęcia, czego byłem świadkiem.

      Całkiem łatwo mogłem to sobie przypomnieć. Po powrocie do centurii zostaliśmy szybko sformowani w prowizoryczny oddział i wysłani do tłumienia innych pożarów. Przechodziliśmy od jednego do drugiego, niekiedy w ludzkim łańcuchu podając sobie wiadra z wodą, kiedy indziej jako strażnicy o ponurych gębach powstrzymujący krzyczących i wściekłych cywilów – całych kwartałów miasta po prostu nie dało się uratować. Burzono domy i sklepiki, żeby pozbawić ogień paliwa. Niektóre mniejsze dzielnice były skazane na zagładę. Czy trzeba mówić, że te najbiedniejsze? Czy trzeba mówić, że cała kohorta została wysłana do ochrony wspaniałych willi, które stały nietknięte na najwyższych wzgórzach?

      Nikt jednak nie twierdzi, że życie jest sprawiedliwe. Minionego dnia widziałem na to zdecydowanie dość dowodów. Całe rodziny pochłonięte przez ogień. Stracone domy i interesy. Morderstwo na ulicy.

      To owa zbrodnia nie pozwalała mi teraz spać. Nie było wątpliwości, że dwaj żołnierze na przepustce, na których się natknąłem, zostali zabici z premedytacją: ich gardła otworzono w groteskowych uśmiechach. Gwałtowna śmierć stanowiła element miejskiego życia, ale już zbieg okoliczności w postaci wybuchu wielu pożarów przekraczał moją wyobraźnię. Do tego morderstwa? Co tu się działo? Jakie szaleństwo ogarnęło miasto? I czy dobiegło końca wraz z dogaszeniem ostatnich żarzących się zgliszcz? Dwie kohorty patrolowały miasto, strzegąc je przed odrodzeniem się płomieni lub zbrodni. Zluzujemy ich w południe. Powietrze było gęste nie tylko od sadzy. Panowało zamieszanie. Strach. Atmosfera oskarżeń.

      – Cholera – warknąłem, wiedząc, że sen mi umknie.

      I tak, pomimo bolących mięśni i rwania w czaszce, opuściłem stopy na zimną podłogę i wyruszyłem na poszukiwanie przyjaciół oraz odpowiedzi.

      W świetle nadchodzącego dnia znalazłem Priscusa i Vara, którzy opierali się o krótką, frontową ścianę naszego baraku. Nie było widać nikogo innego, a z wnętrza dochodziło głębokie chrapanie przerywane okazjonalnymi napadami kaszlu żołnierzy, którzy pozbywali się sadzy z płuc.

      – Dlaczego jesteście na nogach? – zapytałem przyjaciół.

      – Z tego samego powodu co i ty – odparł Priscus. – Wyglądasz gównianie.

      Odruchowo przesunąłem dłonią po potylicy.

      – Czuję się jeszcze gorzej.

      Wcześniej nie było czasu pogadać; centuria została pośpiesznie sformowana i wysłana w zamęt – pijani wkrótce wytrzeźwieli, obrzygawszy sobie winem pancerze i stopy – i teraz opowiedziałem przyjaciołom o wszystkim, co się wydarzyło od chwili, gdy usłyszałem trąbki i krzyki, do momentu, kiedy stanąłem obok nich, obserwując krwistoczerwony dysk wznoszącego się słońca.

      – Ja też widziałem trupy. – Varo chrząknął, dotykając poznaczonej bliznami brody. – I nie ludzi, którzy udusili się w dymie. Jeden miał flaki na wierzchu.

      – Żołnierze?

      – Także cywile.

      – Co się dzieje?

      Varo wzruszył ramionami. Priscus kopnął grudkę ziemi.

      – Justus został wezwany do dowództwa, może się dowiemy.

      Justus był naszym centurionem i moi przyjaciele powodowani ciekawością czekali na niego przed jego kwaterą na końcu baraku.

      – Może Oktawiusz coś wie. – Varo ziewnął. – I dlatego drań potrafi spać.

      Uśmiechnąłem się. Nasz towarzysz był dobrym żołnierzem i jeszcze lepszym przyjacielem, ale nigdy nie zaprzątał sobie głowy pytaniem „dlaczego?”. Jeśli chodzi o naszą trójkę, stojącą razem w porze świtu, zawsze coś nas niepokoiło, dręczyło i nie odpuszczało. Samo reagowanie na wydarzenia nam nie wystarczało. Chcieliśmy znać powód naszych działań. Chcieliśmy spróbować przewidzieć następny ruch w grze, jaką było nasze życie.

      – Możecie iść spać, jeśli chcecie – zaproponował Priscus. – Obudzę was, gdy Justus wróci.

      – Nie zasnę. – Wiedziałem to, a Varo potwierdził moje odczucia.

      Czekaliśmy więc. Czekaliśmy, aż słońce wspięło się ponad góry, żeby tam się usadowić, górując dokuczliwie nad doliną i miastem. Czekaliśmy, aż powietrze się ogrzało, a chłodny nocny wiatr, ku naszemu niezadowoleniu, ucichł. Czekaliśmy, aż nasze powieki – podrażnione przez dym i zaczerwienione – zrobiły się niesłychanie ciężkie. Czekaliśmy, aż w końcu tego pożałowaliśmy.

      Wiele byśmy dali za kilka godzin więcej błogiego snu.

      Justus był blady, kiedy go ujrzeliśmy. Lekko drżały mu ręce, a spojrzenie wyrażało niemal szaleńcze niedowierzanie.

      Varo odezwał się pierwszy i jak zwykle nie owijał w bawełnę:

      – Tak źle, panie?

      Tylko tyle, a ja poczułem ucisk w gardle.

      Centurion po prostu skinął głową, a potem spojrzał kolejno na każdego z nas. Miałem wrażenie, że stara się zapamiętać nasze twarze, jak wtedy, kiedy członek rodziny leży na łożu śmierci i cała nadzieja przepadła.

      – Oddziały

Скачать книгу